Jak donoszą rumuńskie media, kibiców reprezentacji prowadzonej przez Christopha Dauma sprowokowały okrzyki polskich kibiców "Ungaria, Ungaria", które znów wywołały wściekłość wśród przyjezdnych. Spowodowane jest to historycznymi zaszłościami.
Konflikt pomiędzy Rumunami i Węgrami spowodowany jest autonomicznymi ruchami Szeklerów - mniejszości węgierskiej w Rumunii, która zamieszkuje wschodnią część Siedmiogrodu. Liczy ona około 650 tysięcy mieszkańców. Konflikt odżył kilka lat temu, gdy prefekt okręgu Covansa zdjął szeklerską flagę ze swojego biura, choć wywieszanie jej jest w Rumunii legalne.
Polacy z Węgrami żyją w zgodzie i podczas sportowych wydarzeń wspierają ich różnymi okrzykami czy transparentami. Nie inaczej było w Warszawie, gdzie fani wielokrotnie skandowali hasła dotyczące Węgrów, co powodowało wściekłość u nielicznej grupki przyjezdnych.
Około 55. minuty w sektorze zajmowanym przez Rumunów musiała interweniować ochrona, a kibice gości próbowali zaatakować siedzących obok Polaków. Na szczęście w porę zareagowały służby porządkowe, które używając gazu łzawiącego zaprowadziły porządek na trybunach.
Już podczas zeszłorocznego meczu obu reprezentacji w Rumunii na trybunach było niespokojnie. Wtedy to fani gospodarzy rzucili na boisko petardę, która na chwilę ogłuszyła Roberta Lewandowskiego. Wtedy to kibice Biało-Czerwonych sprowokowali Rumunów okrzykami "Ria, Ria Hungaria" - czyli "Wielkie, Wielkie Węgry".
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie możemy tego zepsuć
nie dostali zakazu stadionowego po ostatnich wybrykach w meczu z Polską?
Nie ma na to wytłumaczenia. Żadnego.