Lech - Lechia: kit zamiast hitu, kandydaci do mistrzostwa urządzili antyreklamę Lotto Ekstraklasy

PAP / PAP/Jakub Kaczmarczyk
PAP / PAP/Jakub Kaczmarczyk

Bez emocji i bez goli w starciu Lecha z Lechią. To było przygnębiające 90 minut, w którym kandydaci do mistrzostwa Polski nie pokazali kompletnie nic, czym mogliby zadowolić ponad 20 tys. kibiców na trybunach.

Nazwać to widowisko rozczarowaniem, to nic nie powiedzieć. Obie drużyny urządziły na boisku antyreklamę Lotto Ekstraklasy, przez długie fragmenty nie stwarzając żadnego realnego zagrożenia pod bramką rywala. O ile jeszcze rozgrywanie w środkowej strefie wychodziło zarówno poznaniakom, jak i gdańszczanom nie najgorzej, to już ostatnie podanie, o wykończeniu nie wspominając, praktycznie nie istniało.

W ekipie gości dość widoczny był Milos Krasić, który starał się rozdzielać piłki, ale zabrakło mu wsparcia. Po drugiej stronie boiska gola mocno szukał Marcin Robak i być może udałoby mu się otworzyć wynik, gdyby w 25. minucie nie skiksował w doskonałej sytuacji w polu karnym. To był jeden z nielicznych momentów, gdy trybuny w Poznaniu się poderwały, bo obrona Lechii pozostawiła snajpera Kolejorza kompletnie bez krycia. Później jeszcze wprost w Dusana Kuciaka uderzył Radosław Majewski i to tyle jeśli chodzi o emocje w pierwszej części.

Po przerwie też nie było fajerwerków. Nieco dynamiczniej zaczęli poznaniacy, czego efektem było nieznaczne pudło Tomasza Kędziory po rzucie wolnym, ale ta przewaga trwała tylko kilka minut. Lechia też próbowała się odgryzać i postraszyła gospodarzy rajdem Rafała Wolskiego, który ładnie wypracował sobie pozycję w polu karnym, jednak w kluczowym momencie został zablokowany.

Obaj trenerzy zaczęli reagować na ten marazm i dokonali zmian. Na boisko wszedł m. in. Dawid Kownacki, który niewiele pokazał w środowym pojedynku z Legią Warszawa (0:2). Tym razem jednak mógł zostać bohaterem, bo to on w 75. minucie perfekcyjnie obsłużył Macieja Gajosa, ale 26-latek fatalnie przestrzelił z kilku metrów. To była piłka meczowa. Lepszej szansy ani Kolejorz, ani Lechia już nie stworzyły i pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem. Oba zespoły zgarnęły po jednym punkcie i to całkowicie sprawiedliwy wynik, bo na nic więcej w niedzielne popołudnie nie zasłużyły.

W samej końcówce obejrzeliśmy jeszcze bijatykę, po której sędzia Tomasz Musiał pokazał żółte kartki Tomaszowi Kędziorze i Pawłowi Stolarskiemu. Ten incydent był najlepszym podsumowanie 90-minutowej szarpaniny w Poznaniu.

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 0:0

Składy:

Lech Poznań: Matus Putnocky - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Maciej Wilusz, Wołodymyr Kostewycz, Maciej Gajos, Łukasz Trałka, Maciej Makuszewski, Radosław Majewski, Mihai Radut (73' Darko Jevtić), Marcin Robak (72' Dawid Kownacki).

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Joao Nunes, Steven Vitoria, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak (30' Paweł Stolarski), Ariel Borysiuk, Sławomir Peszko, Milos Krasić (77' Grzegorz Kuświk), Simeon Sławczew (72' Michał Mak), Rafał Wolski, Marco Paixao.

Żółte kartki: Wołodymyr Kostewycz, Tomasz Kędziora (Lech Poznań) oraz Sławomir Peszko, Michał Mak, Dusan Kuciak, Paweł Stolarski (Lechia Gdańsk).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 20 139.

ZOBACZ WIDEO Świetny mecz Napoli, grał Zieliński. Zobacz skrót spotkania z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: