Wychowanek Valencii po latach spędzonych w tym klubie postanowił zrobić krok naprzód. Za taki należy uznać transfer do Barcelony. Klub z Camp Nou przeznaczył na niego 30 milionów euro, ale Paco Alcacer szybko się przekonał, że schody w Dumy Katalonii są dużo bardziej strome i kręte niż się tego spodziewał.
Luis Enrique początkowo stawiał na niego jako zmiennika, ale Alcacer mógł liczyć na regularną grę. Co jakiś czas dostawał nawet szansę w podstawowym składzie, jednak spisywał się bardzo, bardzo źle.
Szybko przyklejono mu łatkę "niewypału transferowego", a to nie pomagało mu w osiągnięciu dobrej formy. Nie było tygodnia, żeby media nie pisały nieprzychylnej informacji o Alcacerze. Pierwszą bramkę w lidze zdobył dopiero w lutym tego roku. Mimo to w trzech kolejnych meczach nawet nie podniósł się z ławki, a kiedy znów dostał szansę, to ponownie wpisał się na listę strzelców.
19 marca Barca mierzyła się z Valencią, a więc klubem, w którym wychował się Alcacer, ale ten nawet nie powąchał murawy. W niedzielę, kiedy brakowało Leo Messiego, Hiszpan znów usiadł tylko na ławce. Dopiero kontuzja Rafinhy sprawiła, że Luis Enrique wpuścił go na boisko, a ten zagrał swój najlepszy mecz w barwach Barcelony - strzelił bramkę i dołożył asystę.
Jednak jego bilans w barwach Barcelony jest tragiczny, jak na napastnika: 18 meczów, 4 gole i 3 asysty. Całkiem możliwe, że latem klub z Camp Nou będzie starał się sprzedać Alcacera, ale trudno sobie wyobrazić, żeby odzyskał 30 milionów euro zainwestowane w tego piłkarza.
Barca wygrała bez Messiego. Suarez zbliżył się do Argentyńczyka [ZDJĘCIA ELEVEN]