Pol Llonch, który jest byłym podopiecznym Kiko Ramireza z CE L'Hospitalet, do Wisły trafił z III-ligowych rezerw Girony i szybko stworzył z Krzysztofem Mączyńskim dobrze uzupełniający się duet środkowych pomocników.
- Kiedy jesteś nowym zawodnikiem, potrzebujesz trochę czasu na dostosowanie się do otoczenia. Z Krzyśkiem musieliśmy się trochę poznać, ale wszystko jest w porządku - z każdym meczem zgrywamy się jeszcze bardziej - mówi Llonch.
25-latek bez problemu zaaklimatyzował się w Wiśle i polskiej lidze. - Futbol jest wszędzie taki sam. Trudno porównywać, bo każda liga ma swoją specyfikę. W Polsce piłkarze są bardzo dobrze przygotowani fizycznie i do walki. Pozytywnie zaskoczyły mnie też umiejętności techniczne zawodników. Wielu prezentuje naprawdę wysoki poziomie. Ekstraklasa wywarła na mnie pozytywne wrażenie - przekonuje.
Llonch był brakującym ogniwem w drużynie 13-krotnych mistrzów Polski. To typ zawodnika, jakiego w Wiśle nie było od czasów Radosława Sobolewskiego. Charakteryzują go duża mobilność i niespożyte siły. Wyraźnie podniósł poziom agresji i waleczności w zespole. Potwierdziło się to, co mówili o nim hiszpańscy dziennikarze, którzy nazywali go "katalońskim Gennaro Gattusso".
Co ciekawe, sam Llonch wzoruje się na bardziej kreatywnych zawodnikach: - Staram się czerpać od kilku piłkarzy. Właśnie dlatego oglądam mnóstwo meczów na najwyższym poziomie i staram się ciągle uczyć. Gdybym musiał wymienić jakieś nazwiska, podoba mi się gra Modricia, Verrattiego i Iniesty. To trójka środkowych pomocników, których podpatruję. Moim zdaniem to ścisła światowa czołówka.
ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos znowu uratował Real! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]