Zawsze znajdzie się ktoś, kto huknie kartofla - komentarze po meczu Korona Kielce - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Opuszczone głowy i nietęgie miny. Trudno się dziwić - remis 2:2 z Podbeskidziem pozostawia spory niedosyt w szeregach kieleckiej Korony, zwłaszcza, że w tej rundzie podopieczni trenera Włodzimierza Gąsiora jeszcze nie wygrali. - Oprócz umiejętności w piłce nożnej przydaje się jeszcze szczęście. My go nie mieliśmy - przyznał szkoleniowiec gospodarzy.

Marcin Brosz (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała): Pierwsze 30 minut, gdy Korona nas zdeklasowała, biorę na siebie. Ustaliłem taktykę, która wydawała się idealna wobec takiego przeciwnika, ale zupełnie nie pasowała pod mój zespół. Podbeskidzie ma swój styl gry, lubi grać ofensywnie i do przodu. Taką grę mamy w genach i tak graliśmy przez pozostałe 60 minut meczu. To było Podbeskidzie, które wszyscy lubimy, do jakiego przyzwyczailiśmy kibiców. Udało nam się zremisować i myślę, że zostawiliśmy po sobie dobre wrażenie.

Włodzimierz Gąsior (trener Korony Kielce): Mecz emocjonujący, ale wynik znów niekorzystny dla nas. Remis to dla nas rezultat bardzo zły, tym bardziej, że w meczu stworzyliśmy dużo więcej sytuacji podbramkowych niż Podbeskidzie. Byliśmy jednak, niestety, bardzo nieskuteczni. Myślę, że ta bramka na 2:1 ustawiła dalszy rozwój wypadków na boisku. Ale i tak mieliśmy sytuacje, by zdobyć gola, by doprowadzić do dwubramkowego prowadzenia. Podbeskidzie tak dobrych okazji nie miało. Gdybyśmy wygrali różnicą jednej lub dwóch bramek, to byłoby to najlepsze odzwierciedlenie przebiegu meczu. Bielszczanie wykorzystali to, co mieli - rzut karny i strzał życia, bo tak to muszę określić. W piłce nożnej tak już jednak jest, że oprócz umiejętności potrzebne jest szczęście. Dzisiaj nam go zabrakło.

Marek Szyndrowski (zawodnik Korony Kielce): Po takim meczu nawet się nie chce gadać. W pierwszej połowie wszystko nam się dobrze układało, ale skończyło się tak, jak się skończyło. Nie możemy w żadnym wypadku być zadowoleni z końcowego rezultatu. Rozpracowywaliśmy wcześniej rywala, nie daliśmy się też niczym zaskoczyć. Padły dwa gole dla Podbeskidzia, które zepsuły nam humory i teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko zrehabilitować się w kolejnym spotkaniu.

Dariusz Kozubek (zawodnik Korony Kielce): Kiedy arbiter spotkania dyktował rzut karny dla Podbeskidzia, obserwowałem całą sytuację jeszcze z ławki rezerwowych. Fakt, napastnik gości wygrał pojedynek biegowy z Jackiem Markiewiczem, ale potem położył się i sędzia dał się na to nabrać. Uważam, że zawodnik Podbeskidzia zachował się jak rasowy aktor i powinien za tę sytuację jak najbardziej otrzymać żółtą kartkę.

Dariusz Łatka (zawodnik Korony Kielce): Remis 2:2 boli, bo byliśmy bliscy zwycięstwa, no ale taka jest piłka nożna. Byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu, pamiętaliśmy o porażce 0:3 ze Stalową Wolą i chcieliśmy za wszelką cenę się podnieść. Podbeskidzie bardzo szczęśliwie wywozi z Kielc ten jeden punkt, a my musimy sobie teraz wszystko przemyśleć.

Ernest Konon (zawodnik Korony Kielce): Po raz kolejny okazało się, że ta liga jest - chciałbym powiedzieć "piiip" ligą - że zawsze znajdzie się ktoś, kto huknie kartofla. Za przeproszeniem faja w przód i są efekty... Nic dodać, nic ująć. Dostosowaliśmy się poziomem do rywali, zremisowaliśmy i straciliśmy kolejne dwa punkty. Trzeba się stuknąć w piersi. To nie wina zarządu czy trenera, że zremisowaliśmy, tylko nasza piłkarzy, głównie podstawowej jedenastki. To my doprowadzamy do takich sytuacji.

Michał Osiński (zawodnik Podbeskidzia Bielsko-Biała): Cieszymy się z tego wyniku, bo na pewno bliższa zwycięstwa była Korona. Zagraliśmy bardzo słabo na początku, przez kilkadziesiąt minut nie potrafiliśmy stworzyć żadnej dobrej okazji. Korona wykorzystywała nasze błędy, strzeliła dwa gole. Ważnym momentem spotkania była bramka na 2:1, którą zdobyliśmy w końcówce pierwszej połowy z rzutu karnego. Po przerwie graliśmy już dużo lepiej. Uwierzyliśmy, że możemy z Kielc wywieźć chociaż jeden punkt. I stało się - powstrzymaliśmy ataki kielczan, a sami zdobyliśmy gola. Remis bardzo nas cieszy.

Źródło artykułu: