Przed przyjazdem do Gdyni wśród kieleckich kibiców nie brakowało głosów, że niezła forma może dać wyjazdowe przełamanie. - Pierwsze dwie kolejki zagraliśmy bardzo dobrze, tym razem trochę gorzej nam poszło, ale jedziemy dalej - ocenił Ilijan Micanski.
Po raz kolejny potwierdziło się, że koroniarze są zespołem własnego stadionu. Wyjazdy to ich prawdziwe przekleństwo. - Myślę, że będziemy też wygrywać na wyjeździe. Słyszałem, że Korona wiele razy przegrywała na wyjeździe, ale jestem przekonany, że to się zmieni.
Micanski wpisał się na listę strzelców niedługo po tym, jak do siatki Korony trafił Dariusz Formella. - Wróciliśmy w meczu przez szczęście - powiedział o rzucie karnym obronionym przez Milana Borjana. Po przerwie arbiter raz jeszcze wskazał na "wapno" i tym razem nic nie uratowało koroniarzy. Po końcowym gwizdku nie brakowało jednak pytań, czy aby na pewno prowadzący zawody Łukasz Bednarek postąpił słusznie. - Dwa karne, czy były czy nie, to już każdy może ocenić.
Przed tygodniem zespół Macieja Bartoszka męczył się na trudnej murawie Kolporter Areny. W piątkowy wieczór nie inaczej było w Gdyni. - W Kielcach boisko wygląda tak samo. Tutaj padało przez cały czwartek, dlatego ta murawa była tak zła. Dla nas było ciężko, ale jak widać Arce poszło lepiej - zakończył 31-latek.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Zabrakło nam spokoju