Wiążąc się z Hull City, Kamil Grosicki spełnił marzenie o występach w Premier League, ale do angielskiej ekstraklasy mógł trafić już pięć miesięcy wcześniej. 31 sierpnia minionego roku, czyli ostatniego dnia letniego okresu transferowego, opuścił zgrupowanie reprezentacji Polski i udał się do Manchesteru, by przejść badania przed transferem do Burnley, ale władze Rennes w ostatniej chwili zmieniły żądania na takie, których Anglicy nie zamierzali spełnić i Grosicki ostatecznie został we Francji.
- Burlney naprawdę mnie chciało i było gotowe zapłacić duże pieniądze, ale na ostatniej prostej wszystko poszło nie tak - mówi Polak i dodaje: - Kluby nie doszły do porozumienia i byłem rozczarowany, ale wiedziałem, że pojawi się nowa propozycja i jestem szczęśliwy, że dostałem swoją szansę w Hull.
Tygrysy zapłaciły za Grosickiego 9 mln euro, co oznacza, że Polak był ich najdroższym zimowym nabytkiem. 29-latek ma pomóc drużynie Marco Silvy w walce o utrzymanie w Premier League. Na razie zespół Grosickiego zajmuje 18. miejsce w tabeli, a do pierwszej bezpiecznej pozycji traci jeden punkt.
- To dla mnie duże wyzwanie, ale moim marzeniem była gra w Anglii. Po to przyszedłem do drużyny, żeby pomóc jej w utrzymaniu w Premier League i naprawdę wierzę w to, że możemy to zrobić. Klub wydał na mnie spore pieniądze, więc chcę mu pomóc, ale nie czuję żadnej dodatkowej presji - zapewnia reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: hat-trick Harry'ego Kane'a. Zobacz skrót Fulham - Tottenham [ZDJĘCIA ELEVEN]