Bramkarz nie rozumie, dlaczego jego drużyna okazała się gorsza od ostatniego klubu w tabeli.
- Po spotkaniu z Ajaksem Amsterdam w Lidze Europy byliśmy trochę zmęczeni, ale to nam wcale nie przeszkodziło. Nie spodziewałem się takiego scenariusza. Boli to, co się stało. Byliśmy źli w szatni, nic nam nie wychodziło. Tak czasami bywa, podobnie jak w rundzie jesiennej w spotkaniu z Termaliką. Wtedy przegraliśmy 1:2 i też nic nam się nie udawało. Z Ruchem chcieliśmy, staraliśmy się, ale niestety. Szkoda, że nie udało nam się odrobić punktów do Lechii, która zremisowała swój mecz - mówi zawodnik.
Ruch dzięki wygranej awansował na przedostatnie miejsce w ekstraklasie. Malarz analizuje dwa pierwsze gole zawodników ze Śląska. Były to bramki jak z PlayStation, po strzałach w samo okienko.
- Nie wiem, czy mogłem zrobić coś więcej przy tych bramkach. Przy trafieniu Patryka Lipskiego z rzutu wolnego trochę się przesunąłem, bo nie widziałem piłki. W murze stało pięciu naszych zawodników, doszło jeszcze trzech graczy Ruchu i zasłonili mi pole widzenia. Przy sytuacji Macieja Urbańczyka powinniśmy wcześniej zablokować jego strzał. Myślę, że obaj zawodnicy długo nie strzelą takich goli - komentuje bramkarz.
Legia kolejny mecz rozegra w czwartek - rewanżowy z Ajaksem Amsterdam w 1/16 Ligi Europy. W Warszawie było 0:0.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: hat-trick Harry'ego Kane'a. Zobacz skrót Fulham - Tottenham [ZDJĘCIA ELEVEN]