Jeszcze w poprzedniej rundzie, trener "Wojskowych" Jan Urban, niejednokrotnie podkreślał, że żałuje, iż jego podopieczni muszą grać na własnym obiekcie przy milczących trybunach. Robił to w sposób dyplomatyczny, nie krytykując żadnej ze stron konfliktu. Gdy raz zdarzyło mu się powiedzieć o celowym działaniu fanów przeciw zespołowi, Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa zaprzeczyło takim działaniom. Przy okazji jasno określili, że protest nie jest przeciwko drużynie. O sprawie szybko zapomniano i wrócono do codzienności.
Jednak od początku rundy wiosennej sprawy nabierają złego obrotu. Legia gra coraz gorzej, a sfrustrowanym kibicom zaczynają puszczać nerwy. Po beznadziejnym (choć wygranym) meczu ze Stalą Sanok, na stołeczną drużynę posypała się mocna krytyka niemal we wszystkich mediach. Również kibice, już w trakcie spotkania "nie rozpieszczali" piłkarzy swego klubu, niemiłosiernie ich wygwizdując, bądź skandując hasło "Wy naszą Legię hańbicie". To nie mogło przejść bez echa. Na pomeczowej konferencji Urban skrytykował sympatyków warszawskiego klubu, uważając że nie mogą wywierać takiej presji na młodych zawodnikach, którzy wystąpili w tym meczu.
Podobna sytuacja miała miejsce w piątkowej potyczce z Górnikiem Zabrze. Tym razem gwizdy pojawiły się około 10. minuty pierwszej połowy. W miarę upływu czasu, gdy sytuacja na boisku się nie zmieniała, emocje rosły również na trybunach. W końcu doszło do pierwszego personalnego ataku ze strony kibiców na trenera Urbana. Fani nawiązując do jego wypowiedzi zaczęli drwić, głośno śpiewając "to nasza wina, hej Urban, to nasza wina". Tym razem jednak na konferencji szkoleniowiec zapytany, o to czy jest sens wchodzić w taką polemikę z kibicami, odparł jedynie - Jestem, za przeproszeniem, chłopem z jajami i zamierzam bronić swego zdania w tym temacie.
Oczywiście nie sposób odmówić trenerowi prawa do posiadania własnej opinii, ale należy też zrozumieć frustracje kibiców. Z szumnych zapowiedzi o zdobycia mistrzostwa, na razie niewiele wychodzi. Fani płacąc ogromne pieniądze za wątpliwość przyjemność podziwiania takich widowisk jak piątkowe, mają prawo żądać wyników. Z drugiej strony powinni robić to w cywilizowany sposób. Czy ktoś kiedyś widział, by wygwizdywać swoją drużynę po dziesięciu minutach meczu? Nie sądzę.
Równie niezrozumiałe jest szydzenie z drużyny, która wygrywa mecz 3:1. Fakt, faktem, że Stal Sanok, to zespół z piątej klasy rozgrywkowej, i od aspirującej do wygrania Ekstraklasy Legii wszyscy wymagamy wysokich zwycięstw nad takim rywalem. Jednak nie można zapominać, że w środku tygodnia między dwoma ligowymi kolejkami, Urban dał odpocząć swoim najlepszym piłkarzom, desygnując do gry "drugi garnitur". Jego cel został osiągnięty - jest zwycięstwo i zapewne awans do kolejnej rundy, a przy tym nie zmęczyli się podstawowi gracze.
Cała sytuacja dla jednych może wydać się śmieszna, a dla innych niezwykle istotna. Jeszcze inni uznają ją za niewartą poświęcenia czasu na napisanie tego tekstu. Tym bardziej, że Legia ma wiele innych kłopotów, a jeśli się spojrzy wyłącznie na samą grę, a nie wynik, to nie wygląda to tragicznie. Tak, czy inaczej, zapewne przy okazji następnego meczu przy Łazienkowskiej możemy spodziewać się kolejnej "odpowiedzi" ze strony kibiców w tym korespondencyjnym sporze z trenerem. Co z tego wyniknie z przyszłości? Być może nic, ale jedno jest pewne - Legii kolejny konflikt wewnętrzny jest zupełnie niepotrzebny i głupotą obu stron jest dolewanie przysłowiowej oliwy do ognia.