Polskie żądła. Lewandowski wśród najlepszych napastników świata

Materiały prasowe
Materiały prasowe

W 2006 r. podstawowymi piłkarzami reprezentacji Polski byli Grzegorz Rasiak i Marek Saganowski, którzy przez całą karierę zdobyli w kadrze łącznie 13 bramek. 10 lat później doczekaliśmy się najbardziej bramkostrzelnego tercetu napastników w Europie.

Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika i Łukasza Teodorczyka zazdroszczą nam wszystkie nacje bez wyjątku! Aby rozwikłać tajemnicę tej niezwykłej metamorfozy, poprosiliśmy o opinię napastników, którzy zachwycali kolejne pokolenia kibiców w drugiej połowie XX wieku.

- W życiu są lata chude i są lata tłuste, a futbol nie jest tu żadnym wyjątkiem. I Rasiak, i Saganowski mieli inną drogę kariery niż Lewandowski, Milik oraz Teodorczyk. Grzegorz wyjechał za granicę dopiero w wieku 25 lat, a Marek - nie licząc epizodów w Feyenoordzie i HSV - w wieku 27 lat. Ani jeden, ani drugi nigdy faktycznie nie mieli tak znaczącej roli w kadrze jak obecnie mają Lewandowski czy Milik. O Robercie i Arku śmiało można powiedzieć, że stanowią obecnie kręgosłup drużyny narodowej. W przypadku Rasiaka i Saganowskiego nigdy tak nie było. Oni cały czas walczyli o miejsce w reprezentacji i nie zdołali sobie wypracować statusu jej liderów - zwraca uwagę Dariusz Dziekanowski, 63-krotny reprezentant Polski i strzelec 20 goli (w latach 1981-90).

Jego słowa potwierdza Andrzej Juskowiak, król strzelców turnieju olimpijskiego w Barcelonie w 1992 roku. - Doczekaliśmy się generacji bardzo dobrych zawodników, którzy poradzili sobie z ułożeniem swoich karier. Nasi reprezentacyjni napastnicy świetnie wykorzystali to, na co pracowali od małego, ale jest wiele rzeczy, które pomogły im na wcześniejszym etapie. Ich obecne popisy strzeleckie to niejako efekt końcowy. W dodatku najlepszy, jaki tylko można sobie wyobrazić. Zwłaszcza Robert Lewandowski w tej chwili prezentuje w kadrze najwyższy europejski poziom. Eksplozja jego umiejętności nie przyszła jednak nagle - mówi "Jusko", zdobywca 13 bramek w 39 meczach pierwszej reprezentacji (lata 1992-99).

Z uznaniem o swoich następcach w kadrze wypowiada się także Włodzimierz Lubański, który swoimi występami w Biało-Czerwonych barwach czarował w latach 1963-80. - Po latach posuchy wreszcie przyszedł dobry okres dla polskiego piłkarstwa. Wspomniani zawodnicy w naturalny sposób przechodzili do coraz lepszych klubów i w końcu przełożyło się to na ich występy w reprezentacji. Teraz są to już zawodnicy europejskiego formatu, a może nawet i światowego - przyznaje były gracz Górnika Zabrze, Lokeren i Valenciennes. - Wszystko zaczyna się od talentu. Później musi on być poparty ciężką pracą i olbrzymim zaangażowaniem. Zawodnik musi też mieć trochę szczęścia i trafić do takiego klubu, gdzie może swoje umiejętności w pełni pokazać. Lewandowski, Milik i Teodorczyk odgrywają w swoich obecnych klubach bardzo ważne role i potem przekłada się to również na ich poczynania w kadrze - dodaje.

ZOBACZ WIDEO Sevilla - Real. Znakomita końcówka gospodarzy (zobacz skrót) [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Na regularność strzelecką Lewandowskiego, Milika i Teodorczyka składa się wiele czynników. Od trenerów, z którymi współpracowali i z którymi współpracują, przez kolegów wypracowujących sytuacje, po etapy rozwoju, na którym znajdowały się i znajdują ich kluby. Wystarczy wspomnieć, że Borussia Dortmund, gdy przeniósł się tam "Lewy", była w okresie budowania od nowa swojej piłkarskiej tożsamości. I Robert niejako wzrastał wraz z całym klubem. Nie należy też lekceważyć coraz lepszej selekcji i coraz lepszego szkolenia w polskich klubach. To także przyczyniło się do tego, że mamy aktualnie tak dobrą reprezentację jako zespół i tak dobrych indywidualnie zawodników - analizuje Juskowiak, którego do dzisiaj z sentymentem wspominają fani Lecha, Sportingu Lizbona, Olympiakosu Pireus, Borussii Moenchengladbach czy VfL Wolfsburg. – Osiągnięcia naszego tercetu snajperów trzeba docenić tym bardziej, że na świecie nie ma teraz wcale wielu napastników, których z ręką na sercu można nazwać gwiazdami największego formatu. Kiedyś nawet powiedziałem, że rasowi atakujący to gatunek trochę już na wymarciu. Na szczęście nie do końca okazało się to prawdą - dodaje.

"Lewy" z Miroslavem Klose – najlepszym strzelcem Mistrzostw Świata i reprezentacji Niemiec. Razem  prezentowali w Monachium najnowsze Hypervenom 3 (fot. Nike.com)
"Lewy" z Miroslavem Klose – najlepszym strzelcem Mistrzostw Świata i reprezentacji Niemiec. Razem prezentowali w Monachium najnowsze Hypervenom 3 (fot. Nike.com)

Co znamienne, Lewandowski już jest zdecydowanym liderem w klasyfikacji strzelców goli w meczach o punkty reprezentacji Polski. Ma na koncie 27 trafień, czyli o sześć więcej od Lubańskiego i o osiem od Grzegorza Laty. W tym roku Lewandowski może również zostać najskuteczniejszym zawodnikiem w całej historii polskiej kadry. Jego dotychczasowy dorobek to 42 bramki, czyli o trzy mniej od Laty i o sześć mniej od Lubańskiego. Warto przy tym zauważyć, że "Lewy" zaczął strzelać w narodowych barwach w 2008 roku, co oznacza, że pozycję reprezentacyjnego snajpera wszech czasów może osiągnąć już po dziewięciu latach grania. Tymczasem Lubański na skompletowanie swoich 48 goli potrzebował 17 lat, a Lato - 13. Owszem, obecnie kadra gra więcej meczów niż kiedyś, ale i tak regularność asa Bayernu robi wrażenie. Lepszą skutecznością (liczoną jako stosunek liczby goli do liczby rozegranych spotkań) w reprezentacyjnej koszulce spośród 20 najlepszych strzelców – na przestrzeni już blisko prawie stu lat - mogą pochwalić się jedynie: Lubański (48 do 75 - 64 proc.), Ernest Pohl (39 do 46 - 85 proc.), Gerard Cieślik (27 do 45 - 60 proc.), Ernest Wilimowski (21 do 22 - 96 proc.) i Józef Nawrot (16 do 19 - 84 proc.). Czyli gracze wyróżniający się w jakże już odległych piłkarskich epokach…

- Możemy się tylko cieszyć, że mamy teraz zawodników - nie bójmy się tego powiedzieć - wybitnych, którzy wyróżniali się w polskiej lidze, ale których w pełni ukształtowały dopiero występy w klubach zagranicznych. "Lewy" wyemigrował z kraju jako 22-latek, a Milik jeszcze wcześniej, bo już jako 19-latek. I dziś obaj są wymieniani w gronie najlepszych napastników Starego Kontynentu – mówi Dziekanowski, były gracz między innymi Gwardii, Widzewa, Legii, Celtiku oraz Bristol City. - Lewandowski jest wzorem nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jego historia jest świetnym przykładem na to, w jaki sposób można prowadzić karierę bez żadnych upadków, jak dbać o siebie i o swój wizerunek. „Lewy” jak na gwiazdę największego formatu przystało, nigdy nie ma dosyć sukcesów. Co chwila wyznacza sobie nowe cele i konsekwentnie pracuje nad ich realizacją. Umie przy tym odnaleźć się w nowych sytuacjach i kolejnych klubach, gdzie wymagany jest najwyższy poziom sportowy i największy profesjonalizm.

"Dziekan" podkreśla też, że Lewandowski, Milik i Teodorczyk robią teraz wspaniałą reklamę całej polskiej piłce. - Dzięki nim ogólne spojrzenie na polskich zawodników jest zupełnie inne niż jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. W zachodnich klubach zrozumieli, że na piłkarzu z Polski też można zrobić świetny biznes i zyskać miliony euro - zaznacza przewodniczący Klubu Wybitnego Reprezentanta. Branżowy portal Transfermarkt wycenia "Lewego" na astronomiczną kwotę 75 milionów euro. Ale w jego kontekście głośno także jest o wartości reklamowej.

Amerykański koncern Nike, potentat w dziedzinie produkcji sprzętu sportowego, postanowił przeprowadzić wspólnie z Polakiem design i promocję najnowszego modelu butów Hypervenom 3. Lewandowski brał udział w pracach właściwie od początku - znacznie przyczyniając się do konstrukcji buta, który odpowiadać ma na jego piłkarskie potrzeby. Przed oficjalną premierą, by wybrać najlepsze rozwiązanie, projektanci wykonali 200 prototypów. Prace nad tworzącą podeszwę płytką Hyper-reactive trwały 6 lat. Efekt ułatwia gwałtowne zatrzymania i zmiany kierunku ruchu. Korki przeznaczone dla najlepszych napastników globu dają odczucie miękkości podczas wolnego kontaktu z piłką, jednocześnie aktywując większą sztywność podczas bardzo szybkiego uderzania, aby umożliwić pewny strzał.

W kampanii reklamowej to właśnie Polak "poprowadzi" drużynę napastników, którą tworzą m.in. Edinson Cavani, Harry Kane, Gonzalo Higuain i Marcus Rashford. Choć mówi się, że "buty nie grają", to jednak każdy piłkarz przyznaje, że stanowią one niezwykle istotny element przygotować do każdego meczu. W podobnym tonie wypowiadał się podczas premiery Hypervenom 3 w Monachium Lewandowski. W rozmowie z dziennikarzami przyznawał, że najważniejszą cechą piłkarskiego obuwia jest właśnie pewność - szybkiego zwrotu, nagłego zatrzymania czy mocnego uderzenia. Może właśnie dlatego, w nowych Hypervenom 3 zagrają również Milik i Teodorczyk - najlepsi napastnicy naszej reprezentacji. Co z racji choćby na kolorystykę, z pewnością rzuci się w oczy widzom kolejnych meczów naszej reprezentacji.

Nowe Hypervenom 3. Buty dla najlepszych napastników, które powstały przy udziale Roberta Lewandowskiego (fot. Nike.com)
Nowe Hypervenom 3. Buty dla najlepszych napastników, które powstały przy udziale Roberta Lewandowskiego (fot. Nike.com)

Tylko jedna porażka drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę w całym 2016 roku (towarzyska z Holandią 1:2 przed Euro) to w dużej mierze zasługa zabójczej skuteczności "Lewego" i jego partnerów z formacji ataku. To swoista nowość dla polskiego kibica, przyzwyczajonego raczej do tego, że sukcesy zapewniała ostatnio głównie dobra gra bramkarzy albo całego bloku defensywnego. Mało tego, 2017 rok reprezentacja Polski zaczęła na 15. miejscu w rankingu FIFA – najwyżej w historii. Dziś nikt już też nie pyta, czy biało-czerwoni zagrają na najbliższych mistrzostwach świata, ale raczej zastanawia się, w której kolejce spotkań zapewnią sobie upragniony awans na przyszłoroczny turniej w Rosji. O ogromnym kroku naprzód świadczy też fakt, że dekadę temu za miejsce Polaka w drugiej dziesiątce najlepszych zawodników roku w Europie pewnie wielu fanów nad Wisłą dałoby się pokroić. Tymczasem teraz, kiedy ogłaszano wyniki najważniejszych rankingów, słychać było powszechne rozgoryczenie, że "Lewy" sklasyfikowany został zbyt nisko (w plebiscycie FIFA był 12., w głosowaniu pod egidą France Football - 16., a zestawieniu hiszpańskiej Marki - 15.)…

Choć akurat w tej ostatniej kwestii nasi eksperci mają podzielone zdania. - Pamiętajmy, że wszelkiego rodzaju plebiscyty są oparte nie tylko na osiągnięciach klubowych, ale też i na postawie danego zawodnika na najważniejszych imprezach. A Lewandowski niestety nie rozegrał dobrych mistrzostw Europy we Francji. Grał przeciętnie, a momentami nawet słabo. I to z pewnością miało wpływ na późniejsze oceny - uważa 70-letni obecnie Lubański. Z kolei Dziekanowski i Juskowiak twierdzą, że kapitan reprezentacji Polski powinien uplasować się znacznie bardziej eksponowanym miejscu. – Podzielam opinie, że Robert powinien być wyżej. Myślę, że postawą w Bayernie i w reprezentacji zasłużył na to, aby być w czołowej piątce - przekonuje pierwszy z nich. - Moi znajomi z zagranicznych klubów z podziwem patrzą na to, co wyprawiają nasi napastnicy. Z największym uznaniem wypowiadają się oczywiście o "Lewym". I to nawet pomimo tego, iż Robertowi na Euro do pełni szczęścia zabrakło jeszcze kilku bramek. Jego statystyki na turnieju we Francji nie były może zachwycające, ale kto oglądał mecze, ten wie, jaką pracę Lewandowski wykonywał na rzecz drużyny - przypomina drugi. Trudno również nie zgodzić się ze zdaniem Juskowiaka, że zawodnicy, którzy uplasowali się przed "Lewangolskim", wcale nie zrobili oszałamiającego wrażenia. - Gdybym samemu miał układać ranking za 2016 rok, "Lewy" na pewno znalazłby się czołowej piątce. Wcześniej Robertowi brakowało dobrej gry w reprezentacji, ale teraz poszło to w bardzo dobrym kierunku i nic nie zapowiada, aby sytuacja miała się zmienić - twierdzi.

Wydać się może także, że reprezentacja Polski może z nadzieją patrzeć w przyszłość. - Tak naprawdę każdy z napastników reprezentacji młodzieżowej może niebawem dołączyć do tej wielkiej trójki. Wzajemna konkurencja napędza ich w rozwoju i dzięki niej nikt nie może spocząć na laurach, żeby nie wypaść z obiegu. A proszę mi wierzyć, to też jest utalentowana generacja. Najbliżej stałego miejsca w seniorskiej kadrze wydaje się być Mariusz Stępiński. To jest już prawie całkowicie ukształtowany zawodnik, któremu potrzeba jeszcze nieco takiej ogłady i regularności w dorosłej piłce. Był już na Euro 2016, posmakował klimatu wielkiej imprezy i mógł z bliska podglądać w akcji Lewandowskiego i Milika. Mówiąc inaczej, zdobył już sporo bezcennego doświadczenia - opowiada Juskowiak, który w kadrze do lat 21 jest odpowiedzialny właśnie za zajęcia z napastnikami. - Dawid Kownacki to z kolei chłopak, który ma bardzo duże możliwości. Jest szybki, potrafi walczyć i zaryzykuję twierdzenie, że ze wszystkich naszych młodzieżowców jest najbardziej wszechstronnie przygotowany do tego, aby zrobić dużą karierę. Jeśli tylko będą go omijały kontuzje, to będzie mu łatwiej pokazać cały potencjał. Adam Buksa nie grał dużo w ostatnim czasie, ale przejście z Lechii Gdańsk do Zagłębia Lubin było jego dobrym ruchem, bo tam może się teraz naprawdę rozwinąć. Nie zdziwię się, jeśli w krótkim czasie dołączy do grona najlepszych napastników ekstraklasy, a później reprezentacji. A jest przecież jeszcze Krzysztof Piątek, który dobrze wpasował się do ekipy Cracovii. Najważniejsze, aby cała czwórka miała teraz możliwość regularnej gry, bo tylko w ten sposób mogą dojrzeć piłkarsko - nie kryje 46-latek.

Komentarze (0)