Trenerskie osobowości na ławce, konstelacja gwiazd na boisku - przed nami hit Manchester City - Chelsea

PAP/EPA / EPA/PETER POWELL
PAP/EPA / EPA/PETER POWELL

Czasem określenie "starcie gigantów" bywa nadużywane, ale w przypadku meczu Manchesteru City z Chelsea nie ma o tym mowy. Przed nami zderzenie dwóch drużyn dysponujących największym potencjałem w Premier League.

Obecnie obu sobotnich rywali dzieli w tabeli zaledwie jeden punkt, przy czym The Blues są liderem, a ekipa Pepa Guardioli zajmuje 3. miejsce. Londyńczycy grają ostatnio stabilniej, bo w lidze wygrali aż siedem spotkań z rzędu, tracąc zaledwie jedną bramkę. Obywatelom tak znakomitej serii wypracować się nie udało, bo w analogicznym okresie wywalczyli tylko trzy zwycięstwa, a w pozostałych meczach padły trzy remisy i jedna porażka.

Pep Guardiola vs Antonio Conte

Oba kluby zatrudniły przed sezonem nowych menedżerów i dwie trenerskie osobowości. Wydaje się, że na obecnym etapie większe piętno na swoim zespole odcisnął Antonio Conte, który modelowo zareagował na porażki z Liverpoolem (1:2) i Arsenalem (0:3), zmienił ustawienie na 3-4-3 i od tego momentu jego drużyna wygląda jak maszyna do wygrywania.

Imponująca jest też stabilizacja The Blues. Sześć ostatnich spotkań Premier League londyńczycy rozpoczynali w takim samym składzie i za każdym razem ta taktyka w pełni się sprawdzała. Gol stracony w pojedynku z Tottenhamem (2:1) był zresztą pierwszym od 24 września (wtedy odbyła się wspomniana konfrontacja z Kanonierami).

Pep Guardiola tak stały w swoich wyborach nie jest, bo w ostatniej potyczce z Burnley FC (2:1) dokonywał zmian zarówno w obronie, jak i w ofensywie. Inna sprawa, że The Citizens nie mają komfortu podobnego do Chelsea, bo występują w Lidze Mistrzów i ich terminarz jest zdecydowanie bardziej napięty.

ZOBACZ WIDEO Arsenal odpadł z Pucharu Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu z Southampton [ZDJĘCIA ELEVEN]

Aktualna forma przemawia za Chelsea

Siedem wygranych z rzędu - taka seria musi robić wrażenie, ale większym problemem dla Manchesteru City jest monolit w tyłach, jakim charakteryzują się londyńczycy. Dziś wbicie im gola to nie lada wyzwanie - nawet dla dysponującego tak dużym potencjałem rywala.

Chelsea nie jest jednak papierowym faworytem sobotniej potyczki. Nie sprzyjają jej zresztą statystyki. W pięciu minionych sezonach wygrała na Etihad Stadium tylko raz, a w pozostałych przypadkach padł jeden remis i trzy zwycięstwa gospodarzy. Podopieczni Antonio Conte muszą też pamiętać, że w Lidze Mistrzów w Manchesterze poległa ostatnio Barcelona, a to już spory wyczyn Obywateli.

Wyniki w ostatnich tygodniach doskonale zresztą obrazują zespół Pepa Guardioli, który momentami wchodzi na poziom nieosiągalny dla innych angielskich klubów, lecz nie potrafi go utrzymać na dłużej. Chelsea też miała podobne momenty (choćby w wygranym 5:0 starciu z Evertonem), ale na co dzień bardziej bazuje na stabilności połączonej z wyrachowaniem.

Manchester City z większym bogactwem w ofensywie

O ile aktualna forma i wyniki ostatnich meczów każą więcej szans dawać Chelsea, to jeśli spojrzymy na atuty ofensywne obu drużyn, wydaje się, że w tym elemencie nieznaczną przewagę ma ekipa Pepa Guardioli, w której oprócz Sergio Aguero, Raheema Sterlinga czy Nolito (oni grali od początku przeciwko Burnley), olbrzymie zagrożenie stanowią też Kevin De Bruyne, David Silva, Jesus Navas czy Kelechi Iheanacho.

Antonio Conte ma bardzo mocną pierwszą jedenastkę, ale to menedżer The Citizens dysponuje większym polem manewru i w razie jakichkolwiek problemów, szybciej znajdzie ratunek na ławce. Dobrze to zresztą widać na przykładzie napadu obu drużyn. Diego Costa spisuje się znakomicie, ale już Michy Batshuayi nie do końca odnalazł się w Londynie, przez co The Blues nie mają wartościowej alternatywy na tej pozycji.

Co weźmie górę w sobotę? Szaleństwo i finezja Manchesteru City, a może tryby londyńskiej maszyny pożrą kolejnego rywala? Emocji nie zabraknie na pewno.

Źródło artykułu: