Rafał Boguski jest podstawowym zawodnikiem Wisły od niemal dekady. Jeśli tylko był zdrowy, stawiali na niego wszyscy kolejni szkoleniowcy Białej Gwiazdy: Maciej Skorża, Henryk Kasperczak, Robert Maaskant, Tomasz Kulawik, Franciszek Smuda, Kazimierz Moskal, Tadeusz Pawłowski i Dariusz Wdowczyk.
Był ważnym ogniwem świetnej drużyny Skorży, która zdobyła mistrzostwa w latach 2008 i 2009. Dwa lata później, gdy zespół Maaskanta sięgnął po 13. w historii klubu tytuł, sześciokrotny reprezentant Polski leczył kolano. Rehabilitacja zajęła mu blisko dwa lata, ale odkąd w sezonie 2012/2013 wrócił do zdrowia, znów jest ważną postacią zespołu.
Nie ma przypadku w tym, że z jego usług korzystali wszyscy trenerzy Wisły, ale ciężka praca, którą wykonywał dla zespołu, przechodziła niezauważona. Z kolei gdy Wiśle nie szło, dla kibiców stawał się kozłem ofiarnym. Cichy, nieco wycofany, sprawiający wrażenie nieśmiałego piłkarz był łatwym celem dla kibiców, ale też dla części dziennikarzy.
Jeszcze kilka miesięcy temu kibice Wisły kwitowali jego występy gwizdami, a teraz nagradzają go owacją na stojąco. Nie może być jednak inaczej, skoro w dwóch ostatnich domowych meczach Boguski ustrzelił dwa hat-tricki. Jego bramki dały Wiśle zwycięstwa z Górnikiem Łęczna (3:2) i Arką Gdynia (5:1). Do tego w tym drugim spotkaniu dołożył jeszcze asystę przy golu Pawła Brożka.
ZOBACZ WIDEO Efektowna wygrana zespołu Glika. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Jego łączny dorobek w rundzie jesiennej to siedem goli i dwie asysty - nigdy wcześniej nie miał tak dobrych statystyk, choć występował przecież w drużynie, która zdobywała mistrzostwo Polski. Wtedy jednak był w cieniu innych i pracował na ich splendor, a dziś sam spija całą śmietankę.
- Bardzo cieszymy się z tego, że Rafał znów strzelił trzy gole w jednym meczu. Kto jak kto, ale "Boguś" zasługuje na wszystkie pochwały, które teraz na niego spływają. To jest po prostu profesjonalizm. Gdy zawodnik należycie podchodzi do zawodu, to prędzej czy później odpala z formą. Tak właśnie stało się z "Bogusiem" - mówi kapitan Wisły, Arkadiusz Głowacki.
- Rafał jest osobą bardzo pracowitą, na nic nie zważa - on robi swoje. Tej drużynie jest on bardzo potrzebny. Myślę że czasami jest niedoceniany - dodaje nie bez racji Maciej Sadlok.
A Boguski? Pozostaje skromny: - Kolejny mecz i kolejny hat-trick - jak ja to robię? Sam nie wiem. Gdybym miał receptę na to, żeby co dwa tygodnie zdobywać hat-trick, to byłoby fajnie. Po prostu czasami jak idzie, to idzie i ciężko jest wytłumaczyć takie zjawisko.
Gdy ustrzelił hat-trick w spotkaniu z Górnikiem Łęczna, przyznał, że grał lepsze mecze. Teraz też nie był do końca zadowolony, choć do trzech goli dołożył asystę: - Zawsze są jakieś mankamenty, więc nie uważam, że był to idealny mecz. Zawsze jest coś do poprawy. Było dużo dobrego, ale nie ma co się podniecać, bo tydzień temu przegraliśmy 2:6.