WP SportoweFakty: Chciał pan kiedyś grać w Legii Warszawa?
Łukasz Piszczek: Nie.
[b]
A który wielki polski klub marzył się panu na początku kariery?[/b]
- Górnik Zabrze.
Czyli wtorkowy mecz pana Borussii z Legią to po prostu spotkanie, jak każde inne?
- Kiedy graliśmy pierwszy mecz z Legią w Warszawie na pewno czułem się wyjątkowo. Po długich latach oczekiwania polska drużyna wreszcie dostała się do Ligi Mistrzów i zwyczajnie byłem dumny. My, jako Borussia, cieszyliśmy się, że właśnie na tego rywala trafiliśmy w fazie grupowej. Szkoda, że wtedy Legia była akurat w takim dołku, bo liczyłem na ciekawsze widowisko. Myślę, że takie będzie w Dortmundzie.
Cieszyliście się, bo wiedzieliście, że będzie łatwo?
- Nikt przed pierwszym meczem tego nie wiedział, a już na pewno nikt nie spodziewał się, że wygramy aż 6:0. To w końcu Liga Mistrzów, gdzie każdy daje z siebie jeszcze kilka procent więcej. Mistrzowie Polski przechodzili wtedy jednak wielki kryzys, teraz jest już inny trener i widać zdecydowaną poprawę. Jestem przekonany, że nie będzie już nam tak łatwo, jak w Warszawie.
ZOBACZ WIDEO Media zachwycone Borussią Dortmund. Legię czeka kolejna bolesna porażka?
To nie rozumiem, dlaczego jako Borussia się cieszyliście z wylosowania Legii.
- Bo to coś dobrego dla klubu z Dortmundu - myślę, że w Polsce jest coraz więcej kibiców Borussii. Przez te wszystkie lata, kiedy graliśmy tu we trzech z Robertem Lewandowskim i Jakubem Błaszczykowskim trochę się do tego przyczyniliśmy. Klub nie ukrywa także, że jest otwarty marketingowo na polski rynek.
Spotkał pan kiedyś na swojej drodze trenera Magierę?
- Kiedy grał w Legii, to ja akurat leczyłem kontuzję w Zagłębiu Lubin, ale pamiętam takie spotkanie, kiedy Magiera reprezentował Cracovię. Wszedłem na boisko w 20 minucie i strzeliłem dwa gole. Mam miłe wspomnienia.
W Dortmundzie zauważono to, jak odmienił drużynę?
- Zdajemy sobie sprawę, że to zupełnie inny przeciwnik, niż kilka tygodni temu. Vadis Odjidja-Ofoe czy Miroslav Radović są znacznie lepiej przygotowani. Cała drużyna, przynajmniej fizycznie, prezentuje się bardzo dobrze. To, co Legia pokazała w ostatnich meczach ligowych imponuje, Borussia we wtorek nie będzie już tak dominować, spodziewam się wyrównanego spotkania.
Był pan zszokowany, że klub z Warszawy zremisował 3:3 Realem Madryt?
- Byłem. Podobnie jak cała piłkarska Europa.
Jak w wielkim klubie podchodzi się do takiego meczu, jak z Legią? Analizujecie jej grę tak samo, jak Bayernu, Realu czy Sportingu Lizbona?
- Trener Thomas Tuchel bardzo starannie przygotowuje analizę każdego przeciwnika, czasami mówi mniej, czasami więcej - to jego decyzja. Ale jeśli pyta pan o to czy zlekceważymy rywala, to myślę, że Tuchel akurat nie zna nawet takiego słowa. To wykluczone.
Wstydził się pan za to, co w trakcie pierwszego meczu Legii z Borussią działo się na trybunach w Warszawie?
- Niestety ci ludzie nie dorośli widocznie do tego, by uczestniczyć w takich rozgrywkach, jak Liga Mistrzów. Nawet, jako kibice.
Kierownictwo Borussii było jednak zachwycone przyjęciem w Warszawie. Długo musiał pan tłumaczyć kolegom, co tak naprawdę się stało?
- Prezesom i piłkarzom wszystko się podobało. Nie ma co ukrywać, że stolica Polski i Legia ciągle idą do przodu, ale bijatyka na trybunach trochę zepsuła ten obraz. Paru kolegów pytało mnie o co chodzi... Co miałem im odpowiedzieć? Niestety takie rzeczy czasami się jeszcze u nas zdarzają, ale mam nadzieję, że już się nie powtórzą. Zamknięcie stadionu na mecz z Realem było dla polskiego klubu zapewne olbrzymią karą.
Rozmawiał w Dortmundzie
Michał Kołodziejczyk