To była wściekłość. Gdy latem 2001 roku Dennis Wise opuszczał Stamford Bridge kibice Chelsea Londyn wiedzieli, czyja to zasługa. Legendarny pomocnik, uwielbiany przez fanów kapitan zdecydował się na ten krok po 11 latach ze względu na decyzje szkoleniowca, który nie widział dla doświadczonego piłkarza miejsca w drużynie.
To właśnie Claudio Ranieri stał się obiektem krytyki kibiców Chelsea. A że wyniki drużyny nie były najlepsze, domagano się jego dymisji. Włoch przetrwał trudny czas, a w sobotę wróci na Stamford Bridge w roli trenera mistrza Anglii. I choć nie święcił z The Blues triumfów, nie zdobył mistrzostwa Anglii, obecnie jest wspominany tam bardzo ciepło. Przez tych samych fanów, którzy 15 lat temu szykowali dla niego taczkę.
Czas leczy rany. Ranieri spędził w Chelsea cztery sezony i choć drużyna miewała w swojej historii lepsze okresy niż lata 2000-2004, to nie brak opinii, że to Włoch przyszykował drużynę swojemu następcy i miał wielki udział w tym, że pod wodzą Jose Mourinho zespół zdobył pierwsze od 50 lat mistrzostwo kraju.
To on sprowadził z West Hamu Franka Lamparda, który w ciągu kolejnej dekady stał się legendą klubu. To on jako pierwszy zaufał Johnowi Terry'emu i przekazał mu kapitańską opaskę. Wprowadził do drużyny piłkarzy, którzy stali się ikonami Chelsea.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Krychowiak: za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o stylu
Jego relacje z piłkarzami były doskonałe. Dowód? Gdy ogłoszono, że po sezonie 2003/2004 zakończy swój pobyt w Londynie, piłkarze z własnej woli utworzyli mu pożegnalny szpaler, dziękując za wspólną pracę. - To był być może najpiękniejszy moment w mojej karierze - mówił później.
Co ciekawe, gdyby nie Claudio Ranieri, być może nigdy nie byłoby mistrzostw kraju, Pucharu Ligi Mistrzów i innych "mniejszych" sukcesów, jak choćby wygranie Ligi Europy. Gdyby nie włoski szkoleniowiec, na Stamford Bridge mógłby nigdy nie zawitać ze swoimi pieniędzmi Roman Abramowicz. Rosjanin myślał poważnie o zainwestowaniu w klub, jednak miał jedno żądanie - gra w Lidze Mistrzów.
A w końcówce sezonu 2002/2003 Chelsea nie była jeszcze pewna występów w LM. O wszystkim decydował mecz ostatniej kolejki z Liverpoolem. Awans do tych elitarnych rozgrywek dawało tylko zwycięstwo. 11 maja to właśnie Ranieri siedział na ławce The Blues, gdy Ci pokonali LFC 2:1. Kto wie czy w przypadku niekorzystnego rezultatu rosyjski miliarder nie zdecydował się na wejściu w futbol, a Chelsea nadal nie miałaby sponsora i wielomilionowe długi.
Chyba po latach wszystkie te kwestie dotarły do kibiców. W maju tego roku, gdy zmierzające po mistrzostwo Leicester City przyjechało do Londynu, Ranieri został niezwykle ciepło przywitany przez fanów. - Bardzo dziękuję wszystkim, to był dla mnie wyjątkowy moment - mówił później wzruszony szkoleniowiec.
Teraz Lisy są już aktualnym mistrzem Anglii i w sobotnie popołudnie zagrają na boisku Chelsea w ósmej kolejce Premier League. Kto wie, czy to właśnie Ranieri i jego piłkarze... nie pogrzebią aktualnego trenera The Blues. Choć to dopiero początek sezonu, w angielskiej prasie pojawiły się informacje, że Antonio Conte może zakończyć pracę z drużyną szybciej, niż ktokolwiek by mógł przypuszczać.
W tym momencie prowadzony przez niego zespół zajmuje siódme miejsce w tabeli. I choć strata do prowadzącego Manchesteru City nie przybrała jeszcze drastycznych rozmiarów (tylko pięć punktów), to gra jego piłkarzy, nawet w zwycięskich meczach, była daleka od zachwycającej. - To nonsens - skomentował krótko rzecznik prasowy The Blues.
Tak czy inaczej, porażka z Lisami mogłaby poważnie naruszyć fundamenty pod Stamford Bridge. W tym sezonie przegrali już z Liverpoolem, doznali klęski z Arsenalem. Czy teraz Chelsea dobije ich były trener?