O pierwszych 20-30 minutach meczu z Arką Gdynia piłkarze Białej Gwiazdy będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Podopieczni Dariusza Wdowczyka byli rozkojarzeni, popełniali proste błędy, co skrzętnie gospodarze z Trójmiasta.
Fatalnie prezentowała się krakowska defensywa. Przy pierwszym golu błąd popełnił Petar Brlek, z kolei przy drugiej bramce nie popisali się Adam Mójta i Michał Miśkiewicz, który nie złapał prostej piłki.
- Nie tak to miało wyglądać. Fatalnie zaczęliśmy mecz. Popełnialiśmy proste błędy, które kosztowały nas wygraną - mówi Maciej Sadlok, jeden z trójki środkowych obrońców Białej Gwiazdy.
- Arce urosły skrzydła i później trudno było nam cokolwiek zrobić. Co prawda w drugiej połowie staraliśmy się, byliśmy bardziej zaangażowani i zdeterminowani, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Trudno zniwelować dwubramkową stratę - podkreśla Sadlok.
ZOBACZ WIDEO Jacek Laskowski: Może być powtórka z Atlanty (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Widać, że krakowianie cały czas uczą się gry w systemie 3-5-2, który preferuje Dariusz Wdowczyk. - Tak szybko z tego ustawienia nie zrezygnujemy - przyznaje opiekun Wisły.
Można spodziewać się tego, że w kolejnym meczu do gry wrócą już Richard Guzmics i Arkadiusz Głowacki, którzy spotkanie z Arką oglądali z perspektywy ławki rezerwowych.
Krakowianie okazję do rehabilitacji otrzymają w następną sobotę. Ponownie zagrają w Trójmieście. Tym razem rywalem będzie Lechia Gdańsk.
- Musimy przystąpić do meczu bardzo zmobilizowani i skoncentrowani. Kluczem będzie uniknięcie prostych błędów - komentuje obrońca Wisły Kraków.