- Mecz wyglądał tak, że żadna drużynie nie chciała się odkryć. Lech stracił bramkę i trudno, żeby się rzucił i zagroził. Bo wtedy moglibyśmy wyprowadzać kontry - uważa Igor Lewczuk, który na Stadionie Naodowy w finale Pucharu Polski zagrał bardzo solidnie.
- Tak ten mecz wyglądał, do pierwszej bramki. W świadomości zawodnika jest, że to finał, że tego nie da się odrobić w następnym meczu. Wiadomo, że fajnie byłoby wygrać wysoko, stworzyć widowisko, które będzie się wspominało, ale przyjechaliśmy tu w konkretnym celu: Wygrać mecz. I to się udało - komentuje piłkarz Legii Warszawa.
- Dodatkowej motywacji w tym momencie sezonu nie trzeba. Trener zwraca uwagę na te same elementy. Wiadomo, że finał wygląda inaczej. W Warszawie zawsze jest świetne widowisko, racowisko, czasem przesadzone, oprawy. To wszystko robi klimat - mówi.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Malarz: Lech był lepszy? Chyba byli na innym meczu... (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Lewczuk ma już na koncie 4 Puchary Polski. W tym 2 z Legią, po jednym z Jagiellonią i Zawiszą oraz finał z Ruchem Chorzów.
A teraz czeka go mecz sezonu, z Piastem Gliwice. A Legia gra ostatnio w kratkę.
- Mecz meczowi jest nierówny. Ale z Piastem gramy u siebie i to nam tylko może pomóc. Wiemy, że to będzie trudne. Albo wóz, albo przewóz. Kolejny "finał Pucharu". Ale trudno porównywać te zespoły. To zupełnie inne zespoły - stwierdza piłkarz.