Kolejny "plastikowy klub" krok od Bundesligi. RB Lipsk zamierza podbić Europę

AFP / ROBERT MICHAEL / AFP / ROBERT MICHAEL / AFP
AFP / ROBERT MICHAEL / AFP / ROBERT MICHAEL / AFP

Nie mają tradycji, są za to obrzydliwie bogaci i nie cofną się przed niczym. RB Lipsk jest tylko krok od Bundesligi. Choć awansu jeszcze nie osiągnięto, klub już teraz wyznaczył kolejny cel: podbój Europy.

Bayern Monachium wreszcie dorobił się prawdziwego konkurenta na krajowym podwórku. Do niedawna nikt w Niemczech nie był tak bardzo znienawidzony jak bawarski gigant. Ciągłe podbieranie najlepszych piłkarzy z innych klubów i zgarnianie większości trofeów zrobiło swoje. Teraz fani innych drużyn mają nowego wroga: to RB Lipsk.

Dla rdzennych kibiców ten klub jest uosobieniem zła. Dewaluacją wszystkich wartości, jakie niesie za sobą sport. To szkodliwy dla środowiska piłkarskiego twór. Zupełnie jak plastikowa butelka. Właśnie sztuczność razi ludzi najmocniej. Dlatego mecze z udziałem lipskiej drużyny są regularnie oprotestowywane. Pod stadionem wylano 20 litrów oleju roślinnego, a rywali do sparingów trzeba było szukać ponownie. Kibice naciskali, by z "Bykami" po prostu nie grać.

Założono też specjalną stronę, za pośrednictwem której informowano o każdej akcji przeciwko RB Lipsk. Jej myśl przewodnia brzmiała: "Dla nich to marketing", dla nas sens życia". - Można powiedzieć, że rozwój tej drużyny jest niebezpieczny. Bundesliga składa się między innymi z takich klubów jak VfL Wolfsburg czy TSG 1899 Hoffenheim. Co pokażemy za granicą, jeśli nie będziemy mieli zespołów z tradycją? - pyta retorycznie Ulrich Hesse, autor książki "Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej".

ZOBACZ WIDEO Szymon Pawłowski: Puchar Polski? Do trzech razy sztuka! (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Promocja poprzez sport

Niewiele obchodzi to firmę Red Bull, która od wielu lat stawia na promocję poprzez sport. Logo koncernu produkującego napoje energetyczne zobaczyć można niemal wszędzie. W wyścigach samochodowych, sportach narciarskich, popisowych lotach, a nawet skoku ze stratosfery. Piłka nożna jest tylko jednym z elementów ekspansji. Teraz cel to podbicie niemieckiej Bundesligi, a następnie piłkarskiej Europy.

Założona w 2009 drużyna piłkarska początkowo miała nazywać się Red Bull Lipsk. Przeszkodą były jednak niemieckie przepisy. DFB wyraźnie zabrania reklamowania sponsora w nazwie. Wyjątek stanowi między innymi Bayer Leverkusen, który jest po prostu klubem zakładowym. Niemcy mają fioła na punkcie tradycji. Dlatego Bayer - by być bardziej dumnym - przed "Leverkusen" wepchnął numer 04. Symbolizuje on rok założenia (1904).

Herb RB Lipsk do złudzenia przypomina logo Red Bulla. Barwy również znane są z puszek napoju energetycznego. Maskotką jest oczywiście byk, a stadion nazywa się "Red Bull Arena". Zaś na rygorystyczne prawo wymyślono obejście. Oficjalnie drugoligowiec to RasenBallsport Leipzig. W wolnym tłumaczeniu: Sport Piłkarski Na Trawniku Lipsk. Teraz chyba nikt nie dziwi się protestującym.

Wielkie plany

Oczywiście, twór ma też swoje plusy. Z pewnością podniesiony zostanie poziom rozgrywek. RB już w 2. Bundeslidze mógł pozwolić sobie, by wydawać na transfery pojedynczych piłkarzy nawet osiem milionów euro. Właśnie za tyle ściągnięto wielki talent Werderu Brema, Daviego Selke.

- Naszym schematem transferowym jest ściąganie najlepszych piłkarzy. Gdybyśmy awansowali do elity wcześniej, kupilibyśmy Andre Schuerrle od 1. FSV Mainz 05 albo wyciągnęli Marco Reusa z Borussii Moenchengladbach - mówił niedawno trener i dyrektor sportowy RB, Ralf Rangnick.

Szczebel wyżej rozmachu im nie braknie. Niedawno okazało się, że do 30 kwietnia obowiązuje klauzula w kontrakcie bramkarza Bayeru Leverkusen, Bernda Leno. Dzięki niej kandydat do bycia numerem dwa w reprezentacji Niemiec mógłby zostać ściągnięty za 18 milionów euro. Kupnem Leno zainteresowane były przede wszystkim dwa kluby: Tottenham Hotspur oraz oczywiście RB Lipsk. "Byki" zabiegają również o transfer Shkodrana Mustafiego, innego gracza z kadry Joachima Loewa.

Jeśli chodzi o zaplecze, tutaj wszystko jest perfekcyjne. Baza treningowa kosztowała 33 miliony euro. Oprócz boisk, wybudowano halę, baseny, trzy saumy i komorę do regeneracji.

Właściciel Red Bulla, Dietrich Mateschitz nie ukrywa, że jego celem nie jest tylko gra w Bundeslidze. Chce ją wygrać. - Kilka lat minie bardzo szybko, a my w końcu to osiągniemy - odgrażał się. Te słowa należy odbierać śmiertelnie poważnie.

Mateusz Karoń

Komentarze (11)
Emiliano
4.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciekawe, ze jakoś rosyjski gaz płynący za Schalke nikomu w Niemczech szczególnie nie przeszkadza. 
avatar
Donald Ansberg
2.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A i tak najlepszy jest Lokomotive Leipzig. :) 
avatar
amen
2.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pod płaszczykiem tradycjonalizmu niektórzy chcieliby zacementować panujący porządek, w ramach którego kluby z jako taką historią mogą skupować piłkarzy, ale mniejsze kluby już nie. Ludziom chyb Czytaj całość
avatar
vanhorne
2.05.2016
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Każdy kiedyś zaczyna, Bayern też miał kiedyś 10 lat, czy to oznacza że jeśli klub ma 100 lat to może wydawać miliony a jeśli ma 10 to nie, durna mentalność. 
avatar
ukladStołeczny
2.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Milioner Pniewy