Złocisto-krwiści nie przegrali w lidze od dziewięciu meczów. Jeśli również w sobotę nie dadzą się pokonać ustanowią klubowy rekord. - Nie patrzymy pod kątem rekordów, najważniejszy jest dla nas mecz z krakowską Wisłą i chcemy pokrzyżować plany trenerowi Wdowczykowi, który zadeklarował, że chce zająć pierwsze miejsce w grupie spadkowej. Chcemy pokazać dobrą piłkę - przekonywał Marcin Brosz.
Gospodarze przystąpią do tego pojedynku bez zawieszonego za kartki Elhadji Pape Diawa. Okazuje się, że lista nieobecnych może być jednak dłuższa. - Mamy swoje problemy, ale teraz wychodzimy na prostą i mam nadzieję, że do meczu będziemy mieli dużą liczbę zawodników do dyspozycji, bo początek tygodnia nie był optymistyczny.
Nieoczekiwanie miejsce Senegalczyka może zająć Dmitrij Wierchowcow. Białorusin, który po urazie kości jarzmowej miał pauzować do końca sezonu jest już do dyspozycji sztabu szkoleniowego. - Jest to jeden z wariantów, bardzo poważnie rozpatrywany. Czy są obawy? Nie jest to mniej ryzykowne niż posłanie do gry kogoś innego - stwierdził Brosz.
ZOBACZ WIDEO "4-4-2": wielki futbol ponownie w Telewizji Polskiej
{"id":"","title":""}
W ostatnich meczach koroniarze próbowali różnych wariantów na skrzydłach. Czy w sobotę może być podobnie? - Mamy kilka opcji gry. Wybór zależy od aktualnej formy piłkarza, od tego ile on da zespołowi jak również od przeciwnika, z którym gramy.
Szkoleniowiec doskonale wie ile znaczą spotkania z Wisłą dla kibiców z województwa świętokrzyskiego. Nie chce jednak budować dodatkowego napięcia. - Najgorsze są przypuszczenia. Musimy wyjść na boisko i zrobić wszystko, żeby osiągnąć sukces. Zdajemy sobie sprawę, że mecz z Wisłą jest tym, do którego musimy się jak najlepiej przygotować, ale wiemy, że w każdym meczu możemy zdobyć punkty i dać radość ludziom.
Biała Gwiazda wystąpi między innymi bez pauzującego za kartki Patryka Małeckiego. Czy brak będącego w formie "Małego" to duże ułatwienie dla kielczan? - Wisła ma dobrych zawodników i w miarę szeroką kadrę, ale nie oznacza to, że przyjadą do Kielc jak po swoje. Mamy swój potencjał i będziemy chcieli pokazać to na boisku - zakończył Marcin Brosz.