Odrodzony Widzew Łódź nie zwalnia tempa, prezes Zbigniew Boniek patrzy

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Zbigniew Boniek
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Zbigniew Boniek

Występujący obecnie na piątym poziomie rozgrywek czterokrotny mistrz Polski pokonał w środę, na oczach sternika PZPN, lidera grupy łódzkiej czwartej ligi. Odbudowa zasłużonego klubu wydaje się zmierzać w dobrym kierunku.

Kibice Widzewa Łódź przeżywali w ostatnich latach wiele ciężkich chwil. Problemy finansowe spychały zasłużoną markę coraz niżej w sportowej hierarchii, aż w 2015 roku doprowadziły do splotu dramatycznych wydarzeń, w konsekwencji których znany, nie tylko w kraju, ale również w Europie, klub zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Widzew doznał druzgocących porażek na dwóch frontach: drużyna nie była w stanie w sportowej rywalizacji utrzymać się na zapleczu ekstraklasy, a będąca jej właścicielem spółka doprowadzona została do upadłości.

Na szczęście w ekspresowym tempie znalazła się grupa osób, które postanowiły zabrać się za straceńczą misję odbudowy klubu i zgłoszenia go do gry już w sezonie 2015/2016. Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Na przełomie czerwca i lipca powstało Stowarzyszenie Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew Łódź, które po zaledwie kilku dniach w swoje struktury przyjął Łódzki Związek Piłki Nożnej. Już w połowie miesiąca Centrala PZPN wyraziła z kolei zgodę, by nowy twór organizacyjny, z uwagi na historyczne zasługi Widzewa, mógł przystąpić do rozgrywek od IV ligi, a nie od A klasy (do której przesunął klub z najniższej w województwie B klasy ŁZPN).

Choć organizacyjnie wszystko szło sprawnie, od momentu zapadnięcia decyzji o starcie na piątym ligowym szczeblu do meczowego debiutu łodzianie mieli zaledwie miesiąc, by drużynę nie tylko ograć, ale przede wszystkim zbudować - od podstaw. Za zadanie to wziął się trener Witold Obarek. Pomocną dłoń w kierunku Widzewa zdecydowali się zaś wyciągnąć znani z gry w RTS jeszcze na szczeblu ekstraklasy: Adrian Budka i Princewill Okachi. Wokół nich udało się w ekstremalnych warunkach zebrać kadrę, która jesienią grała nieźle, ale awansu nie gwarantowała.

ZOBACZ WIDEO Stanisław Czerczesow przed Cracovią: to będzie trudny mecz

{"id":"","title":""}

Wizja budowy i prowadzenia zespołu uległa zmianie, gdy po pierwszej porażce (z rezerwami PGE GKS-u Bełchatów) do dymisji podał się dotychczasowy szkoleniowiec. Zarząd klubu rezygnację przyjął, decydując się jednocześnie na szalony ruch. Pierwszy zespół powierzono bowiem młodemu (niespełna trzydziestoletniemu), ale ambitnemu i zbierającemu dobre opinie w środowisku, Marcinowi Płusce. "Nowa miotła" do zimy musiała przetrwać z ówczesnym stanem kadrowym, ale włodarze klubu od razu rozpoczęli starania o wzmocnienia.

Widzew jesień ligową zakończył na czwartym miejscu ze stratą dziewięciu punktów do lidera. Wynik ten nie satysfakcjonował w Łodzi nikogo, ale sprowadzenie 15 nowych zawodników zwiastowało poważne zmiany w grze zespołu i dawało jasny sygnał rywalom: "awans musi być nasz!". Do drużyny dołączyli znani z występów w najwyższej klasie rozgrywkowej: Mariusz Zawodziński i Kamil Bartosiewicz, a także występujący ostatnio w pierwszoligowej Pogoni Siedlce Przemysław Rodak.

Kompletnie przebudowany zespół potrzebował wiosną czasu, żeby "odpalić", ale punktów jak dotąd nie stracił, wygrywając wszystkie sześć rozegranych w tym roku spotkań. Ostatni mecz potwierdził jednak, że maszyna zaczyna funkcjonować tak, jak powinna. W minioną środę Widzew rozbił bowiem lidera łódzkiej grupy IV ligi - KS Paradyż (4:1). Spotkanie to było wyjątkowe również pod względem organizacyjnym. Wśród prawie 2 tysięcy kibiców, którzy zjawili się na stadionie Szkoły Mistrzostwa Sportowego im. Kazimierza Górskiego w Łodzi, był tego dnia również prezes PZPN, jednocześnie legenda łódzkiego zespołu i polskiej piłki - Zbigniew Boniek.

- Na razie wygląda to dobrze, powiedziałbym nawet, że bardzo dobrze. Trzeba pamiętać, że Widzew powstał na gruzach, w ostatniej chwili zapisał się do rozgrywek i dał sobie radę, natomiast dobrze by było, żeby wszedł teraz do III ligi. To byłby kop, taki bardzo ważny dla wszystkich "power" - zaznaczył sternik piłkarskiej centrali, podkreślając przy okazji, że marka Widzew, wciąż jest jedną z największych w polskim futbolu i powinna szybko wrócić na swoje miejsce, czyli do ekstraklasy.

Zbigniew Boniek w środę przyniósł Widzewowi szczęście (fot. D.A. Sobuń/www.laczynaswidzew.pl)
Zbigniew Boniek w środę przyniósł Widzewowi szczęście (fot. D.A. Sobuń/www.laczynaswidzew.pl)

O tym, że moda na Widzew kiedykolwiek przeminie nie może być zresztą mowy. Klub w IV lidze sprzedał aż 1000 karnetów, a na ich zakup decydowali się nawet kibice przebywający na co dzień z dala od miasta czy kraju, dzięki czemu powstała idea karnetu fundowanego, czyli zakupionego przez fana, który na meczach nie może się pojawiać i oddanego w dyspozycję klubu, przeznaczającego go dla łódzkiej młodzieży.

O tym że włodarze Stowarzyszenia RTS patrzą w przyszłość i inwestują w najmłodszych świadczy też fakt, że ledwo nowy twór powstał z popiołów, od razu przejął pod swoje skrzydła grupy młodzieżowe, których obecnie, mimo raczkowania w piłkarskim świecie i gry na piątym szczeblu ligowym, ma aż 11, a za ich przygotowanie odpowiadają między innymi: Piotr Szarpak, grający w mistrzowskim Widzewie w ostatniej dekadzie XX wieku oraz wspomniany już Przemysław Rodak. Łodzianie walczą również o awans do Centralnej Ligi Juniorów i mają spore szanse na powodzenie tej misji.

- Klub bardzo dobrze robi. To jest jedyna droga. Jak Widzew w przyszłości chce być drużyną to musi inwestować w młodzież, musi bazować na niej, pracować z nią i w końcu wprowadzać do zespołu. To jest najważniejsze - stwierdził Boniek, który niedawno przedstawił piłkarskiej Polsce projekt Pro Junior System, który promować ma właśnie stawianie na młodzież i wiązać się z konkretnymi korzyściami finansowymi dla klubów.

W IV lidze Widzew czeka jeszcze 13 spotkań. Nikt w klubie nie wyobraża sobie, żeby było ich więcej, zwłaszcza że w przyszłym sezonie oddany do użytku powinien być nowy stadion, który pomieści prawie 20 tysięcy kibiców. Odbudowa zasłużonej dla polskiej piłki marki wydaje się więc zmierzać w dobrym kierunku, a droga do elity, choć długa i wyboista, przy dobrych wiatrach może i powinna zakończyć się sukcesem. Łodzianie wciąż są ostatnim polskim klubem, który wystąpił w Lidze Mistrzów, a od tego czasu mija już 20 lat. Czy historia czeka, by to właśnie Widzew przełamał tę fatalną passę?

Zobacz wideo: Milik bohaterem! Heerenveen - Ajax 0:2 (gole)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: