Arkadiusz Aleksander jak wino, wejście smoka snajpera. "Będzie trzeba zmienić numer"

45 minut wystarczyło zawodnikowi Sandecji Nowy Sącz, by strzelić 4 bramki GKS-owi Katowice. Hat-tricka skompletował między 56. i 66. minutą. Pewnie wykonywał rzuty karne i wykorzystywał podania kolegów. - Cieszę się, że forma dopisuje - podkreślił.

Przed rundą wiosenną niespełna 36-letni napastnik zmienił numer na koszulce i wybrał liczbę 56. Właśnie tyle bramek zdobył dotychczas dla biało-czarnych. Po meczu z GKS-em Katowice do kronik będzie trzeba wpisać nowe dane. 4 gole będą miały wpływ też na trykot Arkadiusza Aleksandra.

- Ustaliliśmy przed rundą, że kiedy tylko strzelę bramki, będziemy ten numer zmieniać na kolejny mecz. Nie spodziewałbym się, że będzie to 60. Cieszę się, że forma dopisuje. Żeby zdobyć 4 gole, trzeba trochę szczęścia i pracy całego zespołu.

Wychowanek Zawady Nowy Sącz rozpoczął mecz z GKS-em Katowice na ławce rezerwowych. Po przerwie zmienił Filipa Piszczka i zrobił różnicę. Dwa razy trafił do siatki z linii jedenastego metra, pewnie kończył tez dwie oskrzydlające akcje Sandecji.

Po pierwszej połowie było 0:0 i wydawało się, że to przyjezdni są bliżej szczęścia. - GKS miał groźniejsze sytuacje. Pewnie mecz potoczyłby się inaczej, gdyby Grzegorz Goncerz wykorzystał rzut karny. Tym bardziej chwała Łukaszowi Radlińskiemu za obronienie strzału i utrzymanie nas w grze - zaznaczył Aleksander.

Drużyna z Nowego Sącza miała nieco ułatwione zadanie. Od 59. minuty grała w przewadze po czerwonej kartce dla Alana Czerwińskiego przy wyniku 1:0. - Oba zespoły wyszły nastawione na ogromną walkę, boisko było grząskie, ciężko grało się w piłkę. Cieszę się, że my wypadliśmy w tej konfrontacji lepiej. Sędzia nam pomógł wyrzucając zawodnika GKS-u i potem grało się nam łatwiej - skomentował napastnik Sandecji Nowy Sącz.

Arkadiusz Aleksander ma już na koncie 60 bramek dla sądeckiego klubu. 12 z nich strzelił w tym sezonie. Po 25. kolejce awansował na pozycję wicelidera klasyfikacji snajperów I ligi. Kibice nie wyobrażają sobie, żeby ich ulubieniec skończył latem karierę.

Źródło artykułu: