Zanim tak się jednak stanie, piłkarz musi przebić się do pierwszego zespołu Juergena Kloppa. Na razie rozegrał dwa mecze w juniorach Liverpoolu. Zawodnik ćwiczy na zmianę z drużynami młodzieżowymi (u-18 i u-21) oraz pierwszym zespołem The Reds. Na treningach seniorów pojawia się do trzech razy w tygodniu.
Grabara wspomina swój debiut w szatni Liverpoolu.
- Wszedłem i... tyle. Bez poruszenia. Usiadłem, przebrałem się. Młody chłopak nie wywołuje emocji. Stopniowo poznawałem kolegów, witałem się z nimi. Oni też wiedzą, że dla młodej osoby pierwsze dni w szatni mogą być stresujące. Każdy pomoże kiedy trzeba. Najmłodszy nie musi jednak przygotowywać i nosić sprzętu na trening. Wszystko już na nas czeka. Nosi się ewentualnie wodę - opowiada bramkarz.
Zawodnik imponuje spokojem. Gdy pytamy, czy mecze Premier League robią na nim wrażenie, tylko pomrukuje w słuchawce. Na hasło "gwiazdy drużyny" także specjalnie nie podnosi się mu ciśnienie. Stojąc z boku można odnieść wrażenie, że rozmawiamy z piłkarzem o rozkładzie autobusów, a nie wielkim klubie, w którym się znalazł. Grabara nie okazuje emocji. - Taki był cel, żeby tu przyjechać i robić swoje. Zawsze spokojnie podchodziłem do wielu spraw. Na takiej pozycji trzeba mieć zimną głowę - odpowiada, gdy dopytujemy, czemu jest taki małomówny.
Uczy się języka
Młodzieżowy reprezentant Polski mieszka z angielską rodziną w trzystumetrowym domu na obrzeżach miasta. Ma do dyspozycji sypialnie i łazienkę. W domu musi być przed godziną 22. Do centrum Liverpoolu ma piętnaście minut jazdy samochodem. Na treningi dojeżdża taksówką.
- Rzadko jednak wychodzę, bo po treningach jestem zmęczony. Zgodnie z panującymi w Akademii zasadami, mieszkam w angielskiej "rodzinie zastępczej", która współpracuje z klubem. Myślę, że mamy dobry kontakt. Czasem usiądziemy w salonie, porozmawiamy. Moje "rodzeństwo" jest dorosłe, wyprowadziło się, więc jestem jedynym "dzieckiem" w domu - opowiada piłkarz. Zasady panujące w Anglii poznał na początku. - Wszystko w granicach rozsądku. Dbam o porządek, nie wracam późno do domu. Generalnie rodzina jest w porządku, żyje nam się bezkonfliktowo - rozwija temat.
Bramkarz porównuje angielskie miasto do Katowic. Razem z kolegami z młodzieżowych drużyn Liverpoolu chodzi do szkoły językowej trzy razy w tygodniu. Darmową naukę zapewnił mu klub. - Jeżeli trenuję z pierwszym zespołem, to nie mam zbyt wiele czasu na naukę. Ale plan jest taki, bym przepracował w szkole trzy dni w tygodniu. Niebawem mam egzamin z angielskiego. Zależy mi żeby go zdać - mówi zawodnik.
Liczy na debiut
Bramkarz ma również przypisanego trenera personalnego, z którym ćwiczy w siłowni dwa razy dziennie. - Nagrywa ćwiczenia, później je analizujemy. Mam swój plan zajęć, który zmienia się co miesiąc. Pod względem siłowym robię postęp - zauważa. Piłkarz liczy, że zadebiutuje w drużynie podczas oficjalnego meczu w przyszłym sezonie, na przykład w rozgrywkach krajowego pucharu. - Gdybym nie wierzył, to bym tu nie przychodził - zapewnia.
Zdaniem Grabary treningi bramkarskie w Anglii znacznie różnią się od tych w Polsce. - Kładzie się nacisk na decyzyjność, nie technikę. Nie wykonuję jakichś specjalnych ćwiczeń. Trener oddaje dwadzieścia strzałów, a ja mam nie wpuścić piłki do bramki. Wszystko wychodzi podczas gierek. "Rób co chcesz, ale masz obronić" - działamy w myśl tej zasady. Więcej jest interwencji niż ćwiczeń - porównuje.
Bliższy kontakt nawiązał z innymi bramkarzami. Numerem jeden drużyny jest Simon Mignolet, jego zmiennikami są Danny Ward i Adam Bogdan. - Koledzy udzielą czasem wskazówek, ale nie na zasadzie: "zrób tak, czy inaczej". Każdy kreuje siebie, można dać ewentualnie radę, ale nie pouczać - tłumaczy.
Podczas zajęć z pierwszą drużyną raczej nie ma nic do powiedzenia przy strzałach kolegów. - Niektórzy ściągają pajęczyny codziennie, do mojej bramki wpada niemal wszystko - uśmiecha się Kamil. - Kto najlepiej wykańcza? Zdecydowanie napastnicy - przekonuje.
Celem Barcelona
Grabarę pytamy, dlaczego wybrał właśnie Liverpool. Chciały go także Manchester United i Manchester City. - Liverpool był najkonkretniejszy. Nie kierowałem się sympatią - odpowiada. Zawodnik nie interesował się do tej pory angielską ligą. Jego ulubionym klubem jest FC Barcelona.
- Jestem fanem tej drużyny od dawna. Nie od czasów, gdy Leo Messi zaczął strzelać po pięć goli w jednym meczu. To sezony Ronaldinho, gdy podnosił klub z kolan - wspomina. - Barcelona to moje marzenie i postaram się je spełnić. Moim celem jest gra w tym klubie - kończy zawodnik, który po Jerzym Dudku jest drugim Polakiem w historii Liverpoolu.
Mateusz Skwierawski
Zobacz wideo: Probierz: Narodowy model gry to bardzo dobry projekt