Miało być spokojnie i bez rozmachu. Dwa-trzy uzupełnienia, które poszerzą rotację na pozycjach ofensywnych. Tam były największe braki w rundzie jesiennej. Tymczasem działacze Arki zaszaleli na rynku transferowym i pozyskali czterech piłkarzy.
Pierwszym zawodnikiem, który dołączył do drużyny Grzegorza Nicińskiego, był Yannick Kakoko. Piłkarz podpisał kontrakt do 30 czerwca 2016 roku z opcją przedłużenia. Ostatnio bronił barw innego I-ligowego klubu, Miedzi Legnica.
Kolejnym piłkarzem, który zasilił szeregi Arki był Dariusz Formella. Był to dość zaskakujący ruch, bo wcześniej to nazwisko dość rzadko pojawiało się w kontekście wzmocnienia gdyńskiego zespołu. Dla Formelli jest to powrót do Gdyni po trzech latach przerwy. To właśnie z Arki trafił do Lecha w trakcie zimowej przerwy w sezonie 2012/2013.
Trzecim wzmocnieniem żółto-niebieskich przed rundą wiosenną był Mateusz Szwoch. Zawodnik przywędrował z warszawskiej Legii. To kolejny piłkarz, który w przeszłości z powodzeniem reprezentował barwy klubu z Gdyni.
Najdłużej trwały poszukiwania środkowego napastnika. Na testach przewinęło się aż czterech zawodników (Rimo Hunt, Jan Pawłowski, Adam Nagórski, Jakub Vojtus), ale żaden z nich nie znalazł uznania w oczach Grzegorza Nicińskiego. Spośród tej czwórki tylko Nagórskiemu udało się wpisać na listę strzelców w trakcie jednego ze sparingów. On był blisko Arki, ale ostatecznie angażu nie otrzymał.
Kontrakt z drużyną podpisał za to Gaston Sangoy, 32-letni Argentyńczyk, który jest wychowankiem słynnego Boca Juniors. Zawodnik może się pochwalić bogatym CV. Co prawda ostatnio występował w Katarze, ale wcześniej reprezentował barwy Sportingu Gijon i Apollonu Limassol.
Czy te wzmocnienia sprawiają, że Arka staje się głównym kandydatem do awansu do piłkarskiej ekstraklasy? W Gdyni starają się tonować nastroje.
- Okno transferowe oceniamy jak najbardziej na plus. Zawodnicy, którzy do nas doszli są znani i doświadczeni. Mam nadzieję, że pomogą nam osiągnąć cel, który sobie wyznaczyliśmy jakiś czas temu cel. Interesuje nas dobry wynik. Chcemy, aby drużyna była coraz lepsza, aby spełniła oczekiwania nie tylko nasze, ale także kibiców - mówi Edward Klejndinst, dyrektor sportowy gdyńskiego zespołu.
Grzegorz Niciński będzie miał na wiosnę spore pole manewru.
- Ligi nie wygrywa się 11 zawodnikami, potrzebujemy ponad 20 piłkarzy. Trener może ustalać kadrę meczową zależnie od dyspozycji, kartek, kontuzji. Może układać zespół od tego, jaka jest sytuacja kadrowa czy pod konkretnego przeciwnika. To duże ułatwienie - dodaje Klejndinst.