Policja chroni Radosława Cierzniaka. W środę bramkarz złoży zeznania

Radosław Cierzniak znajduje się pod dozorem policji. A Tadeusz Pawłowski nie może zeznawać w sprawie bramkarza Wisły Kraków, bo został wysłany na przymusowy urlop.

[color=black]Bramkarz Wisły Radosław Cierzniak, który podpisał z półrocznym wyprzedzeniem kontrakt z Legią, od miesiąca znajduje się pod dozorem policji.

Wszystko zaczęło się od incydentu na lotnisku w Krakowie. W połowie lutego zawodnik wracał z pierwszą drużyną z zimowego zgrupowania w Turcji. W Polsce czekała już grupa kibiców Wisły. Klub poinformował jednak policję, że może dojść do nieprzyjemnej sytuacji. Przyjechali funkcjonariusze kryminalni, którzy rozproszyli fanów "Białej Gwiazdy".

Po tym zajściu piłkarz dostał zalecenie od Komendy Głównej Policji w Krakowie, by ze względów bezpieczeństwa nie wychodzić z domu bez "opieki". Od miesiąca Radosław Cierzniak wychodzi z domu tylko na treningi, a każde jego zajęcia [/color]obserwuje nieoznakowany patrol policji. Funkcjonariusze sporządzają raport, czy danego dnia coś się wydarzyło. Sprawą zainteresowała się nawet brytyjska telewizja BBC.

Zesłanie do rezerw, wezwanie do Krakowa

Trener Tadeusz Pawłowski, którego Wisła w poniedziałek "urlopowała", nie stawi się w środę na procesie Cierzniaka. O godzinie 10.45 w siedzibie PZPN, Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych po raz drugi pochyli się nad sprawą piłkarza, który wnioskował o rozwiązanie kontraktu z Wisłą z winy klubu. Półtora tygodnia wcześniej Izba sprawę odroczyła.

Cierzniak został zesłany do rezerw drużyny zaraz po podpisaniu kontraktu z Legią (ma obowiązywać od 1 lipca br.). Zrobił to zgodnie z prawem. Jego obecna umowa z Wisłą wygasa w czerwcu i na pół roku przed jej końcem mógł związać się z nowym pracodawcą.

Wisła utrzymuje, że zesłanie piłkarza do rezerw spowodowane było wyłącznie nagłą obniżką formy. Przed Izbą potwierdzić to miał trener Pawłowski. Ale tego nie zrobi.

Szkoleniowiec pojawił się już na pierwszej rozprawie, jednak klub nagle wezwał go do powrotu ze stolicy do Krakowa i stawienia się na trening, na który jednak nie miał prawa zdążyć.

Teraz klub z Krakowa również opóźnia sprawę. Dlatego wysłała szkoleniowca na "urlop". Zwolnienie lekarskie powoduje, że trener nie musi się stawić na rozprawie, na którą został wezwany przez PZPN w charakterze świadka. Jeżeli zeznałby, że Cierzniak nie zanotował nagłego spadku formy sportowej, zawodnik miałby znacznie większe szanse na wygranie sprawy.

Warto zaznaczyć, że 23 stycznia w rozmowie z katowickim "Sportem" trener Tadeusz Pawłowski tak oceniał stan przygotowań drużyny i zawodników: "Daliśmy wszystkim bramkarzom zagrać po 30 minut, ale w kolejnych sparingach będzie inaczej, bo zdecydowanym numerem jeden jest Radosław Cierzniak."

Jak wyzdrowieje, powie, jak było

Pawłowski zapytany przez nas o stan zdrowia, trochę się zawahał. - Chwilowa niedyspozycja, nic strasznego - powiedział. - Jak już będę mógł, to przyjadę do Warszawy i zeznam, jak było. W środę ze względu na zwolnienie lekarskie zabraknie mnie na rozprawie - dodał.

Szkoleniowiec obiecał, że powie prawdę. A ta podobno różni się od wersji klubu.

Wisła i Legia kilka tygodni temu wstępnie porozumiały się w sprawie Radosława Cierzniaka. Bramkarz miał kosztować 200 tysięcy złotych i trafić do Warszawy zimą. Nasze źródła potwierdzają, że chuligani Wisły wymusili zmianę decyzji szefów Wisły. "Poprosili", by piłkarza nie sprzedawano do Legii. Podobno ten nacisk storpedował transfer.

Cierzniak został we wtorek przywrócony do pierwszej drużyny Wisły. Na treningu ma stawić się w czwartek.

Mateusz Skwierawski
[b]

[/b]

Zobacz wideo: "Paranoja", "brak powagi", "krzywda" - ostre komentarze po zwolnieniu Pawłowskiego

Źródło artykułu: