19-latek z Man City podbija Anglię. Kiedyś nie stać go było na wydanie złotówki

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA
zdjęcie autora artykułu

Teraz Kelechi Iheanacho zarabia już duże pieniądze. To nowy idol dla równie biednych jak on młodych chłopców, którzy marzą o karierze w zawodowej piłce.

Dobry występ w 2013 roku na MŚ piłkarzy do lat 17 spowodował, że zaczęli mu się przyglądać skauci z całej Europy. O urodzonego w 1996 roku Nigeryjczyka pytali m.in. wysłannicy Arsenalu, Porto i Sportingu Lizbona, ale Kelechi Iheanacho (najlepszy zawodnik wspomnianego turnieju) wybrał Manchester City. W październiku 2014 roku podpisał zawodową umowę z klubem, w którego akademii trenował już od dziesięciu miesięcy. Uznawany jest za największy talent, jaki pokazał się na afrykańskiej ziemi od lat. Wychowanek akademii w Owerri wywalczył miejsce w składzie City, został nawet zgłoszony do składu na Ligę Mistrzów. W niedawnym meczu (14.02) Premier League z Tottenhamem zdobył bramkę, w wygranym 3:1 spotkaniu z Dynamem Kijów w LM wszedł na końcówkę. Płatna telewizja W rejonie Imo, skąd pochodzi, oglądanie ligi angielskiej jest rarytasem. - Tłumy dzieci tłoczy się wokół telewizora, za co trzeba zapłacić 50 naira (ok. 1 zł). Mojej rodziny nie było stać na taki wydatek, więc piłkę z Anglii oglądałem jedynie sporadycznie - opowiadał Iheanacho. Młody Nigeryjczyk nie należał do grzecznych dzieci. - Uciekałem ze szkoły, biłem się, grałem we wszystko, w co się dało, nie tylko w piłkę. Nie miał się mną kto zajmować, w domu panowała bieda, mam szóstkę rodzeństwa. Raczej skupialiśmy się, żeby kupić chleb niż wydać na oglądanie meczów - dodawał piłkarz. Czasami udało mu się wepchać na drugą połowę, płacąc połowę pieniędzy albo prosząc właścicieli telewizora, aby pozwolili mu obejrzeć za darmo. Tańsze było oglądanie ligi hiszpańskiej, gdzie w składzie Barcelony podziwiał Yaya Toure. Teraz razem z nim występuje w jednym składzie. Diament za małe pieniądze Wszystko wskazywało na to, że Iheanacho przejdzie do Porto, ale ojciec namówił go, żeby zostawił ciepłe południe Europy i przeniósł się do zimniejszej Anglii. Manchester City zapłacił nigeryjskiej akademii 350 tys. funtów za najlepszego piłkarza turnieju U-17. Toure wziął młodego piłkarza pod opiekę, który we wszystkich rozgrywkach zdobył już dziewięć goli w tym sezonie. Iheanacho w 2013 święcił triumfy na turnieju w ZEA, ale w domu doszło do tragedii. Zmarła mu mama, co jeszcze bardziej zdeterminowało młodego chłopaka. - Była nauczycielką, ciężko pracowała, zawsze o niej pamiętam, kiedy trenuję. To ona mnie motywowała do działania - opowiadał piłkarz Man City w "Daily Mail", który każdego zdobytego gola dedykuje mamie. Nwankwo Kanu, były zawodnik m.in. Arsenalu, pochodzi z tego samego rejonu co Iheanacho. On też namawiał młodszego kolegę do wyjazdu do Anglii. - Wiem, jak ciężko się przebić w Premier League, ale on ma niesamowity talent i twardy charakter. Poradzi sobie - opowiadał Kanu. Pierwsze kroki na Wyspach stawiał w towarzystwie ojca. 19-latka nazywali "szorstkim i nieoszlifowanym diamentem", ale kiedy w sparingu pokonał bramkarza Milanu, szybko pokazał, że nie ma zamiaru czekać z walką o pierwszy skład. Pomagał mu nie tylko Toure, ale i Sergio Aguero, konkurent z ataku. Tak samo jak pochodzący z Nigerii Wilfried Bony. - Jestem wdzięczny Manuelowi Pellegriniemu, który wprowadzał mnie do zespołu. Cieszę się już jednak na pracę z Pepe Guardiolą. Marzę, abyśmy razem podnieśli do góry puchary za wygranie Premier League i Ligi Mistrzów - opowiadał Iheanacho na wieść, że od nowego sezonu do klubu przychodzi obecny szkoleniowiec Bayernu. Lepszy od Aguero Manchester City słynie z wydawania milionów na gwiazdy, a nie ze szkolenia młodych talentów. Wydawało się, że ten pomysł nie wypali, a rodzina zawodnika (jak i on sam) połakomiła się na zarobki o szejków. Iheanacho zaprzecza, że tak myślał. - Przyjechałem do akademii Man City, potem byłem kilka miesięcy na szkoleniu w Columbus Crew, aż zadebiutowałem w lidze. Tylko to było moim celem - powiedział. Nie przeszkadzało mu, że w 2014 roku Man City miał napastników, za których wydał blisko 150 mln funtów: Dżeko, Jovetić, Negredo, Bony, wreszcie Aguero. Sam fakt, że 19-latek przebił się w takim towarzystwie świadczy o jego możliwościach. W klubie nie ma już Joveticia, Dżeko i Negredo, a jest Iheanacho. Kiedy trafił do siatki z Crystal Palace, a w meczu z Aston Villą zdobył trzy gole, wiadomo było, że bogacze z Manchesteru potrafią również inwestować. Pokazał dojrzałą grę i zaskakująco dobrą współpracę przy rozegraniu akcji. Tabloidy czekają, kiedy będzie bohaterem jakiejś afery, pokaże się pijany w nocnym klubie albo rozbije auto. Na razie Iheanacho nic się nie zmienił, nie zaczął szaleć z wydawaniem pieniędzmi, nie gwiazdorzy na treningach. Ciągle opowiada, jak uczy się od lepszych i starszych od siebie, jak po powrocie w rodzinne strony otaczają go tłumy dzieciaków, jak pamięta skąd się wywodzi. W Man City zacierają ręce. W tym sezonie Iheanacho zdobywa gole średnio co 63 minuty (Aguero potrzebuje 103 minuty). - Wiedzieliśmy co robimy, kiedy pozwoliliśmy odejść innym, a kupiliśmy Iheanacho. Krytykowano nas, że nie sprowadziliśmy gwiazdę, a my już ją mieliśmy w zespole - mówił Pellegrini. Iheanacho jest wyceniany między cztery a sześć mln euro. Jego zarobki nie są znane. Media spekulują, że dostaje w granicach 10-15 tys. funtów tygodniowo.

Zobacz wideo: Zbigniew Boniek: wybór Infantino to fajna decyzja dla Polski

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: