Zespół Ralpha Hasenhuettla po 22 kolejkach ma na koncie 29 punktów, co oznacza, że jest już praktycznie pewny utrzymania. Zazwyczaj pozostanie w Bundeslidze gwarantuje dorobek 32-35 "oczek" na zakończenie rozgrywek, a FC Ingolstadt 04 rozegra jeszcze aż 12 spotkań.
Beniaminek wciąż imponuje solidną defensywą. Mniej goli od bramkarzy FCI (23 stracone bramki) dali sobie dotąd wbić tylko golkiperzy Bayernu Monachium (11) oraz Bayeru Leverkusen (22). Koncentracja uwagi na szczelnej obronie ma jednak ten skutek, że Ingolstadt gra mało efektownie i mało przekonująco. Dotąd strzelił zaledwie 16 goli i jest to siódmy najgorszy wynik na tym etapie sezonu w historii ligi!
Najsłabsza Tasmania Berlin po 22. serii gier sezonu 1965/1966 miała na koncie 10 trafień. Ingolstadt byłby tylko minimalnie lepszy od stołecznego zespołu, gdyby odjąć bramki zdobywane z rzutów karnych. Bawarczycy aż 5 spośród 16 trafień uzyskali właśnie z "wapna".
Stwierdzenie, że klucz do wysokiej 10. pozycji w tabeli Ingolstadt to gole zdobywane z rzutów karnych, nie jest przesadą. Podopieczni Hasenhuettla nie mylili się z 11 metrów w ważnych momentach wygranych później meczów: 1:0 z Werderem, 3:1 z Darmstadt, 1:0 z Mainz, 2:1 z FC Augsburg i 2:0 z Werderem. O ile w sobotę z bremeńczykami Ingolstadt prawdopodobnie wygrałby bez gola z "jedenastki", o tyle w pozostałych spotkaniach bramki z karnych miały decydujące znaczenie dla wywalczenia kompletu punktów.
Bundesliga nie zyskuje na atrakcyjności dzięki występom drużyny ze Stadion Audi-Sportpark, ale Ingolstadt udowadnia, że bez istotnych wzmocnień po awansie i bez znanych piłkarzy można z powodzeniem rywalizować w elicie z potentatami.
Zobacz wideo: Kuriozalna sytuacja podczas sparingu w Hiszpanii. Wiatr niemal zdmuchnął bramkę z boiska
Źródło: WP SportoweFakty