Jesienią sztab Kolejorza nie miał wielkich dylematów, bo licząc wszystkie rozgrywki, sędziowie podyktowali dla poznaniaków zaledwie jedną jedenastkę - w ligowym meczu z Wisłą Kraków (2:0). Wykorzystał ją Dawid Kownacki, choć pierwotnie wyznaczony był Karol Linetty. Ten drugi był jednak w tej sytuacji faulowany i dlatego oddał piłkę koledze.
W poprzednim sezonie rzutów karnych dla Lecha było zdecydowanie więcej - aż siedem. Sęk w tym, że jedynie trzy zostały wykorzystane. Zaczęło się od skutecznego strzału Huberta Wołąkiewicza, później nie trafił Marcin Kamiński, więc numerem jeden stał się Darko Jevtić. Szwajcar zamienił na bramkę jeden rzut karny, ale drugi już zmarnował. Efekt? Kolejna zmiana i... brak zimnej krwi Kaspra Hamalainena. Po tym jak zawiódł Fin, za wykonywanie rzutów karnych raz jeszcze zabrał się Kamiński, któremu znów nie poszło. Wreszcie ostatnią jedenastkę w edycji 2014/2015 skutecznie egzekwował Tomasz Kędziora. Po nim pierwszą i jak dotąd jedyną jedenastkę w trwającym sezonie szczęśliwie wykonał Kownacki.
Właśnie ta dwójka podchodziła do piłki ustawionej na "wapnie" w dwóch zimowych sparingach. Kownacki pokonał bramkarza FK Ufa (1:1), zaś Kędziora - Wigier Suwałki (3:1). Czy to będą stali wykonawcy rzutów karnych w Kolejorzu?
- Uważnie obserwowałem jak się zachowywali moi zawodnicy przy jedenastce w pojedynku z Wigrami. Ochotę na strzelanie miało kilku. Ostatecznie podszedł Kędziora, ale był tam też choćby Gergo Lovrencsics. Zobaczymy co się wydarzy do końca obozu w Hiszpanii, zwłaszcza że tam mogą być kolejne rzuty karne. Przyjdzie jeszcze czas, by ustalić hierarchię - powiedział trener Jan Urban.
Podczas zgrupowania Kolejorzowi zostały jeszcze spotkania ze Slavią Praga i FK Krasnodar. Natomiast po powrocie do kraju - w próbie generalnej przed inauguracją ligowej wiosny - poznaniacy zmierzą się z Chrobrym Głogów.