Historia Savio Nsereko. Czy to był najgorszy transfer w historii Premier League?

AFP / IAN KINGTON / AFP
AFP / IAN KINGTON / AFP

Przychodził do West Hamu jako obiecujący piłkarz. Angielskie media spekulowały, że nowy klub zapłacił Brescii za zawodnika w granicach 9 mln funtów. Dużo jak na jeden z najgorszych - o ile nie najgorszy - transfer w historii Premier League.

Rodzice Savio Nsereko przybyli do Monachium jako imigranci z Ugandy w 1991 roku. Miał wtedy dwa lata. Gdy miał sześć lat, zaczął treningi w TVS 1860. Dziesięć lat później odszedł do Włoch, gdzie wkrótce biły się o niego - podobno - największe kluby Serie A. W 2008 roku miał spory wkład w zdobycie przez Niemców mistrzostwa Europy drużyn do lat 19. Horst Hrubesch, były trener niemieckiej kadry U-19: - To był super piłkarz. Tak jak kiedyś Kevin Keegan, miał świetną technikę i szybkość.

Młody zawodnik wybrał Anglię. W West Hamie dostał "10" po Gianfranco Zoli, wtedy trenerze "Młotów". Nieźle jak na 19-latka. Miał zastąpić sprzedanego w połowie zimowego okna za 14 milionów funtów Craiga Bellamy'ego, który poszedł do Manchesteru City. Nsereko miał mało znane nazwisko, które kibicom niewiele mówiło, ale dobre papiery na granie.

Działacze byli zachwyceni, bo w wyścigu po Nsereko wyprzedzili większe zespoły. Nie wiedzieli, że ten piłkarz przyprawi ich o wielki ból głowy. Od tamtej pory - przez sześć lat - grał w dziesięciu klubach, nie licząc West Hamu. Zdobył jedną bramkę, dla FC Atyrau, klubu z kazachskiej ekstraklasy, w którym grał w sezonie 2013-2014.

"Porwanie" w Tajlandii

Wszystko zaczęło się i skończyło w Londynie. Tam zaczęło mu dosłownie odbijać, co przyznał dopiero w 2013 roku w wywiadzie dla "Bilda". Biedny chłopak z Ugandy, który miał pięcioro braci, nagle poczuł gotówkę w kieszeni. Wielu przed nim też stawało przed takimi pokusami, ale nie kończyło na testach w Bułgarii (styczeń 2015), w klubie ze Starej Zagory.

Wydawał na samochody, ubrania, poznane dziewczyny. Potrafił dwa razy zapłacić po 160 tys. euro za urodzinowe imprezy na Florydzie. Wszyscy polecieli tam wynajętym samolotem z Londynu.

Był ścigany przez policję za hazardowe długi. Jednej nocy w Londynie wydał 14 tys. funtów w klubach ze striptizem, a w kasynie zadłużył się na 19 tys. funtów, których nie chciał oddać. Płacił kolegom za całonocne objazdy po londyńskich pubach, aż rodzina zawiadomiła policję. Ta jednak była bezradna, bo wedle prawa nie popełnił żadnego przewinienia.

Z taksówkami też miał kłopot, bo raz nie był w stanie zapłacić za kurs, gdy jechał z kolegą. Jako zastaw wręczył kierowcy własny paszport. Część pieniędzy pożyczył od kolegi, którego zaciągnął pod bankomat, żeby mu pokazać, że na jednym tylko koncie ma 130 tys. funtów, więc spokojnie ma z czego oddać. Kolega jednak nie zauważył, że Nsereko ma 130 tys. funtów, ale debetu.

W 2012 roku zaaranżował własne porwanie. Pojechał do Tajlandii, gdzie zaalarmował rodzinę, że muszą zapłacić okup, inaczej zginie. Rodzina przelała 3 tys. euro. Policja szybko go odnalazła - był cały i zdrowy, nie było żadnego porwania. Został aresztowany i oskarżony o oszustwo. Nsereko upierał się, że nikogo nie zawiadamiał. Policja przestała drążyć sprawę, bo rodzina miała jedynie jeden SMS od piłkarza.

- Nie jestem w stanie zrozumieć, jak mógł upaść tak nisko - powiedział Hrubesch. Po latach zawodnik przyznał, że chciał wyłudzić pieniądze na pokrycie choć części debetów na karcie.

Zatęsknił za Londynem

Na boisku też sobie nie radził. Nie był w stanie wywalczyć miejsca w składzie WHU, nie radził sobie z siłową grą. Po sześciu miesiącach męczarni z obu stron trafił za 3 mln funtów do Fiorentiny. Gdzie jak gdzie, ale we Włoszech musiał zaskoczyć. Nic z tego.

We Florencji Nsereko utknął na peryferiach futbolu - 2,5 roku gry, zero goli. Potem były wypożyczenia do Bolonii, TSV 1860 Monachium, Czernomorca Burgas, Juve Stabia, FC Vaslui i SpVgg Unterhaching. Niemal wszędzie szybko go żegnano, bo nigdzie się nie przykładał i opuszczał klub bez zezwolenia. Raz szukali go działacze drugoligowej Stabii, to znaleźli go w Londynie, gdzie pojechał odwiedzić starych znajomych. Innego razu zniknął z dnia na dzień z Monachium.

Gdzie Nsereko jeszcze grał? Był w regionalnej lidze w składzie Victoria Koeln, w lidze izraelskiej, wreszcie Kazachstan i Bułgaria. Od ponad pół roku jest bezrobotny. Ma dopiero 26 lat, ale o piłce nawet w średnim wydaniu chyba może zapomnieć. Jak to możliwe, że West Ham zapłacił za niego tak wielkie pieniądze?

Włoski pośrednik

Angielskie media mają podejrzenia, do których klub nigdy się nie odniósł. W 2012 roku Karren Bredy, wiceprezes klubu, na łamach "The Sun" ogłosiła, że zbada sprawę wielkiej kwoty, jaką wydano na zawodnika. Chciała także sprawdzić, czemu tak szybko odszedł, skoro sprowadzono go jako przyszłościową inwestycję.

Pewne światło na wydarzenia może rzucać fakt, że w 2009 roku dyrektorem w WHU był Włoch Gianluca Nani. Wcześniej pracował w Brescii i był członkiem kadry niemieckiej U-19 na ME w 2008 roku. Czy to on pośredniczył przy transferze Nsereko tak do West Ham, jak i potem do Fiorentiny? Nie wiadomo, klub nie podał do publicznej wiadomości efektów własnego śledztwa.

Może się więc okazać, że Nsereko wcale nie był tak wielkim talentem, a na jego przejściu skorzystali pośrednicy, którzy sztucznie podwyższyli wartość zawodnika. Angielscy dziennikarze do dzisiaj nie mają co do tego pewności, jednak wymieniają Nsereko jako przykład wyjątkowo źle wydanych milionów.

Komentarze (0)