Oba zespoły szykowały się na tę batalię, która jak każdy zagłębiowsko-śląski pojedynek wzbudzała dodatkowe emocje. Mimo że w pierwszej połowie przewaga była po stronie katowiczan, to nie zdołali oni tego zamienić na trafienie.
Gole zaczęły padać dopiero w 83. minucie. Wtedy to bramkę zdobył Povilas Leimonas, który wykorzystał złą decyzję Wojciecha Fabisiaka. Ślązacy wpadli w euforię, która jednak nie trwała zbyt długo. Ich radość po niespełna minucie dobitnie zgasił Michał Fidziukiewicz, który zdobył wyrównującą bramkę, a w 90. minucie dał Zagłębiu Sosnowiec zwycięstwo 2:1.
- Myślę, że 60 minut było dla nas, a 30 dla Zagłębia. W moim odczuciu strzeliliśmy bramkę w najmniej oczekiwanym momencie, bo przez godzinę mieliśmy sytuacje, a później Zagłębie miało inicjatywę. Strzeliliśmy gola tak naprawdę z najgorszej sytuacji, jaką mieliśmy w tym meczu. Przypadek. Nie mamy prawa w takim stylu stracić bramki, 20 sekund po golu w takim meczu nie możemy na to pozwolić. Potem zamiast remisu tracimy jeszcze na 1:2. Nie może się takie coś zdarzać - podkreślił Mateusz Kuchta.
Piłkarze GKS-u Katowice poczuli się pewnie po zdobytej bramce. Być może nawet za pewnie, po wznowieniu gry pozwolili sobie na moment dekoncentracji, który w konsekwencji kosztował ich stratę trzech punktów. - Trudno to wytłumaczyć, bo nie możemy się tak zachować po bramce na 1:0. Nawet pomijając fakt, że wpadła na 1:1, musimy uszanować ten remis na trudnym terenie. Wiemy jak ważne było to spotkanie. Nie udało się. Jesteśmy strasznie źli na siebie - zaznaczył Kuchta.
Przerwę zimową GKS spędzi na ósmym miejscu, mając na koncie 27 punktów. Bilans meczów Ślązaków wyniósł 8-3-8. Mimo porażki w ostatnim, jakże prestiżowym spotkaniu, dla katowiczan końcówka rundy była udana. Ligowe rozgrywki rozpoczęli oni słabo, ale odkąd GKS przejął Jerzy Brzęczek, to drużyna zanotowała znaczy awans w ligowej tabeli.