Benitez. Człowiek skazany na śmierć

Mowa obronna Rafaela Beniteza wygłoszona przez prezydenta Realu Madryt nie jest warta funta kłaków. W lutym po klęsce 0:4 z Atletico Madryt Florentino Perez krzyczał: ręce precz od Carlo Ancelottiego, po czym zwolnił go latem.

Nad Benitezem wciąż wisi miecz Damoklesa i spadnie na jego głowę szybciej niż się nam wydaje.

Rafa kontra zgniłe jabłka

Nie pomoże madryckie pochodzenie, łzy na konferencji prasowej po objęciu funkcji trenera Realu, bogate CV i znana marka. Benitez ma przeciwko sobie drużynę złożoną z wielkich ego, rozpieszczoną i trudną w kierowaniu. By ją okiełznać, potrzebuje charyzmy Jose Mourinho (choć on ostatecznie poległ), albo doświadczenia i cierpliwości Carlo Ancelottiego. Nie ma ani jednego, ani drugiego. Latem wszedł w sam środek zespołu rządzonego przez skrajnie egocentrycznego Ronaldo, konfliktowego Benzemę czy wiecznie narzekającego Ramosa. Mourinho nazwał dwóch z nich (Portugalczyka i Hiszpana), a także Ikera Casillasa „zgniłymi jabłkami".

- Jeśli się pan ich nie pozbędzie, nic nie da się zrobić z tą drużyną - powiedział Florentino Perezowi. Ten posłuchał i odesłał do Porto legendarnego, choć coraz słabszego bramkarza. Latem pewnie pozbędzie się Cristiano Ronaldo, za którego PSG jest w stanie wyłożyć fortunę, mimo że CR7 ma już na karku 30 lat. Zostanie tylko Ramos, związany kontraktem z klubem do 2020 roku.

Nie ma chemii między Benitezem a drużyną i raczej już jej nie będzie. Po pierwsze Real gra zbyt defensywnie, z czym ostentacyjnie nie zgadzają się piłkarze. Podczas jednego z meczów Cristiano opuszczając boisko wykrzyczał: „Jesteśmy zbyt cofnięci", co wychwyciły hiszpańskie mikrofony. James Rodriguez zadedykował bramkę zdobytą w reprezentacji Kolumbii „tym, którzy twierdzą, że nie jest gotów do gry po kontuzji". To była aluzja do słów Beniteza męczonego przez dziennikarzy pytaniami, dlaczego James nie gra?

Brak szacunku wobec trenera wykazuje także Sergio Ramos, istna primadonna i defetysta. Przed clasico z Barceloną rządzący szatnią wymusili na Benitezie spotkanie, by przekonać go do bardziej ofensywnej taktyki. Hiszpan twierdził, że to bzdura, atakował dziennikarzy, że jak nie mają informacji, to je po prostu wymyślają, ale na Barcę wystawił odważny skład i... Real rozegrał jeden z najgorszych meczów na Santiago Bernabeu w nowożytnej historii. Tak to bywa, jak stery w zespole przejmują piłkarze.

Mowa obronna szefa

Florentino Perez bronił na poniedziałkowej konferencji trenera i atakował media. - Stoję tu przed wami, by powiedzieć, że Rafa ma pełne poparcie zarządu. Wybraliśmy go ze względu na osiągnięcia, profesjonalizm, wielkie doświadczenie. On dopiero zaczyna, niech pracuje w spokoju, a zwycięstwa na pewno przyjdą - powiedział Perez. - Niektóre media rozpoczęły kampanię nienawiści i świadomie kłamią. Trener ma pełnię władzy. Wszyscy moi szkoleniowcy mieli autonomię. Dosyć kłamstw! Jeśli Benitez będzie chciał, może posadzić na ławce rezerwowych nawet Cristiano Ronaldo.

Prezydent Realu deklarował, że CR7 nigdy nie powiedział złego słowa o szkoleniowcu, że Marcelo i Ramos bardzo go szanują i nikt nie wyśmiewa Hiszpana nazywając go "10". To ironiczne określenie, które rzekomo stosują gracze, podkreślając, że nigdy nie grał w piłkę na poważnym poziomie. Ale Mourinho też nie był gwiazdą światowego formatu, a nikt w Madrycie nie chciał go zwalniać po klęsce 0:5 w Barcelonie. Tyle że Mou przyszedł do Realu, by budować zespół od podstaw po Manuelu Pellegirnim, a Benitez przejął nieporównywalnie lepszy team po Ancelottim. To dwa różne światy. Rok temu ta sama drużyna pokonała Barcelonę na Bernabeu 3:1, rozgrywając znakomite spotkanie. Po 12 miesiącach poległa 0:4. Oto doskonały symbol postępów, jakie Real Madryt zrobił pod wodzą Beniteza.

W stolicy Hiszpanii Rafa ma przeciwko sobie wszystkich. Dziennikarzy, zawodników i kibiców, którzy krytykują go niemiłosiernie za zbyt defensywny styl gry. Wielu z nich twierdzi, że trumna nad nim powinna zatrzasnąć się wraz z czwartą bramką dla Barcelony na Santiago Bernabeu, a konferencja prasowa Florentino Pereza nie jest nic warta. Benitez jest nazywany jak niegdyś Claudio Ranieri w Chelsea "Dead man walking" (człowiek skazany na śmierć). Nic nie jest w stanie uratować jego pozycji, chyba że sensacyjna seria zwycięstw, w którą nikt w Madrycie nie wierzy.

Mecz Ligi Mistrzów Szachtar Donieck - Real Madryt rozpocznie się o godzinie 20.45 w środę.

[b]Mateusz Święcicki
Prezydent Realu: Benitez to właściwa osoba na właściwym miejscu. Pozwólcie mu pracować

[/b]

Komentarze (0)