Legia - Club Brugge: Gra o pozostanie w grze

Stanisław Czerczesow był kiedyś bardzo dobrym bramkarzem. Teraz musi jednak zarządzić atak, bo jeśli Legia chce cokolwiek zdziałać w Europie, to trzy punkty są jej niezbędne. W czwartek mecz z Club Brugge.

Musi, jeśli Legia chce jeszcze cokolwiek znaczyć w tym sezonie Ligi Europy. Musi, bo gra u siebie, a rywal, po pierwsze - nie jest z najwyższej europejskiej półki, po drugie - gra na razie przeciętnie. W lidze zajmuje piąte miejsce, choć celuje w tytuł. W Lidze Europy ma zero punktów i zbiera baty: z Napoli przegrał 0:5, z Midtjylland 1:3. Legia też jest bez punktu, z tymi samymi rywalami przerywała jednak niżej, odpowiednio 0:2 i 0:1.

Jest też po trzecie, dosyć wymowne. Club Brugge najchętniej do Warszawy w ogóle by nie przyjeżdżał. W niedzielę gra z Anderlechtem i to jest spotkanie, na którym skupia się Belgia. - W tym tygodniu najważniejsza jest wyprawa na mecz z Anderlechtem - nie ma wątpliwości Franky Var Der Elst, legenda Club Brugge.

Trener Michel Preud'homme oczywiście nie może wprost powiedzieć, że mecz z polską drużyną mu w czymkolwiek przeszkadza. - Dopóki jest szansa na zwycięstwa w Europie, to będziemy o nie walczyć - zapowiada kurtuazyjnie, bo nic innego powiedzieć nie może. Przyznaje jednak, że z różnych względów optymalnego składu nie wystawi. - Znam go, to nie musi być prawda - mówi jednak Stanisław Czerczesow.

Preud'homme swoją droga też jest przecież byłym świetnym bramkarzem, najlepszym golkiperem mundialu w USA. Teraz musi bronić się przed atakami kibiców i lokalnych dziennikarzy. Club Brugge przegrał w poprzednim sezonie mistrzostwo, obecnie idzie mu tak sobie, już w czterech meczach piłkarze z Bruggii schodzili z boiska pokonani. Oczywiście, ma Belg dosyć dobre wymówki. Latem jego drużyna została poważnie osłabiona, odeszli czołowi zawodnicy jak bramkarz Matthew Ryan (do Valencii), pomocnicy Tom de Sutter (do Bursasporu) i Obbi Oulare (do Watfordu). Zespół dotknęły liczne urazy.

Legia w pierwszym meczu pod rządami rosyjskiego trenera rozbiła u siebie Cracovię 3:1, ale rosyjski trener nie był do końca zadowolony. Za dużo było błędów. - Jeżeli zagramy tak jak z Cracovią, będziemy mieć mało szans. Agresja - tak, jak najbardziej, ale Brugia to lepsza drużyna niż Cracovia, zarówno jak i kolektyw, jak i indywidualnie. Oczekuję od drużyny, że nie będzie popełniała takich niewymuszonych błędów jak w niedzielę - zapowiedział.

Generalnie jednak widać, że Czerczesow stara się publicznie budować swoich piłkarzy. O Tomaszu Jodłowcu  stwierdził, że niedługo będzie warty 15 mln euro, Michał Pazdan to dla niego "biały Makelele", pewnie znowu zobaczymy go w środku pola. Rosjanin - jak zapowiedział - wierzy też w inteligencję zawodników, dlatego nie zamierza z nimi omawiać każdego aspektu gry Club Brugge. To akurat dosyć zaskakujące zachowanie.

Tworzy Rosjanin więź z piłkarzami, przekonuje do skoczenia za nim w ogień. To może się powieść, szczególnie że nowy trener jest zwolennikiem bardzo ciężkich treningów i agresywnej, wymagającej dużo energii gry w czasie meczów. U Henninga Berga było lżej.

Nie ma innej możliwości. Jeśli Legia chce jeszcze coś w Europie zdziałać, musi w czwartek zwyciężyć. - Mamy zero punktów, Brugia tak samo. Kto wygra, pozostanie w grze o awans - mówi Czerczesow.

Odkrywcze to nie jest, ale i tak nic dodać, nic ująć.

Legia Warszawa - Club Brugge / czw. 22.10.2015 godz. 21:00

Przewidywane składy:

Legia:  Kuciak - Brzyski, Rzeźniczak, Lewczuk, Broź - Pazdan, Jodłowiec, Furman, Kucharczyk, Guilherme - Nikolić

Club Brugge:
Bruzzese - De Fauw, Mechele, Duarte, De Bock - Claudemir, Simons, Diaby, Vanaken, Diercx - Leandro. 

Sędzia:
Harald Lechner (Austria)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: