Twardy pojedynek pucharowiczów w II lidze

Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI / Na zdjęciu: Błękitni Starogard Gdański
Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI / Na zdjęciu: Błękitni Starogard Gdański

Błękitni Stargard Szczeciński i Stal Stalowa Wola z dobrej strony pokazywali się w ostatnich edycjach Pucharu Polski. W sobotę piłkarze tych drużyn stoczyli bezpośrednią batalię o ligowe punkty.

Stargardzianie to półfinaliści z sezonu 2014-2015. Stalówka natomiast dwa razy z rzędu dotarła do 1/8 Pucharu Polski. W ich ligowym starciu nie zabrakło walki. Ostatecznie tradycyjnie już zwyciężyli goście. To trzecia bezpośrednia konfrontacja Błękitnych ze Stalą i trzeci triumf przyjezdnych. W sobotę w Stargardzie po dwóch trafieniach Tomasza Płonki było 2:1.

- Cieszymy się bardzo z trzech punktów zdobytych na trudnym terenie. Jestem zadowolony z gry w pierwszych trzydziestu minutach. Później niestety za głęboko się cofnęliśmy. Zrobiliśmy taki sam błąd jak rok temu. Błękitni potrafili to wykorzystać. Strzelili nam bramkę w końcówce pierwszej połowy i zrobiło się nieciekawie. Druga połowa również zaczęła się w naszym wykonaniu nie tak, jak byśmy sobie zakładali. Przez pierwszych 15 minut gospodarze nas zdominowali i mieli swoje sytuacje na wyrównanie. Trzeba pochwalić chłopaków, że wytrwaliśmy, przeczekaliśmy ten napór - ocenił trener Stali Stalowa Wola, Jaromir Wieprzęć.

Jego zespół robił w końcówce wszystko by dotrwać do ostatniego gwizdka. Arbiter słusznie doliczył cztery minuty i wobec gry na czas gości nie zawahał się dodać kolejnych 120 sekund. Błękitni jednak zmarnowali swoje okazje na początku pierwszej i drugiej połowy. Później nie potrafili już zagrozić bramce Tomasza Wietechy. - Nie wygramy meczu, jeżeli nie będziemy potrafili w prostych sytuacjach strzelić bramki. Mieliśmy ku temu okazje w pierwszych minutach. Najpierw Rafał Gutowski głową mógł się lepiej zachować. Zabrakło komunikacji z Bartkiem Zdunkiem. Później sytuacja, którą miał Kuba Okuszko. To musi być bramka, bo bramkarz już leżał a Kuba znowu w niego trafił. Ośmiu w polu karnym, trzech zawodników Stalówki i zamiast do końca kryć to odpuszczamy i tak tracimy dwie bramki. Zawodnicy mówili, że piłka wyszła przy pierwszej sytuacji, ale gra się do gwizdka. Druga bramka to złe ustawienie w defensywie - podsumował trener gospodarzy, Krzysztof Kapuściński.

- Musimy szybko wrócić do dobrego grania, bo tych zawodników stać na lepszą grę. W pewnych momentach są złe wybory. Niuanse, o których cały czas mówię decydują o tym, że przegraliśmy. Po zmianach spodziewałem się dużo więcej. Michał Magnuski i Robert Gajda nie dali za dużo drużynie. Pomimo tego, że zagraliśmy w sumie trzema napastnikami to ofensywna gra w drugiej połowie siadła. Brakuje nam klasycznego napastnika, który dołoży nogę tak, jak Płonka - dodał stargardzki szkoleniowiec.

Stal po sobotnim meczu awansowała na piątą pozycję w tabeli. Błękitni zajmują 17. lokacie. Zdobyli 10 punktów w 13 meczach. Dodatkowym problemem klubu z Pomorza Zachodniego są kontuzje. Do końca rundy nie zagra już Wojciech Fadecki a na środowej rozgrzewce staw skokowy podkręcił etatowy lewy obrońca, Ariel Wawszczyk.

Źródło artykułu: