Jeśli ktoś oczekiwał otwartego pojedynku i ogromu sytuacji, to pierwsza połowa totalnie go rozczarowała. Szwajcarzy sprawiali wrażenie, jakby byli przekonani, że pogrążony w kryzysie przeciwnik nie stanowi dla nich żadnego zagrożenia, a ekipa Macieja Skorży kompletnie nie potrafiła tego wykorzystać.
FC Basel nie kwapiło do szturmowania bramki Macieja Gostomskiego i robiło niewiele, by wpędzić defensywę Kolejorza w kłopoty. Mimo to poznaniakom zdarzały się momentami proste i irytujące błędy - w rozegraniu, czy choćby przyjęciu. Wynikały one ze znikomej pewności siebie. Jak na dłoni było widać, że Lech jest targany ogromnymi kłopotami.
Przez ten brak spokoju piłkarze ze stolicy Wielkopolski zawodzili w ofensywie. Kilka razy udało im się przedostać w pobliże bramki Tomasa Vaclika, lecz tam nie potrafili już zrobić nic. Wyjątkiem była jedyna ciekawa akcja w 37. minucie, gdy precyzyjnie z prawego skrzydła dośrodkował Kebba Ceesay, ale zamykający to Dawid Kownacki główkował nad poprzeczką.
Przy remisie do przerwy kibice mistrza Polski mogli być umiarkowanymi optymistami, jednak wszystko posypało się po bezmyślnym faulu Karola Linettego, który w 49. minucie - mając już na koncie żółtą kartkę - ostro zaatakował Birkira Bjarnasona i za drugie upomnienie musiał przedwcześnie zejść do szatni.
Grając w przewadze zespół Ursa Fischera od razu przyspieszył i w 55. minucie otworzył wynik, choć wcale nie potrzebował do tego finezyjnej akcji. Poznaniacy dali się zaskoczyć w banalny sposób. Fatalnie ustawiony Marcin Kamiński nie przeciął podania Waltera Samuela przez pół boiska, później nie przeszkodził Bjarnasonowi, a ten łatwo pokonał Gostomskiego.
Wraz z utratą gola z Kolejorza uszła też nadzieja na korzystny wynik. Momentami żal było patrzeć jak ekipa Macieja Skorży bezradnie biega za wymieniającymi podania rywalami, a ci - choć prowadzili skromnie i grali na "pół gwizdka" - nie czuli żadnego zagrożenia.
Mistrz Szwajcarii nie zaprezentował w czwartek nic, przed czym trzeba by było paść na kolana, lecz niestety nie musiał. Dopóki Lech grał w pełnym składzie, był w stanie prowadzić wyrównaną rywalizację, jednak po zejściu z boiska Linettego jego koledzy zwyczajnie zwiesili głowy i nie przeprowadzili żadnej akcji, po której mogliby chociaż przestraszyć gospodarzy.
To jednak nie był koniec nieszczęść, bo w 90. minucie FC Basel dobiło Kolejorza drugim golem. Kilka szybkich podań wystarczyło, by całkowicie rozmontować poznańską defensywę. Po dośrodkowaniu z lewego skrzydła Marc Janko ładnie zgrał piłkę na 10. metr, a stamtąd mocnym strzałem do siatki trafił Breel Donald Embolo.
Lech poległ 0:2 w meczu, z którego nie da się wyciągnąć nic pozytywnego. Po 2. kolejce podopieczni Macieja Skorży mają na koncie jeden punkt, ich sytuacja w tabeli grupy I wciąż nie jest beznadziejna, jednak wszelkie matematyczne rozważania tracą sens, gdy weźmiemy pod uwagę formę drużyny. A ta jest po prostu katastrofalna.
FC Basel - Lech Poznań 2:0 (0:0)
1:0 - Birkir Bjarnason 55'
2:0 - Breel Donald Embolo 90'
Składy:
FC Basel: Tomas Vaclik - Taulant Xhaka, Marek Suchy, Walter Samuel, Michael Lang, Luca Zuffi, Mohamed Elneny, Birkir Bjarnason, Davide Calla (80' Shkelzen Gashi), Breel Donald Embolo, Marc Janko.
Lech Poznań: Maciej Gostomski - Kebba Ceesay, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński,
Tamas Kadar, Abdul Aziz Tetteh, Karol Linetty, Dariusz Formella, Darko Jevtić (54'
Łukasz Trałka), Maciej Gajos (69' Gergo Lovrencsics), Dawid Kownacki (46' Kasper
Hamalainen).
Żółte kartki: Walter Samuel (FC Basel) oraz Karol Linetty (Lech Poznań).
Czerwona kartka: Karol Linetty /49' za drugą żółtą/ (Lech Poznań).
Sędzia: Ognjen Valjić (Bośnia i Hercegowina).
Tabela grupy I:
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | FC Basel | 2 | 2 | 0 | 0 | 4:1 | 6 |
2 | ACF Fiorentina | 2 | 1 | 0 | 1 | 5:2 | 3 |
3 | Lech Poznań | 2 | 0 | 1 | 1 | 0:2 | 1 |
4 | Belenenses Lizbona | 2 | 0 | 1 | 1 | 0:4 | 1 |
[event_poll=56845]
Ibrahimović: Całą czarną robotę wykonywał Rooney, a Ronaldo zbierał pochwały