Piłkarze Korony Kielce musieli mocno powalczyć, by wywieźć z Gdańska punkt. - Lechia nie miała klarownych sytuacji z gry. To, co sobie założyliśmy przed meczem zrealizowaliśmy. Na pewno w pierwszej połowie mniej się utrzymywaliśmy przy piłce, co Lechia wykorzystywała. W drugiej było już lepiej. Z tego się wzięły nieliczne sytuacje podbramkowe. Był to typowy mecz na 0:0 - ocenił Zbigniew Małkowski.
W dwóch sytuacjach golkiper miał sporo szczęścia. Michał Mak uderzył w słupek, a Grzegorz Kuświk nie trafił z kilku metrów w bramkę. - Przy akcji Maka, wszedł on z głębi boiska, strzelił, ale miałem grube kołki. Zahaczyłem piłkę i wyszła na słupek. Jeśli chodzi o akcję Kuświka, to jeden z naszych zawodników nie sięgnął piłki głową i przeszła na dalszy słupek. Inny obrońca mu jednak przeszkodził. Strzał mu tak wyszedł, że piłka z całym impetem uderzyła w ziemię i przeszła nad poprzeczką. Wynik 0:0 był najsprawiedliwszym wynikiem - dodał.
Kielczanie po zmianie stron chcieli zmienić oblicze spotkania. - Trener zrobił zmianę w przerwie i zagraliśmy z tylko jednym defensywnym pomocnikiem i dwoma ofensywnymi. Wyszliśmy wyżej i dzięki temu stworzyliśmy sobie sytuacje. Chcieliśmy zneutralizować mocny punkt Lechii, jakim był środek boiska i myślę, że to się udało. Uczulaliśmy siebie, że Lechia ma bardzo szybkich zawodników, ale my nie jesteśmy gorsi. Mamy reprezentantów kraju, którzy nie przeciwko takim piłkarzom grali. Poradzili sobie - opisał sytuację Małkowski.
W obu zespołach zadebiutowało łącznie aż sześciu piłkarzy. To specyficzna sytuacja biorąc pod uwagę, że była to ósma kolejka. - Taka była sytuacja, że okno transferowe skończyło się podczas przerwy na reprezentację. W lecie przyszło wielu nowych piłkarzy do Lechii, ale i do nas. Jesteśmy cały czas na etapie budowy. Trener poznaje zawodników i buduje pierwszą jedenastkę. Szuka optymalnego ustawienia. Zobaczymy jak będzie dalej. Na razie zdobyliśmy 12 punktów w ośmiu kolejkach i jesteśmy świadomi, że potrzebujemy czasu - wyjaśnił bramkarz.
Jak piłkarze Korony reagowali na fakt, iż to przed meczem z nimi w Lechii doszło czterech nowych piłkarzy, w tym Milos Krasić, z którym w przeszłości mogli grać tylko w grach komputerowych? - Ja akurat w FIFĘ nie gram, może od czasu do czasu jak mnie syn namówi. Gry mnie nie bawią. Szczerze nie kojarzę Krasicia z Juventusu. Sławka Peszkę oczywiście znam. To jednak są tylko ludzie, a nie zawodnicy ponad nami. Sławek to reprezentant kraju i trzeba mu to oddać, ale my mamy ambitnych zawodników i nie kładziemy się przed nikim - zauważył.
Kielecki zespół jest specyficzny. Mimo ciągłych problemów pozasportowych, im mniej się stawia na Koronę, tym ona gra lepiej. - Generalnie jak w Polsce wieść niesie, w szatni Korony jest "przeatmosfera". Mimo, że jedni zawodnicy odchodzą, inni przychodzą i muszą dopiero poznawać szatnię, to wciąż ona nie zanika. Szatnia jest specyficzna. Nikt nie patrzy na nikogo krzywo tylko wie, że kto dochodzi do zespołu, chce pomóc. Wiemy, że gdy my sami nie pomożemy nowemu piłkarzowi, to będzie mu trudno i na tym stracimy. Tylko pozazdrościć atmosfery, jaka jest u nas - zakończył Zbigniew Małkowski.