W starciu beniaminka ze spadkowiczem z Ekstraklasy trudno jednoznacznie było wskazać faworyta. Po pierwszych minutach miano to mogło przypaść sosnowiczanom, którzy dominowali i nie pozwalali rywalom opuścić ich połowy boiska.
Obraz gry powoli ulegał zmianie, potwierdzeniem była pierwsza ofensywna akcja PGE GKS-u Bełchatów z 8. minuty, gdy Szymon Stanisławski zagrał po ziemi w pole karne, ale piłkę wybił Krzysztof Markowski. Był to wyraźny sygnał, że bełchatowianie otrząsnęli się już z marazmu i weszli w mecz. W obronie dobrze spisywali się Zagłębiacy, ale błąd z 20. minuty mógł ich dużo kosztować. Wtedy bowiem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Bartłomieja Bartosiaka defensorzy zachowali się niefrasobliwie, pozwalając Lukasowi Klemenzowi na oddanie strzału z około 3 metrów. Sosnowiczan przed stratą gola uchronił Wojciech Fabisiak, który świetnie interweniował na linii.
Gospodarze kreowali swoje sytuacje, ale brakowało im za każdym razem wykończenia w polu karnym, choćby w 37. minucie po dośrodkowaniu Sebastiana Dudka z rzutu wolnego z około 15 metrów głową ponad poprzeczką strzelił Michał Fidziukiewicz. Również bełchatowianie mieli swoje okazje, ale żadnej nie wykorzystali. W efekcie w pierwszej połowie nie padł żaden gol.
Po przerwie na Stadionie Ludowym w Sosnowcu było naprawdę emocjonująco. Począwszy od 50. minuty Zagłębie Sosnowiec musiało grać w dziesiątkę, bo drugą żółtą kartkę otrzymał Łukasz Sołowiej.
Sześć minut później, w polu karnym, Łukasz Matusiak sfaulował Cezarego Demianiuka, a sędzia odgwizdał rzut karny, a jego pewnym egzekutorem okazał się Bartłomiej Bartosiak. Zdania co do tego, czy karny został odgwizdany zasłużenie były podzielone.
Chwilę później Bartosiak otrzymał żółtą kartkę i dość szybko zasłużył również na drugą, gdy złapał Marcina Sierczyńskiego, uniemożliwiając kontynuowanie akcji, ale sędzia nie zdecydował się ponownie sięgnąć po kartonik. Decyzje głównego arbitra wywoływały kontrowersje. Jednak fakty przemawiały na niekorzyść PGE GKS-u Bełchatów, który tydzień temu przegrał, grając z przewagą zawodnika, a ponadto w bieżącym sezonie, gdy prowadził 1:0, nie wygrał żadnego meczu.
Sosnowiczanie przystąpili do ofensywy. W 74. minucie kolejną indywidualną akcją popisał się Martin Pribula. Słowak popędził lewą stroną boiska, z końcowej linii dograł piłkę, a z około 5 metrów niecelnie uderzył Dawid Ryndak, jednak w tej sytuacji lepiej ustawiony był Adrian Paluchowski.
Sześć minut później beniaminek miał rzut wolny pośredni, gdyż Vaclav Cverna zagrał piłkę do swojego bramkarza, a ten ją złapał. Do piłki ustawionej na około 13 metrze podszedł Dudek, wyłożył ją Matusiakowi, ale ten został zablokowany. W efekcie Zagłębiacy mieli jeszcze rzut rożny, ale wykonali go fatalnie.
Gospodarze, grający w osłabieniu, starali się zdobyć bramkę na wagę remisu. Choć znani są z walki do ostatnich minut, to czas płynął nieubłaganie. Mocno napierali, wyraźnie dominując nad drużyną gości, lecz ostatecznie konfrontacja zakończyła się skromnym zwycięstwem bełchatowian.
Zagłębie Sosnowiec - PGE GKS Bełchatów 0:1 (0:0)
0:1 Bartłomiej Bartosiak (k.) 56'
Składy:
Zagłębie Sosnowiec: Wojciech Fabisiak - Marcin Sierczyński, Łukasz Sołowiej, Krzysztof Markowski, Jovan Ninković (86' Tomasz Szatan) - Dawid Ryndak, Łukasz Matusiak, Sebastian Dudek, Michał Fidziukiewicz (63' Adrian Paluchowski), Martin Pribula - Jakub Arak (63' Konrad Budek).
PGE GKS Bełchatów: Paweł Lenarcik - Piotr Witasik, Seweryn Michalski, Vaclav Cverna, Lukas Kuban - Patryk Rachwał, Lukas Klemenz, Łukasz Wroński, Cezary Demianiuk (85' Hieronim Gierszewski), Bartłomiej Bartosiak (64' Paweł Zięba) - Szymon Stanisławski (89' Dawid Flaszka).
Żółte kartki: Jakub Arak, Łukasz Sołowiej (Zagłębie Sosnowiec) oraz Bartłomiej Bartosiak, Łukasz Wroński, Dawid Flaszka (PGE GKS Bełchatów).
Czerwone kartki: Łukasz Sołowiej /50' - za drugą żółtą/ (Zagłębie Sosnowiec)
Sędzia: Piotr Idzik (Poznań).
Widzów: 2550