- Takie spotkania najbardziej bolą. Fatalnie czujemy się po takim meczu, kiedy jeden punkt był już w naszym zasięgu. Gdy przegrywa się gładko 0:3, 0:2, to ta przegrana aż tak nie boli. Cały mecz broniliśmy się naprawdę nieźle, ale niestety z Gdyni wyjeżdżamy bez punktów. Trudno jest to zrozumieć - przyznaje Mateusz Kuchta, który w przerwie wakacyjnej został wypożyczony z Górnika Zabrze do GKS-u Katowice. Bramkarz w pierwszych dwóch meczach siedział na ławce rezerwowej, bo Piotr Piekarczyk decydował się na Rafała Dobrolińskiego.
[ad=rectangle]
Do bramki po raz pierwszy Kuchta wszedł w meczu Pucharu Polski z Wigrami Suwałki. Tam zachował czyste konto, a "Gieksa" wygrała pewnie 2:0. W sobotę Piekarczyk znów zdecydował się na młodzieżowego reprezentanta Polski.
Kuchta świetnie radził sobie w wielu sytuacjach. Bronił trudne strzały Pawła Abbotta, Marcusa Viniciusa da Silvy czy Rafała Siemaszki. W bramce młody golkiper dwoił się i troił, aby zachować czyste konto. - Po pierwszy strzale Abbotta w poprzeczkę uśmiechnąłem się i pomyślałem, że fart będzie mi sprzyjał. Niestety przeliczyłem się... - zaznacza 19-letni bramkarz.
W drugiej połowie "Gieksa" została zepchnięta przez Arkę do głębokiej defensywie. Goście nie potrafili zagrozić bramce Konrada Jałochy, który nie miał za dużo pracy w tym meczu. - Wiedziałem, że będzie to trudne spotkanie. W Gdyni nie gra się łatwo, ale nie ukrywam, że chcieliśmy wywieźć stąd punkty. Niestety, nie dopisało nam szczęście - dodaje zawodnik.
Kuchta udowodnił, że stać go na grę na wysokim poziomie. Czy młodzieżowy reprezentant Polski na dłużej zagości w bramce GKS-u? - Mam nadzieję, że tak będzie. Swoje umiejętności trzeba jednak potwierdzać na każdym treningu - ocenia bramkarz.