Mateusz Cetnarski miał kończyć z piłką, a stał się liderem

9 miesięcy temu zdrowie Mateusza Cetnarskiego było poważnie zagrożone i jego kariera stanęła pod ogromnym znakiem zapytania, a dziś 27-letni pomocnik staje się liderem śrubujących świetną serię Pasów.

Dwukrotny reprezentant Polski przyszedł do Cracovii latem 2014 roku z Widzewa Łódź, z którym w sezonie 2013/2014 spadł z Ekstraklasy, ale on sam rozegrał w Łodzi najlepszą rundę od lat - w 16 występach zdobył cztery bramki i zaliczył dwie asysty. 27-latek zaczął poprzedni sezon w wyjściowym składzie Cracovii, ale trener Robert Podoliński szybko stracił do niego cierpliwość i Cetnarski albo wchodził na boisko z ławki, albo był ściągany z niego już po godzinie gry.
[ad=rectangle]

Problem z ustabilizowaniem formy i z przypadnięciem do gustu trenerowi Podolińskiemu były jednak niczym wobec tego, co wydarzyło się w połowie października, gdy Cetnarski wylądował w szpitalu z ostrym zapaleniem spojenia łonowego i przez dwa kolejne tygodnie był przykuty do szpitalnego łóżka. Podczas pobytu w szpitalu pomocnik Cracovii doznał zakażenia sepsą i jego życie było poważnie zagrożone, a później w trakcie leczenia jego dalsza kariera stanęła pod olbrzymim znakiem zapytania.

Cetnarski pokonał chorobę i rozpoczął drugą rehabilitację, której zwieńczeniem był symboliczny występ w Treningu Noworocznym Cracovii. Trener Podoliński nie wziął go jednak na zgrupowanie do Turcji i Cetnarski treningowe zaległości nadrabiał w IV-ligowych rezerwach. Dwukrotny reprezentant Polski szybko wrócił do wysokiej formy, ale choć trener Podoliński kurtuazyjnie chwalił jego dyspozycję, tylko raz powołał go do kadry meczowej Pasów. Tajemnicą poliszynela jest to, że o absencji Cetnarskiego nie decydowała wyłącznie forma sportowa, a sympatia, a raczej jej brak u trenera. W identycznej sytuacji u Podolińskiego byli zresztą Deleu, Łukasz Zejdler i Dariusz Zjawiński.

Pomocnik podtrzymywał formę, grając w Cracovii II, którą poprowadził do awansu do III ligi. W siedmiu występach zdobył dla rezerw osiem bramek - raz wpisał się na listę strzelców efektowną przewrotką - i zanotował też parę asyst. Nic nie wskazywało jednak na to, że jego sytuacja w Pasach ulegnie zmianie, ale nowe otwarcie nastąpiło, gdy Roberta Podolińskiego, u którego był już skreślony, zastąpił Jacek Zieliński.

Doświadczony szkoleniowiec zaufał 27-latkowi, a ten odpłacił mu się bardzo dobrą grą. Cetnarski wystąpił w 10 z 11 meczów, które Cracovia rozegrała pod wodzą trenera Zielińskiego, a opuścił tylko pierwsze w kadencji tego trenera spotkanie z Zawiszą Bydgoszcz. W przerwie letniej wygrał rywalizację o miejsce w składzie z utalentowanym Bartoszem Kapustką i Marcinem Budzińskim, od którego w minionym sezonie Cracovia była mocno uzależniona i prezentuje formę z najlepszych lat, gdy był powoływany do reprezentacji Polski.

Do tego w inauguracyjnym spotkaniu z Lechią Gdańsk (1:0) miał swój udział przy zwycięskiej bramce Piotra Polczaka, a w 190. derbach Krakowa (1:1) sam wpisał się na listę strzelców: - Absolutnie nie czuję się bohaterem. Po prostu wykorzystałem błąd Arka Głowackiego. Oczywiście cieszę się, że zdobyłem bramkę w derbach, ale podchodzimy do tego meczu bardzo spokojnie. Cieszymy się, że był to już jedenasty mecz bez porażki. Ten remis jest bardzo cenny i wydaje mi się, że sprawiedliwy. Po tym, jak w pierwszej połowie obie drużyny mocno przyłożyły się do gry i była wymiana ciosów, od 70 minuty było widać, że jedziemy już na oparach. Ostatnie 20 minut pewnie nie było już ciekawe.

Pasy przystąpiły do "Świętej Wojny" w roli faworyta, ale już w 3. minucie straciły bramkę i musiały gonić wynik. - Gol w trzeciej minucie to taki "dzwon", ale cieszymy się, że ten "dzwon" nas obudził. Na takie sytuacje musimy być przygotowani. Nie zawsze prowadzi się w każdym meczu i nie zawsze jest się faworytem. Musimy stawić czoła także takim momentom, gdy przegrywamy. Zachowaliśmy chłodną głowę.

- Bardzo się cieszę, że mi się udało wygrać rywalizację. Co mogę więcej powiedzieć na ten temat? - uśmiecha się Cetnarski i dodaje: - Mamy pięciu zawodników takiej klasy, że trener ma pozytywny ból głowy. Gdybym był trenerem, to chciałbym być w takiej sytuacji, żeby mieć pięciu tak klasowych pomocników i z nich wybierać, mając taki "kłopot".

Komentarze (0)