Tomasz Nowak jest niezastąpiony w drużynie Górnika Łęczna. Rozegrał 85 kolejnych meczów ligowych w zielono-czarnych barwach, ale w arcyważnym starciu z PGE GKS Bełchatów nie wystąpił z powodu pauzy za żółte kartki. Z trybun oglądał batalię kolegów o pozostanie w T-Mobile Ekstraklasie. - To był pierwszy mecz, który oglądałem z trybun i nie chcę tego robić nigdy więcej. To kosztowało mnie strasznie dużo nerwów - przyznaje Nowak. - Byliśmy zespołem, który zasłużył na zwycięstwo. Pokazaliśmy, że w trudnych chwilach potrafimy się zjednoczyć i wygrywać najważniejsze mecze - dodaje.
[ad=rectangle]
Niezła runda jesienna rozbudził apetyty łęczyńskich kibiców, ale wiosna była już zdecydowanie gorsza. W 2015 roku beniaminek tylko dwa razy wygrał na własnym stadionie, przez co balansował tuż nad strefą spadkową. - Jak spojrzy się na tabelę, to różnice punktowe są małe. Piłkarsko czuliśmy, ze mogliśmy zrobić więcej. Doszły nerwy, adrenalina, trochę stresu. Te mecze nie wyglądały tak, jak byśmy sobie tego życzyli - nie ukrywa Nowak.
W emocjonującej końcówce sezonu Górnik zrealizował cel, ale postawa zespołu uwidoczniła jego braki. Przed kolejnymi rozgrywkami niezbędne są więc roszady w składzie, lecz Nowak nie wybiega myślami daleko w przyszłość. - Najważniejsze, że utrzymaliśmy się jako beniaminek, bo taki był cel przed sezonem i teraz spokojnie możemy odpocząć i przygotować się do następnych rozgrywek - podkreśla były piłkarz białoruskiego FK Homel.