Lech Poznań lideruje, ale ma jeden zasadniczy problem

Lech jest najlepszą drużyną T-Mobile Ekstraklasy w rundzie wiosennej, ale wciąż nie przestaje tracić goli ze stałych fragmentów. To aktualnie największy kłopot wicemistrza Polski.

- Takich bramek pada niestety sporo. Z akcji w tym roku niewiele zespołów było w stanie nas zaskoczyć, lecz stałe fragmenty to wciąż nasza bolączka. Szukamy wyjścia z tej sytuacji. Cały czas próbujemy czegoś nowego, poprawiamy detale, by obrona strefowa wyglądała lepiej - przyznał trener Maciej Skorża.

W ubiegłym tygodniu Kolejorz pokonał na wyjeździe Legię Warszawa (2:1), lecz także w tym pojedynku nie ustrzegł się błędu. Ivica Vrdoljak trafił do siatki głową po rzucie rożnym. - W najbliższym meczu z Jagiellonią pewne rzeczy będą delikatnie zmienione. Mam nadzieję, że to przyniesie efekt. Jeśli chodzi o Legię, ona stałe fragmenty wykonuje akurat bardzo dobrze. Ma dużą grupę zawodników, którzy świetnie grają głową. Skala trudności była więc spora, co oczywiście nas nie usprawiedliwia, bo taki błąd nie powinien się zdarzyć. Źle zareagował jeden z piłkarzy w strefie i nieszczęście gotowe - dodał opiekun Lecha.
[ad=rectangle]
W związku z ostatnimi wydarzeniami pojawiły się pytania, czy przy słupkach bramki Lecha nie powinni stać zawodnicy asekurujący golkipera. - Gole padają bardzo różnie. Np. Górnik Łęczna wbił nam bramkę strzałem sprzed pola karnego. Trudno poszczególne zdarzenia przewidzieć. Każdy stały fragment jest wykonywany inaczej, my natomiast mamy problem z właściwą oceną sytuacji. W obronie strefowej trzeba kontrolować nie tylko przeciwnika, ale też atakować piłkę i właśnie w tym elemencie jesteśmy zbyt bierni. Zastanawiam się nad przyczynami. Jeśli nadal tak będzie, to w letnim okresie przygotowawczym mogą zostać wprowadzone jakieś korekty - przyznał.

W opinii Skorży całkowita zmiana taktyki przy stałych fragmentach nie jest jednak właściwym rozwiązaniem. - Kiedy jesienią kryliśmy każdy swego, bramki dla rywali też padały - zaznaczył.

Źródło artykułu: