Mateusz Cetnarski trafił do Cracovii na samym początku letniego okna transferowego jeszcze za sprawą byłego dyrektora sportowego krakowskiego klubu Piotra Burlikowskiego. Dwukrotny reprezentant Polski przyszedł do Pasów z Widzewa Łódź, z którym w minionym sezonie spadł z T-ME, ale on sam rozegrał w Łodzi jedną najlepszą rundę od lat - w 16 występach zdobył cztery bramki i zaliczył dwie asysty.
W Pasach z miejsca zdecydował się na grę z "10", którą przejął po Saidim Ntibazonkizie. - Czemu "10"? Z przyzwyczajenia. To nie ciężar, a po prostu fajny numer - uśmiechał się w czasie prezentacji.
[ad=rectangle]
27-latek zaczął sezon w wyjściowym składzie Cracovii, ale trener Robert Podoliński szybko stracił do niego cierpliwość i Cetnarski albo wchodził na boisko z ławki, albo był ściągany z niego już po godzinie gry. Jesienią dał się zapamiętać jedynie z asysty przy golu Miroslava Covilo, który dał Pasom prestiżowe zwycięstwo z Wisłą.
Problem z ustabilizowaniem formy czy wywalczeniem miejsca w "11" Cracovii były jednak niczym wobec tego, co wydarzyło się w dwa tygodnie po 188. derbach Krakowa. W połowie października Cetnarski wylądował w szpitalu z ostrym zapaleniem spojenia łonowego i przez dwa kolejne był przykuty do szpitalnego łóżka. Pod opiekę lekarzy trafił dopiero za drugim podejściem!
- Miałem 39 stopni gorączki, a ból był nie do wytrzymania. Karetka przywiozła mnie do szpitala, ale nie zostałem, ponieważ nie kwalifikowałem się do przyjęcia i odesłano mnie do domu. Dopiero trzy dni później wróciłem z jeszcze wyższą gorączką i dopiero wtedy zorientowano się, że to poważna sprawa. Nie mogłem chodzić, przez dwa tygodnie leżałem w szpitalu w bezruchu. To zapalenie było tak silne, że lekarze mówili, że to bardzo rzadkie - mówił Cetnarski SportoweFakty.pl w styczniu.
Samo zapalenie spojenia łonowego nie było jednak najpoważniejszym problemem gracza Pasów. U Cetnarskiego wystąpiły poważne powikłania i gra zaczęła toczyć się nie tyle o powrót do zdrowia, co w ogóle o jego życie. W tych okolicznościach powrót do uprawiania piłki nożnej zszedł na dalszy plan. Uszanujmy jednak to, że o tym 27-latek nie chce opowiadać. Chętnie mówi za to o tym, jak na własnej skórze przekonał się, że kontakty z NFZ nie należą do najprzyjemniejszych: - Są dramatyczne... Nie chciałbym wracać do tego. To był bardzo ciężki okres. Podróż karetką, czas oczekiwania na przyjęcie - nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Rozmawiałem o tym z prezesem i trenerem - wszyscy wiedzą, jak było. Muszę jednak powiedzieć, że już podczas samego pobytu w szpitalu opiekę miałem perfekcyjną i tutaj muszę podziękować pani doktor i pani ordynator, że szybko z tego wyszedłem. Ale samo przyjęcie do szpitala i załatwienie sprawy - dramatyczne.
1 stycznia Cetnarski zaliczył symboliczny występ w Treningu Noworocznym i zaczął przygotowania wraz z zespołem, ale na zgrupowanie do Turcji się nie załapał. W tym czasie trenował na pełnych obrotach z IV-ligowymi rezerwami i występował w ich sparingach. W trakcie rundy wiosennej trener Podoliński kurtuazyjnie chwalił formę pomocnika, ale choć ten był już gotowy do gry, tylko raz znalazł się w kadrze meczowej Pasów. Tajemnicą poliszynela jest jednak to, że o jego absencji nie decydowała wyłącznie forma sportowa, a sympatia, a raczej jej brak u trenera. W identycznej sytuacji byli zresztą Deleu, Łukasz Zejdler i Dariusz Zjawiński.
Zobacz "przewrotkę" Mateusza Cetnarskiego:
Cetnarski podtrzymywał formę, grając w Cracovii II, którą poprowadził do awansu do III ligi. W siedmiu występach 27-latek zdobył dla rezerw osiem bramek - raz wpisał się na listę strzelców efektowną przewrotką - i zanotował też parę asyst. Nic nie wskazywało jednak na to, że jego sytuacja w Pasach ulegnie zmianie, ale nowe otwarcie nastąpiło, gdy Roberta Podolińskiego, u którego był już skreślony, zastąpił Jacek Zieliński.
- Przeszedł gehennę, ale wszędzie gdzie był, pełnił rolę rozgrywającego. To ciekawy piłkarz, któremu trzeba się przyjrzeć - mówił nowy opiekun Pasów i z miejsca przywrócił Cetnarskiego do kadry meczowej. Spotkanie z Zawiszą Bydgoszcz pomocnik obejrzał jeszcze z ławki, ale w kolejnym meczu z PGE GKS Bełchatów dostał kilkuminutową szansę, a przed tygodniem trener Zieliński wpuścił go do gry na kwadrans.
Wreszcie w sobotnim meczu 32. kolejki T-ME z Górnikiem Łęczna (3:0) Cetnarski znów znalazł się w "11". Dla byłego gracza Śląska Wrocław był to pierwszy występ od pierwszej minuty od 20 września minionego roku - czekał na to 238 dni. "Cetnar" z przytupem wrócił do T-Mobile Ekstraklasy, bo dwukrotnie trafił do siatki beniaminka, dając Pasom spokojne prowadzenie. To jego pierwszy dublet od 26 sierpnia 2012 roku, gdy jeszcze w barwach Śląska zdobył dwa gole w spotkaniu z Koroną Kielce.
- Ja nie wymyśliłem "Cetnara", bo to wiadomo od dawna, że to dobry piłkarz. Dochodził do siebie po ciężkiej chorobie, którą przeszedł w zimie i przyglądałem mu się na treningach, czekając na sygnał, że jest gotowy. Uznaliśmy, że to się stało i cieszę się, że pokazał, iż warto było na niego postawić - mówi trener Zieliński.
Dariusz Dziekanowski o błędach młodości:
Źródło: sport.wp.pl