Michał Bugno: Po siedmiu latach Jürgen Klopp odchodzi z Borussii Dortmund po tym, jak sam poprosił o zwolnienie z funkcji trenera. Obserwując grę jego zespołu w ostatnich miesiącach, spodziewał się pan, że tak to się skończy?
Andrzej Juskowiak: Na temat odejścia Kloppa spekulowano już w grudniu ubiegłego roku, kiedy drużyna Borussii prezentowała się bardzo słabo. Wówczas jednak szkoleniowiec postanowił zostać i spróbował poukładać zespół. Myślę, że była to rozsądna i przemyślana decyzja. Wyciągnął drużynę z kryzysu, dzięki czemu może teraz pozostawić ją w środku tabeli. To dobry czas na odejście. Zawodnicy przygotują się na zmiany, a następca Kloppa zyska czas na obserwację zespołu.
Borussia zajmuje miejsce w środku tabeli, ale ma tylko sześć punktów przewagi nad strefą spadkową. Nikt w klubie nie może być pewny, że w ostatnich kolejkach zespół znów nie będzie musiał walczyć o utrzymanie.
- Bundesliga jest wymagająca i trzeba w niej liczyć się z każdym zespołem. Tutaj nikt nie oddaje punktów po łatwej i przyjemnej grze. Wydaje mi się jednak, że najtrudniejsze chwile Borussia ma już za sobą. Poza tym spodziewam się, że po informacji o zmianie trenera piłkarze dadzą z siebie wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony przed szkoleniowcem, który wkrótce ich poprowadzi.
[ad=rectangle]
Po 28 kolejkach zespół zajmuje dziesiąte miejsce i ma 37 punktów straty do Bayernu. Po porażkach z Juventusem odpadł z rozgrywek Ligi Mistrzów. Co w największym stopniu sprawiło, że w ostatnich miesiącach Borussia spisywała się dużo gorzej niż miało to miejsce w poprzednich latach?
- Kontuzje zawodników oraz odejście Roberta Lewandowskiego, który w ostatnich sezonach grał w Borussii na bardzo wysokim poziomie. Gołym okiem widać było, że zespół jest bardzo zgrany. Wszyscy funkcjonowali w nim bardzo dobrze - grali szybko, doskonale się rozumieli i potrafili wykorzystać swoje umiejętności. Podczas gry wiedzieli, co w danej sytuacji może zrobić kolega z zespołu. Te automatyzmy w grze decydowały o sile Borussii. Kiedy zabrakło Lewandowskiego, a kilku zawodników doznało kontuzji, zaczęły się poważne problemy. Być może popełniono jakieś błędy w przygotowaniu motorycznym, bo na początku sezonu niektórzy zawodnicy wyglądali na trochę ociężałych. Poza tym kadra nie była zbyt szeroka. Lewandowski przez dwa sezony praktycznie nie miał konkurencji w linii ataku.
Z Borussii przez kilka lat odchodzili najlepsi zawodnicy, a mimo to, zespół ciągle zajmował miejsce w czołówce. Po odejściu Lewandowskiego zabrakło snajpera z prawdziwego zdarzenia. Nie sprowadzono i nie przygotowano odpowiedniego następcy – piłkarza, który byłby w stanie walczyć w lidze o koronę króla strzelców. Można powiedzieć, że to zaniedbanie ze strony klubu?
- Tak, na pewno było tu sporo do zrobienia. Transfery Immobile i Ramosa okazały się nie do końca trafione. Może we wcześniejszych klubach ci zawodnicy grali na wysokim poziomie, ale w Dortmundzie się nie sprawdzili. Tu jest trochę inna specyfika, bo Borussia prezentuje inny styl gry. Im bliżej zawodnicy są bramki przeciwnika, tym szybciej trzeba grać i biegać. Dla wielu zawodników odnalezienie się w takiej rzeczywistości stanowi duży problem. Trzeba było zareagować wcześniej - kiedy było wiadomo, że odejdzie Robert Lewandowski. Już wtedy należało ściągnąć jakiegoś nowego klasowego napastnika i powoli zacząć wprowadzać go w zespół. Aczkolwiek, wiadomo, że nie jest to takie łatwe. Dobre europejskie zespoły niezbyt często pozbywają się swoich najlepszych piłkarzy. Chyba, że dzieje się tak, jak w przypadku Roberta Lewandowskiego, który za niemałe pieniądze odchodził z polskiej ligi. Dla klubu z Bundesligi nie była to aż tak wielka inwestycja. Tyle, że takiego zawodnika trzeba znaleźć, sprowadzić, wyszkolić, a na koniec dopasować do danego stylu gry.
Według doniesień prasowych Klopp może wkrótce rozpocząć pracę w Manchesterze City lub Milanie. W przeszłości mówiło się o zainteresowaniu jego zatrudnieniem ze strony Manchesteru United albo Liverpoolu. Liga angielska byłaby dla niego odpowiednia, czy jest to szkoleniowiec o tak bogatym warsztacie i takim charakterze, że dobrą drużynę byłby w stanie zbudować praktycznie w każdej lidze?
- Trzeba wziąć pod uwagę, jakim jest człowiekiem. A jest charyzmatycznym, często nawet porywczym szkoleniowcem, który bardzo emocjonalnie i intensywnie reaguje na ławce rezerwowych i wdaje się w dyskusje z sędzią technicznym. Właśnie z tych powodów bardziej pasowałby do ligi angielskiej niż do włoskiej. Zresztą, kiedyś czytałem wywiad, w którym sam przyznał, że bliżej mu do pierwszej z wymienionych lig. Choć z drugiej strony - myślę, że taki fachowiec poradzi sobie wszędzie.
Rozmawiał Michał Bugno, Wirtualna Polska