Odkąd szkoleniowcem Pasów jest Robert Podoliński, krakowianie rozegrali 30 oficjalnych meczów. 40-letni trener już na pierwszych zajęciach pod Wawelem wprowadził system 1-3-5-2, z którego korzystał wcześniej w Dolcanie Ząbki, choć w kadrze Pasów brak zawodników, którzy mogliby być pełnowartościowymi wahadłowymi, a to pozycje kluczowe w tym ustawieniu.
[ad=rectangle]
Aż do meczu 26. kolejki T-ME z Lechią Gdańsk (3:2) trener Podoliński tylko raz dopuścił się odstępstwa od doktryny i we wrześniowym spotkaniu 1/16 finału Pucharu Polski z Okocimskim Brzesko Pasy zagrały w ustawieniu 1-4-4-2. Przed sobotnim starciem z biało-zielonymi krakowianie wrócili do systemu z bazą w postaci czteroosobowego bloku obronnego, który uformowali Bartosz Rymaniak, Sreten Sretenović, Piotr Polczak i Adam Marciniak.
- Trener chciał coś zmienić i zdecydował się na taki ruch. Po zwycięskim meczu każdy powie, że to była dobra decyzja. Jeśli na stałe mamy przestawić się na ten system, to czeka nas jeszcze sporo pracy, bo były braki w naszej grze - mówi Polczak i dodaje: - Kiedy zapadła decyzja? W czasie przerwy na reprezentację. Mieliśmy dwa tygodnie na przećwiczenie nowego wariantu gry. Myślę, że dobrze się stało i chyba kibicom też się podobało. Trzeba umieć dostosować się do każdej sytuacji. Czy się ucieszyłem? Większość spotkań w karierze rozegrałem w takim ustawieniu, więc jest zdecydowanie większa pewność.
Jednym z najlepszych zawodników na placu był Marciniak. 27-latek wcześniej występował w roli jednego z trzech środkowych obrońców, wahadłowego albo defensywnego pomocnika, ale jego koronną pozycją jest właśnie lewa obrona. - Czułem się bardzo dobrze. Przez to, że gra nam się kleiła i każdy z nas zagrał dobrze, to i mi grało się lepiej. Zagraliśmy czwórką w obronie po analizie meczu Górnika Zabrze z Lechią - kiedy Górnik przeszedł na grę czterema obrońcami, zaczął wyglądać lepiej. Trener uznał, że tym Lechię zaskoczymy i to ustawienie będzie optymalne - tłumaczy Marciniak.
Wszystko wskazuje na to, że Pasy pozostaną przy ustawieniu, które sprawdziło się przeciwko Lechii. - Sam system nie jest kluczem, bo ważniejsze są jakość gry, nastawienie i walka. Większość życia grałem w "czwórce" i dobrze się czuję w tym ustawieniu, ale w "trójce" też gramy na tyle długo, że nie ma mowy o niezrozumieniu tego ustawienia. Na przykład ze Śląskiem Wrocław graliśmy "trójką", a to był nasz najlepszy mecz w sezonie. Nie ukrywam jednak, że w "czwórce" czuję się bardzo dobrze - mówi Marciniak, który jako lewy obrońca przed rokiem zadebiutował w reprezentacji Polski.
Ze zmiany ustawienia ucieszył się też 19-letni Mateusz Wdowiak. Wychowanek Pasów wcześniej występował jako wahadłowy, a teraz mógł więcej uwagi poświęcić ofensywie. - Więcej biegania jest na wahadle, ale pod koniec gry prąd i tak mi odcięło, bo w pierwszej połowie grałem na pasie błotnym i po przerwie też biegałem po tej samej części boiska, bo po zmianie stron zmieniłem skrzydło. W tym ustawieniu boczni pomocnicy mają mniej zadań defensywnych, bo jest czterech obrońców, w tym dwóch skrajnych. My jako skrzydłowi mieliśmy za to więcej swobody w ofensywie. Dla mnie to dobra sprawa, bo wcześniej grałem tylko w takim systemie - mówi "Wdówka", który w siódmym występie zaliczył czwartą asystę - nastolatek ma udział przy golu Cracovii co 79 minut spędzonych na boisku.
Pozytywy wynikające ze zmiany ustawienia dostrzegł również Deniss Rakels, choć akurat jego obowiązki na boisku nie uległy zmianie: - Mojej gry zmiana ustawienia aż tak nie zmieniła, ale zmieniła na pewno grę Adama Marciniaka i Bartka Rymaniaka - oni byli dużo bardziej pewni siebie i wiedzieli, co robić na boisku. Poza tym ja jako napastnik miałem większą pomoc ze strony skrzydłowych, oni byli bliżej mnie.