Derbowa katastrofa Kotwicy Kołobrzeg

Beniaminek wypuścił wygraną z Błękitnymi Stargard Szczeciński w ostatnich minutach. - To siedzi w naszych głowach, brakuje nam cwaniactwa i doświadczenia - powiedział Michał Danilczyk.

Kotwica Kołobrzeg pokonała regionalnego przeciwnika 4:3 w rundzie jesiennej. W nieprawdopodobnych okolicznościach. Przegrywała 0:3 do przerwy, a jednak przeprowadziła fantastyczny pościg i odrobiła stratę z nawiązką. Teoretycznie rewanż ułożył się kołobrzeżanom lepiej, wyszli na prowadzenie w 39. minucie po strzale Dawida Berga, ale nie do nich tym razem należały ostatnie słowa.

- Scenariusz tych dwóch spotkań był podobny, tyle że rewanż nie zakończył się happy endem, a nieszczęściem. Szkoda tych derbów, ponieważ bardzo chcieliśmy przełamać niemoc. Prowadziliśmy i byliśmy blisko zwycięstwa - powiedział Michał Danilczyk po porażce 1:2 z Błękitnymi Stargard Szczeciński.
[ad=rectangle]
Dwa gole, które przesądziły o sukcesie stargardzian, padły w 85. oraz 91. minucie. Oba po strzałach żelaznego jokera Błękitnych, Sebastiana Inczewskiego. Napastnik z numerem "9" na plecach wbiegł na boisko w 68. minucie. Do tego czasu Kotwica prezentowała się bardzo solidnie.

- Nie tyko zaryglowaliśmy środek pola, ale też inne strefy boiska. Wyglądaliśmy dobrze jako cała drużyna w tyłach, a ponadto wychodziliśmy z kontratakami, po których były szanse na podwyższenie prowadzenia. Pewnie po części niewykorzystane sytuacje zemściły się w końcówce. To siedzi u nas w głowach, bo umiejętności piłkarskie mamy spore, natomiast brakuje doświadczenia i cwaniactwa piłkarskiego. Przez to nie dotrzymujemy wyniku do końca - kręcił głową Danilczyk.

Kotwica Kołobrzeg straciła wiele punktów w końcówkach. Dość powiedzieć, że prowadziła we wszystkich swoich wiosennych pojedynkach, a ugrała ledwie oczko. Przed tygodniem miała przewagę 2:0 nad Okocimskim Brzesko, a zremisowała 2:2. Wszystkie takie sytuacje zmniejszają szanse beniaminka na utrzymanie w II lidze.

- Do Stargardu jechaliśmy z nadziejami. Derby rządzą się swoimi prawami, a ponadto byliśmy nastawieni na łatwiejszy mecz niż to zwykle bywa z Błękitnymi. Przeciwnik był w euforii po awansie do półfinału Pucharu Polski, a jednak wynik jest na jego korzyść. Wracamy nieszczęśliwi do Kołobrzegu i czekamy na ważne starcie z Limanovią. Każda następna kolejka będzie istotna, ale nadal musimy patrzeć przede wszystkim na siebie, a nie na rywali - zapowiedział pomocnik.

Derby oglądała na żywo liczna grupa kibiców z Kołobrzegu. Po ostatnim gwizdku znaleźli jednego z winowajców porażki w arbitrze. Sporna była głównie sytuacja, w której Mariusz Korpalski nie podyktował rzutu karnego po powaleniu Macieja Ropiejki. - Nie mam pretensji do arbitra - zdystansował się Danilczyk. - Gwizdał jak gwizdał. Można powiedzieć, że sędziowie zawsze pomagają gospodarzom, ale od szczegółowych ocen jest obserwator.

Źródło artykułu: