W 94. minucie poniedziałkowego spotkania 23. kolejki T-ME Sreten Sretenović wbił piłkę w "piątkę" Górnika, Marcin Budziński uderzył ją w kierunku bramki gospodarzy, ale świetną interwencją popisał się Sergiusz Prusak. Futbolówka trafiła jeszcze do stojącego na czwartym metrze Jendriska, ale 37-krotny reprezentant Słowacji fatalnie spudłował.
[ad=rectangle]
- Nawet takiej sytuacji z 40 centymetrów nie potrafimy zamienić na bramkę - rozkładał po spotkaniu ręce trener Robert Podoliński i choć Jendrisek miał trochę dalej do bramki Górnika, niż mówi opiekun Pasów, to powinien przynajmniej zmusić Prusaka do interwencji.
- Nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia - mówi napastnik Cracovii i dodaje: Długo będę miał tę sytuację w głowie i długo mnie będzie ona prześladować. To niemożliwe, że tego nie strzeliłem. Zareagowałem instynktownie i nie zdążyłem ustawić głowy, żeby trafić do bramki. Wszystko działo się tak szybko.
W czterech wiosennych kolejkach krakowianie zdobyli tylko trzy punkty i ich przewaga nad strefą spadkową stopniała do jednego "oczka". - Nie byliśmy zespołem słabszym od Górnika, ale co mecz mówimy to samo, a mamy tylko trzy punkty. Myślę, że czas przestać o tym mówić, a zacząć wygrywać. Dobrze, że mecz z Piastem mamy już w piątek, bo nie będzie dużo czasu na myślenie o Łęcznej - mówi Jendrisek.
Jak Słowak, który ma na koncie grę w ekstraklasie Słowacji oraz w Bundeslidze i na jej zapleczu, ocenia T-ME? - Polska liga pod względem fizycznym jest ciężka. Napastnicy i pomocnicy mają bardzo mało miejsca. W Polsce gra się bardzo agresywnie i moim zdaniem nowym zawodnikom potrzeba czasu na aklimatyzację.