W czterech meczach po zimowej przerwie niebiesko-czarni zdobyli osiem punktów, a w ostatniej kolejce przełamali trwającą od 17 maja 2014 roku wyjazdową niemoc i pokonali Wisłę w Krakowie 1:0.
[ad=rectangle]
- Do rundy wiosennej przystąpiliśmy mocno odmienieni i mogliśmy przepracować z trenerem Rumakiem cały okres przygotowawczy. Od pierwszego treningu w 2015 roku wiedzieliśmy, po co się spotkaliśmy - tabela ciągle przypomina nam o celu - mówi Sandomierski i dodaje: - Musimy nadrabiać straty, bo dobrze byłoby, gdyby było nam co dzielić, a w fazie finałowej różnice się zmniejszą. Sami postawiliśmy siebie w tak trudnej sytuacji, ale nie chcemy odpaść w przedbiegach. Chcemy pokazać przede wszystkim sobie, że potrafimy.
Osiem wiosennych "oczek" Zawiszy to najlepszy wynik w T-ME - żaden inny zespół nie zdobył po zimowej przerwie większej liczby punktów. - Nie możemy popadać w samozachwyt, bo ciągle jesteśmy na samym dnie. Mamy jeszcze wiele punktów do zdobycia, a nikt przed nami nam nie chce "pomóc", bo rywale też punktują, ale od nikogo nie oczekujemy specjalnej pomocy - sami utrzymamy Zawiszę - mówi Sandomierski.
Bydgoszczanie są jedynym zespołem ligi, który w rundzie wiosennej nie stracił jeszcze ani jednej bramki - Sandomierski jest niepokonany w sumie już od 379 minut. Poprawa gry obronnej to największa zmiana na plus w Zawiszy względem rundy jesiennej.
- Jesienią wszystko wpadało, a teraz faktycznie wyglądamy dobrze w defensywie. Z Wisłą przez ostatnie pół godziny graliśmy w "10", a praktycznie nam nie zagroziła w tym czasie. Jako zespół bronimy bardzo dobrze i jako zespół atakujemy dobrze, ale nie możemy się tym zachłysnąć, bo do realizacji celu jeszcze daleka droga. A w takich meczach jak ten z Wisłą, gdy trzeba pracować za dwóch, rodzi się zespół. Na jesień byśmy nie zdobyli nawet punktu w takim spotkaniu - puentuje Sandomierski.
Tak trzymaj Grzegorz!!!