Mirosław Smyła: Każdy zespół przyjeżdżający do Sosnowca zawsze chce się pokazać z jak najlepszej strony

Sosnowiczanom nie udało się zrealizować celu na dwa ostatnie mecze, którym było zdobycie sześciu punktów. Szkoleniowiec Zagłębia ubolewał, że w starciu z Kotwicą jego zespół było stać tylko na remis.

Przed serią dwóch spotkań na własnym boisku piłkarze Zagłębia Sosnowiec założyli sobie cel - zdobycie sześciu punktów. O ile udało im się pokonać 3:2 Znicz Pruszków, o tyle w starciu z Kotwicą Kołobrzeg musieli zadowolić się podziałem punktów po bezbramkowym remisie.
[ad=rectangle]
- Plan gry na ten mecz był bardzo podobny do tego, jak graliśmy tydzień temu. Chcieliśmy wyjść wysoko na przeciwnika, zdominować go i strzelić jak najszybciej bramkę, bo upływający czas, niestety, często powoduje nerwowość, frustrację w zespole i proste błędy, a to może spowodować utratę bramki. Niestety, nie udało nam się tak tego rozegrać - ubolewał Mirosław Smyła.

Poza niezrealizowaniem tego elementu meczowej taktyki, podopieczni Smyły w pierwszej połowie starcia mieli bardzo duże problemy ze sforsowaniem defensywy rywali. - Słabo graliśmy w tej pierwszej połowie, nie było widać tej determinacji, jak w poprzednim meczu, stąd dwie zmiany, które ożywiły zespół (na drugą połowę za Miłosza Kozaka wyszedł Dawid Ryndak, a Piotra Giela zmienił Przemysław Mizgała - wyj. red.). Zmieniliśmy ustawienie z 4-4-2 na 4-2-3-1, Mizgała zagrał na dziesiątce i pokazał w kilku momentach, że jest wartościowym zawodnikiem, mógł nawet zaliczyć asystę w tym meczu - powiedział.

Szkoleniowiec Zagłębia był zawiedziony końcowym rezultatem, jego piłkarze byli w stanie stworzyć bramkowe sytuacje, ale nie umieli ich należycie zakończyć. - Jest nam żal, smutno, że nie udało się tej bramki zdobyć, bo mimo wszystko w drugiej połowie próbowaliśmy krok po kroku, minuta po minucie, zbliżać się do bramki. Zdarzają się takie mecze, w tej kolejce widzimy ile tych wyników 0:0 było (remis 0:0 padł łącznie w czterech pojedynkach - przyp. red.), a więc te zespoły są bardzo zdeterminowane w zdobywaniu punktów - zanalizował.

Mimo że Kotwicę i Zagłębie w ligowej tabeli dzieliło wiele miejsc, a faworytem konfrontacji byli sosnowiczanie, to od początku spotkania na murawie Stadionu Ludowego toczyła się wyrównana walka, zawodnicy Wiesława Bańkosza dzielnie stawiali czoła gospodarzom. - Każdy zespół przyjeżdżający na Stadion Ludowy, grający przy światłach, na dobrej nawierzchni i jeszcze do tego śliskiej, szybkiej, zawsze jest zdeterminowany, zawsze jest waleczny, zawsze chce się pokazać, zawsze chce udowodnić, a to automatycznie powoduje, że Zagłębie musi jeszcze lepiej grać, aby te mecze wygrywać. Przeciwko Kotwicy po prostu nie było nas na to stać albo zabrakło odrobiny szczęścia przy sytuacjach w drugiej połowie - wyjaśnił Mirosław Smyła.

W roku 2014 sosnowiczanie rozegrają jeszcze trzy spotkania. W najbliższej kolejce zakończą rundę jesienną pojedynkiem w Niepołomicach z miejscową Puszczą, a potem zmierzą się ze Stalą Mielec i Legionovią Legionowo. Niezmiennie celem Zagłębia jest wywalczenie awansu do I ligi. - Zdobywamy punkt, ktoś powie tracimy dwa, ale walczymy dalej. Przed nami jeszcze trzy mecze w tym roku, za tydzień zamykamy rundę i rozegramy dwa mecze awansem z rundy wiosennej. Będziemy mądrzejsi po ostatniej kolejce w tym roku, z którego pułapu będziemy startować w przyszłym - zaznaczył trener.

Źródło artykułu: