Bartłomiej Drągowski, czyli dziecko szczęścia w T-Mobile Ekstraklasie

East News
East News

[tag=38474]Bartłomiej Drągowski[/tag] jest największym odkryciem T-Mobile Ekstraklasy w rundzie jesiennej. 17-letni golkiper zaczarował bramkę Jagiellonii - w czterech z sześciu występów zachował czyste konto.

W 11. kolejce do rozpaczy doprowadził Franciszka Smudę, jego piłkarzy i kibiców Wisły Kraków. W dobrym stylu obronił sześć strzałów w światło swojej bramki, a przy dwóch innych uderzeniach krakowian wyręczyły go słupki. Głównie dzięki niemu Jagiellonia sięgnęła po pierwsze od 1988 roku ligowe zwycięstwo przy Reymonta 22.

Odkąd wszedł do bramki Jagi w meczu 6. kolejki ze Śląskiem Wrocław, cztery razy zachował czyste konto, a w sumie obronił 30 z 35 strzałów w światło swojej bramki. To 86-proc. skuteczność w interwencjach na linii, dzięki której zdetronizował Arkadiusza Malarza w prowadzonej przez nas klasyfikacji Złotych Rękawic T-ME. 17-latek jest bez wątpienia największym odkryciem rundy jesiennej w naszej lidze.

[ad=rectangle]

- Ja tak o sobie myślę. Staram się po prostu pomagać kolegom, którzy tak fajnie przyjęli mnie na boisku. Czuję ich wsparcie. Sądzę, że każdy kto stałby teraz w bramce Jagiellonii, miałby ułatwione zadanie przy takim bloku obronnym - mówi skromnie.

"Drążek" zadebiutował w ekstraklasie już w minionym sezonie, ale takiego przebiegu premierowego występu, jaki był jego udziałem, nie wyśniłby nawet w najgorszych koszmarach. W spotkaniu 36. kolejki z Koroną Kielce zatrzymał tylko jeden z pięciu strzałów złocisto-krwistych, a cztery razy wyjmował piłkę z bramki. - To był mój pierwszy mecz i stres swoje zrobił. Ręce i nogi mocno mi drżały. To była dla mnie dobra lekcja. Myślę, że ten mecz mi paradoksalnie pomógł - przyznaje.

Do bramki Jagiellonii wrócił dopiero, gdy czerwoną kartkę złapał Jakub Słowik i kontuzjowany był Krzysztof Baran, ale opiekujący się bramkarzami w białostockim klubie Grzegorz Kurdziel twierdzi, że nastolatek prędzej czy prędzej zacząłby bronić: - Już przed sezonem zastanawialiśmy się, w który momencie wprowadzić go do bramki i uznaliśmy, że rozpoczęcie sezonu może być za dużym ciężarem, ale wiedzieliśmy, że prędzej czy później wejdzie do bramki. Los podjął tę decyzję za nas, bo Kuba Słowik złapał kartkę, a Krzysiek Baran był kontuzjowany. Bartek w pełni wykorzystał swoją szansę.

- Nie wiedziałem o tym, a mając za rywali Kubę Słowika i Krzysia Barana, nie liczyłem na to, że wejdę do bramki. Chciałem się przy nich i przy udziale trenera Kurdziela się rozwijać. A że wyszło, jak wyszło? Pozostaje mi się tylko cieszyć. Wciąż jednak nie czuję się numerem "1" - mówi Drągowski.

Nastolatek jest skuteczny w interwencjach na linii, ale ma też szczęście. W sześciu występach aż siedmiokrotnie pomagały mu słupki lub poprzeczka!. - Szczęściu trzeba też pomóc. Na szczęście... mam to szczęście - uśmiecha się, ale Kurdziel wzdryga się na stwierdzenie, że jego podopieczny broni szczęśliwie: - Nie, nie, nie - on broni bardzo dobrze, a nie szczęśliwie. Strzał w słupek czy poprzeczkę to strzał niecelny. Przy tym nie musi interweniować. W wielu elementach Bartek jest bardzo dobry, ale są takie, które musi poprawić. W większości jak na swój wiek jest bardzo dobry, a w niektórych przewyższa nawet starszych bramkarzy. Jest bardzo pracowity i bardzo charaktery. No dobra - ma to szczęście, ale bez niego ani rusz i w piłce, i w życiu.

Na 17-latka zewsząd spływają pochwały. Nawet wiślacy nie tłumaczyli porażki z Jagiellonią pechem, lecz z uznaniem wypowiadali się o młodym bramkarzu. - Trafiliśmy dwa razy w słupek, ale nie odbierajmy temu chłopakowi, że jest świetnym bramkarzem i że zagrał na Wiśle świetny mecz. To naprawdę interesujący chłopak i mam nadzieję, że dalej będzie się tak dobrze rozwijał - mówi Dariusz Dudka, który sam wchodził do ekstraklasy, będąc rówieśnikiem Drągowskiego.

Mocno wierzy w niego Michał Probierz, ale publicznie nie chce go chwalić: - Nie można go zagłaskać, bo często się tak robi, że "menedżerowie, transfer i po zawodniku". Szanujmy go, żeby wiele grał, ale wiele rzeczy przed nim. Trenerzy są od tego, żeby go chronić.

Drągowski jest wychowankiem MOSP Jagiellonia Białystok, a w kadrze I zespołu jest od rundy wiosennej sezonu 2012/2013. Latem 2012 roku był bliski przenosin do Lecha Poznań, ale Kolejorz nie mógł porozumieć się z MOSP w sprawie warunków transferu, a Drągowskiego do pozostania w Białymstoku osobiście namówił prezes Cezary Kulesza, który z jego ojcem Dariuszem grał przed laty w Jagiellonii.

- Zwycięstwo z Wisłą zadedykowałem właśnie tacie. To dzięki niemu gram w piłkę. To on mnie zaprowadził na pierwsze treningi i mam nadzieję, że jest teraz szczęśliwy, że może oglądać mnie w ekstraklasie - mówi Drągowski, którym żywo interesują się kluby z Wysp Brytyjskich, w tym Celtic Glasgow i Blackburn Rovers. - W której lidze chciałbym kiedyś grać? Nie mam takich preferencji. Chciałbym najpierw zrobić coś dobrego dla Jagiellonii. Mam dopiero 17 lat i jeszcze wiele lat gry w piłkę przede mną.

Gdy w maju 1997 roku obecny kapitan Wisły Arkadiusz Głowacki debiutował w ekstraklasie, Drągowskiego nie było jeszcze na świecie.  - Dla mnie to "pan Arkadiusz Głowacki" (śmiech). Zdaję sobie sprawę z tego, jak wielkie są te różnice wieku. Jak graliśmy z Lechem, to ktoś krzyczał do mnie z trybun z pytaniem, czy wiem, kiedy debiutował Kotorowski. Wiem, z jakimi zawodnikami gram i to jest naprawdę fajne uczucie - opowiada Drągowski, który długo miał opory, by...zwracać się po imieniu do kolegów z drużyny: - Faktycznie tak było (śmiech). Nie ukrywam, że na przykład do naszego kapitana Rafała Grzyba ciągle mówię na "pan". Tak zostałem wychowany, że mam wielki szacunek dla starszych ode mnie ludzi. Nie potrafię się przestawić.

O Drągowskim głośno zrobiło się jeszcze zanim zaczął świetnie bronić w lidze. Wszystko za sprawą numeru na bramkarskiej bluzie - "69". Liczba ta wywołuje jednoznaczne skojarzenie, co spowodowało, że młody bramkarz szybko został zaszufladkowany. Tymczasem historia tego numeru jest inna, niż może się wydawać: - To wyszło z przypadku. Było nas czterech: Kuba Słowik, Krzysiu Baran i Tomek Ptak. Numery "1", "12" i "33" były zajęte, a że w sparingach broniłem w bluzie z "69", to już tak zostało. Po prostu.

Źródło artykułu: