Spadkowicz z I ligi bał się grać w piłkę? " Trudno pozbierać się w dwa dni"

W sobotę w Stargardzie Szczecińskim zmierzyły się drużyny, które trzy dni wcześniej w kuriozalnych okolicznościach straciły punkty. Szybciej podnieśli się Błękitni.

Błękitni Stargard Szczeciński nie zapomnieli o klęsce z Kołobrzegu (prowadzili 3:0 i przegrali 3:4), lecz wyciągnęli wnioski i zagrali inaczej niż zwykle. Dzięki temu pokonali groźnego rywala, jakim była Puszcza Niepołomice. Jedynego gola zdobył Michał Magnuski, dla którego było to strzeleckie przełamanie. - Chciałbym pogratulować mojej drużynie, która po ostatnim niefarcie w Kołobrzegu bardzo mocno przeżyła ten mecz. W psychice zawodników tamten pojedynek zostanie już do końca życia. Muszą się dużo nauczyć, ale najważniejsze, że wyciągają wnioski - chwalił podopiecznych trener Krzysztof Kapuściński. - Niestety liga wymusza, że trzeba grać niskim lub średnim pressingiem. Może nie jest to widowiskowe dla oka i to nie nasza piłka, bo potrafimy i lubimy grać w piłkę, chcemy sprawiać radość kibicom i sobie tą grą. Często słono za to płacimy. W sobotę były to piłkarskie szachy. Dostosowaliśmy się do gry Puszczy i udało nam się wyprowadzić kilka fajnych akcji - analizował.

[ad=rectangle]
W równie złych humorach, jak gospodarze, do 6. kolejki II ligi przystąpili przyjezdni z Niepołomic. Trzy dni wcześniej prowadzili oni w Brzesku 1:0, lecz w końcowych fragmentach meczu stracili komplet punktów. W 89. minucie Okocimski wyrównał po rzucie karnym, a minutę później zdobył drugą bramkę. Trener wielokrotnie powracał do tamtego meczu. - Albo nie dojechaliśmy z podróży, która jest tutaj bardzo daleka, albo taki wpływ miał ostatni mecz na psychikę naszych zawodników, że w pierwszej połowie był to zespół, który bał się grać w piłkę. Bał się stworzyć jakąkolwiek sytuację do przodu. Myślę, że wydarzyło się to w kategoriach psychicznych - ocenił słaby występ swojej drużyny.

Gol Magnuskiego z 43 minuty nie podłamał Puszczy, lecz optyczna przewaga po zmianie stron nie wpłynęła na zmianę rezultatu. - Mimo dużej chęci, ogromnego zaangażowania i lepszej gry w drugiej połowie też nie mieliśmy wielkich szans bramkowych. Sama przewaga w polu nie dała efektu i skończyło się naszą porażką - analizował Wójtowicz, który już w czasie pierwszej połowy motywował swoich piłkarzy a w przerwie dokonał trzech zmian.

Murawę opuścił m. in Piotr Madejski, który w przeszłości występował nawet w Ekstraklasie. - Świadomość i obciążenie psychiczne na tych chłopakach jest spore ze względu na duże oczekiwania. Nie można tego ukrywać, bo przyszli zawodnicy z poziomu I ligi. W ostatnim meczu nam ukradziono punkty. To mogło spotęgować nerwowość. Zawodnicy bardziej doświadczeni nie byli tymi wiodącymi, wręcz przeciwnie. Inni nadawali ton, a ci byli poza grą i to jest niepokojące - tłumaczył trener Puszczy. - Trudno pozbierać się w dwa dni i przejechać 700 kilometrów. Obciążenia psychiczne są trudniejsze od obciążeń fizycznych. W pierwszej połowie nogi były spętane. Dopiero po ostrzejszej reprymendzie i dokonanych zmianach gra się poprawiła, ale to nie może zadowalać przy naszym potencjale. Mam nadzieję, że to zejdzie z zawodników i będą przystępować do kolejnego meczu w innych nastrojach, bo do sobotniego spotkania przystąpiliśmy bardzo zdołowani - argumentował.

Jego zdaniem usprawiedliwieniem nie jest nawet seria dziesięciu spotkań wyjazdowych, jaką ze względu na remont stadionu rozgrywają piłkarze z Niepołomic. - To nie powinno mieć znaczenia. Po to sprowadziliśmy tak doświadczonych zawodników. Oni muszą sobie radzić z takimi sprawami, a sobie nie radzą mimo wszelkich możliwości motywacyjnych wykonywanych w ich stronę. Musimy się z tym zmierzyć i pozbierać, bo zaczynają nam punkty uciekać, a jeszcze nas czekają przynajmniej cztery kolejki wyjazdowe - wyjaśnił.

Źródło artykułu: