Paweł Brożek w ostatnim czasie zmagał się z urazem pleców. Opuścił mecz z Piastem Gliwice i nie było pewne czy będzie gotowy do rywalizacji z Lechem Poznań. Ostatecznie doświadczony napastnik pojawił się na boisku, ale nie będzie wspominał tego spotkania najlepiej. Przed przerwą miał trzy dogodne okazje do zdobycia gola. Najpierw posłał piłkę głową obok bramki, potem fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam z bramkarzem i po chwili, gdy znakomicie urwał się Paulusowi Arajuuriemu znów uderzył obok słupka. W drugiej połowie wydawało się, że wreszcie się przełamie, ale Jasmin Burić jakimś cudem wygarnął mu piłkę spod nóg.
[ad=rectangle]
- Mocno zawiodłem w tym meczu. Miałem kilka sytuacji stuprocentowych i mogłem sprawić, że ten mecz skończyłby się w pierwszej połowie. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Nawet biorąc pod uwagę, że nie trenowałem z drużyną, to jedną lub dwie bramki powinienem strzelić - mówi Paweł Brożek.
31-letni napastnik znakomicie uciekał obrońcom, ale miał problemy z odpowiednim ustawieniem celownika. Mogło to wynikać z braku czucia piłki. - Przed pierwszym meczem nie trenowałem tydzień, potem znowu miałem przerwę, także mogło to mieć wpływ. W tych sytuacjach wszystko było idealne, ale problemy były przy postawieniu kropki nad i - dodaje.
Mimo iż Brożek zagrał od pierwszej minuty, to nie był w pełni zdrowia. Musiał wystąpić na środkach przeciwbólowych. - To nie jest tak, że wszystko jest w stu procentach ok. Byłem gotowy do gry i chciałem pomóc drużynie. Niestety wyszło jak wyszło - opowiada.
Na szczęście dla niego Wisła i tak zdołała wywieźć z Poznania komplet punktów. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że Lech ruszy od początku. W pierwszych fragmentach nie potrafiliśmy tego zneutralizować, ale potem graliśmy bardzo dobrze i stwarzaliśmy sobie sytuacje z których powinniśmy zdobyć więcej bramek - kończy Paweł Brożek.
[event_poll=28228]