W Nowym Sączu sypnęło rzutami karnymi

Aż 4 strzały z jedenastego metra zobaczyli kibice oglądający mecz Sandecji z GKS-em Tychy. Trzykrotnie do karnych podchodzili gospodarze, ale musieli zadowolić się tylko remisem.

Biało-czarni nie zgarnęli pełnej puli z kilku powodów. Jednym z nich było pudło Łukasza Grzeszczyka, po tym jak sędzia Sebastian Tarnowski wskazał na wapno po faulu na Macieju Bębenku. Wykonawca nie spieszył się z uderzeniem, wyczekał bramkarza, ale piłka poleciała obok słupka. W 30. minucie w szesnastce padł Mouhamadou Traore, a w tym przypadku do piłki podszedł Matej Nather i strzałem w stylu Antonina Panenki dał Sandecji prowadzenie.
[ad=rectangle]
GKS wyrównał również po strzale z jedenastego metra. Bramkarza Marka Kozioła pokonał doświadczony Maciej Kowalczyk. Oba zespoły nie zdołały zdobyć bramki z akcji, a ratunkiem dla sądeczan mógł być rzut karny w drugiej minucie doliczonego czasu gry II połowy. Znów zasłużył się w tej sytuacji Senegalczyk Traore, bo jego strzał ręką zablokował Mateusz Mączyński. Do futbolówki podszedł ponownie Słowak Nather. - Widziałem, jak strzela karne na treningu. Pierwsza próba Łukasza Grzeszczyka zakończyła się pudłem, potem Matej trafił i wierzyłem, że za drugim razem również to mu się uda. Niestety stało się inaczej, a życie toczy się dalej - komentował trener Jozef Kostelnik.

Pomocnik Sandecji znów uderzył charakterystyczną podcinką, ale tym razem golkiper gości wyszedł obronną ręką. - Najpierw chciałem rzucić się w prawą stronę, ale kiedy Matej brał rozbieg pomyślałem, że poczekam do końca i zobaczę co zrobi. Cieszę się z dobrej decyzji. Jesteśmy kolegami, znamy się już parę lat. On przechytrzył mnie w pierwszej połowie, a ja odpłaciłem się przy drugim strzale - powiedział Marek Igaz.

Zanim Słowak złapał piłkę, na boisku zrobiło się małe zamieszanie. Ochotę na uderzenie miał Fabian Fałowski, ale zapędy 21-letniego napastnika zostały ostudzone. - Fabian chciał uderzać, ale z ławki krzyczeli że to ja mam być wykonawcą jedenastki. Nie miałem z tym żadnego problemu. Poszedłem, uderzyłem, ale nie trafiłem. Niestety, takie jest życie. Gdybym strzelił, moglibyśmy świętować. Trudno było by w to uwierzyć, jeśli trafiłbym dwa karne w stylu Panenki. Pozostaje podnieść głowę do góry i w następnym meczu odrobić to w Gdyni - skwitował Nather. Jak się okazało, chętnych do strzelenia tego rzutu karnego było więcej. W tym gronie był także Senegalczyk Cheikh Niane.

Komentarze (0)