Nie ma lepszego momentu na rewolucję niż kryzys - rozmowa z Robertem Podolińskim, nowym trenerem Cracovii

- Jestem świadom tego, że w Cracovii jest duża presja, ale nie zamierzam nikogo oszukiwać i mamić pięknymi słowami - mówi SportoweFakty.pl nowy trener Pasów [tag=16021]Robert Podoliński[/tag].

Maciej Kmita: Długo zastanawiał się pan nad propozycją od Cracovii i kiedy ona pojawiła się pojawiła?

Robert Podoliński: - Pozwoli pan, że odpowiem tylko na pierwszą część pytania: nad propozycją Cracovii nie trzeba się długo zastanawiać - takiemu klubowi jak Pasy się nie odmawia.

Niemal do samego końca walczył pan z Dolcanem Ząbki o awans do ekstraklasy. Gdyby się udało, zostałby pan w Ząbkach?

- To jest bardzo trudne pytanie. Ekstraklasy w Ząbkach niestety nie będzie, a w sobotę gramy o 3. miejsce w tabeli. To już jest historia i od nowego sezonu będę pracował w Cracovii.
[ad=rectangle]
Już przed rokiem był pan o krok od przejęcia Jagiellonii Białystok. Co wtedy poszło nie tak między klubami albo między panem a Jagą, że ostatecznie został pan w Dolcanie?

- Tak naprawdę to nie wiem. Byłem na konkretnych rozmowach w Białymstoku, ale jak się okazało byłem jednym z kilkunastu trenerów, z którymi klub wtedy rozmawiał. Pewnie nawet się na autostradzie mijaliśmy i mogliśmy się pozdrowić... Szczerze mówiąc, nie wiem, czemu Jagiellonia wówczas się nie zdecydowała. Ja też nie mogłem sobie pozwolić na czekanie w nieskończoność na decyzję Jagiellonii. Za Piotrka Stokowca trzymałem kciuki - takie jest życie trenerów, że jesteśmy przyjaciółmi, ale też rywalami na rynku pracy.

Eksperci i kibice nie mogli doczekać się pana w ekstraklasie. Cracovia była jedynym klubem, który teraz się do pana zgłosił?

- Bardzo nieeleganckie byłoby teraz podawać nazwy innych klubów. Miałem inne oferty, ale ta z Cracovii była najbardziej konkretna, moim wyborem była Cracovia i uważam, że to jest wybór najlepszy z możliwych.

To jest pana drugie podejście do Cracovii, w której pracował pan już w sezonie 2009/2010. Jaki to był czas?
- Krótki i intensywny. Byłem asystentem trener Artura Płatka. Było dużo pracy i dużo wyjazdów, bo graliśmy w Sosnowcu. To były tylko dwa mecze mistrzowskie, ale bardzo miło ten czas wspominam, bo to była moja pierwsza przygoda z ekstraklasą. Mam z Pasami tylko miłe wspomnienia i mam nadzieję, że tak będzie też w przyszłości.

Wie pan, czym przekonał pan władze Cracovii do siebie? W sezonie 2012/2013 dwukrotnie pokonał pan drużynę Wojciecha Stawowego.

- Naprawdę nie wiem, bo nie zadawałem tego pytania szefom. Dostałem propozycję, co było pewnie docenieniem mojej pracy w Dolcanie i ją przyjąłem bez chwili zawahania.

Cracovię latem czekają duże zmiany, wielu zawodnikom kończą się kontrakty. Pan już wie, jak bardzo się zmieni ten zespół?

- Najpierw dowiedzą się o wszystkim piłkarze, a potem kibice poprzez media.

A decyzje już zapadły czy jeszcze są znaki zapytania?

- To jest proces ciągły. Nie ma jeszcze ostatecznych decyzji w każdej sprawie.

Jedynym pewnym ruchem jest w tej chwili chyba tylko powrót Tomasza Wełny z wypożyczenia do Puszczy Niepołomice? To na marginesie bodaj jedyny piłkarz Pasów, z którym wcześniej pan współpracował.

- Prawdopodobnie wraca. To są jednak rzeczy, nad którymi nie mieliśmy się jeszcze czasu zastanowić, bo jesteśmy w trakcie planowania okresu przygotowawczego, zgrupowania i gier kontrolnych. Nad personaliami też się jeszcze zastanawiamy, bo od 16 czerwca kiedy zaczniemy treningi, będzie jeszcze trochę czasu. W tym celu też się pojawiłem w Krakowie (rozmawiamy po meczu Polska U-21 - Bośnia U-21 - przyp. red), żeby porozmawiać z władzami klubu na temat przyszłości.

[b]

Nie jest tajemnicą, że trenerzy pracujący w Cracovii nie mieli pełnej autonomii w wyborze składu. Nie miał pan, będąc już wcześniej w tym klubie, obaw przed przyjęciem propozycji?[/b]

- Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Raz kiedyś spotkałem się z takimi naciskami i następnego dnia mnie w tym klubie już nie było. Nie mam żadnych obaw. Jestem świadom tego, że w Cracovii jest duża presja, ale nie zamierzam nikogo oszukiwać i mamić pięknymi słowami. Ja jestem w Cracovii w celu udowodnienia tego, że jestem dobrym trenerem i tego, że skoro Cracovia zasługuje na dobrą drużynę, to ja jestem w stanie taki zbudować. To wszystko, co mam do udowodnienia. Mówię jak jest, bo tak mnie wychowano. Chciałbym, żeby mój zespół był uczciwy i rzetelny w tym, co robi.

Jakie ma pan zdanie na temat drużyny, którą pan obejmuje. W I lidze ją pan rozpracowywał jako swojego rywala, a śledzenie jej w ekstraklasie nie było trudne. Co pan wie o Pasach?

- Mam nadzieję, że po pewnym okresie okaże się, że wiem sporo i nie będę niemile zaskoczony, a ma do zaoferowania jeszcze więcej.

Pana Dolcan grał systemem 1-3-5-2. To system, którego pan się trzyma, czy dostosowuje pan ustawienie do tego, co ma pan do dyspozycji w zespole?

- Uważam, że troszeczkę demonizujemy wszystkie rozmowy o taktyce. Cała ekstraklasa grała 1-4-2-3-1 lub 1-4-4-2 i jak to się dzieje, że nie ma rozmów o tym ustawieniu w kontekście tego, że dwa zespoły spadły z ligi, grając tym systemem, a trzeci w takim samym ustawieniu zdobył mistrzostwo Polski? Przywiązanie aż takiej wagi do ustawienia piłkarzy na boisku jest odwracaniem proporcji i odchodzeniem od istoty rzeczy. Nie jestem przywiązany do ustawień, a twierdzę, że przyszłość piłki to duża elastyczność ustawienia na boisku. To już się dzieje.
[nextpage]

Słynie pan z tego, że potrafi pan odrestaurować zawodników, którzy przed laty byli uznawani za spore talenty, ale w piłce seniorskiej się nie przebili - przykładem Grzegorz Piesio. Ma pan na oku kogoś, kogo weźmie pan "na warsztat" w Cracovii?

- Nie chcę ściągać do Cracovii nikogo tylko dlatego, by próbować go odbudować. Nie jest moim celem być kimś takim, kto odrestaurowuje - jak pan ładnie powiedział - zapomnianych piłkarzy. Moim celem jest zbudowanie zespołu, który będzie wygrywał. Czy to będą piłkarze "odrestaurowani", czy młodzi zdolni? To ma drugorzędne znaczenie.

Z tego, co wiem, to ma być to ten drugi wariant i odejście od obcokrajowców.

- Jeśli ma u nas grać obcokrajowiec, to musi to być ktoś, kto wnosi coś do naszej piłki. Żeby Polak trafił do zachodniego klubu, musi być lepszym od piłkarzy, którzy tam występują - to jest bardzo prosta sprawa. Postawienie na młodych polskich zawodników jest jedynym słusznym kierunkiem w momencie, w jakim znajduje się polska piłka, czyli dość głębokim kryzysie. Nie ma lepszego momentu na rewolucję niż kryzys.

- Warto postawić na młodych zawodników, bo bez inwestycji w nich nasza piłka nie pójdzie do przodu. Tym co nakręca futbol w danym kraju, są sukcesy reprezentacji - silna reprezentacja będzie powodowała wzrost znaczenia futbolu w naszym kraju i rozwój piłki. A nie będzie tak bez takiej pracy u podstaw, jaką chcemy wykonać w Cracovii.
[ad=rectangle]
Przełożeni postawili przed panem takie zadanie, by wprowadzać do I drużyny nastolatków? Cracovia drugi raz z rzędu awansowała do finałów mistrzostw Polski, więc pewnie jest w kim wybierać.

- Przede mną nie trzeba nawet stawiać takiego zadania, bo ja sam lubię taką pracę. Nie wstydzę się tego, że przeszedłem wszystkie szczeble pracy szkoleniowej - długo pracowałem z dziećmi i młodzieżą. Dla mnie to jest jedyny kierunek w obecnej sytuacji. Spójrzmy na brutalne prawa rynku - na jakich piłkarzach polskie kluby ostatnio dobrze zarabiały? Tylko na młodych Polakach. Dobrze sprzedanych obcokrajowców z polskiej ligi praktycznie nie ma - Tonew i Rudniew to dwa ostatnie przykłady, ale to rzadkość.

[b]

Jaki cel postawiono przed panem na nowy sezon?[/b]

- Bardzo chcemy być w pierwszej "8", bo to daje czas na spokojny rozwój. Dla mnie ważne jest stopniowe wprowadzanie tych młodych piłkarzy. Nie można ich wprowadzać hurtowo. Z drugiej strony wiek nie może być gwarantem gry - jeśli młodemu czegoś brakuje, to trzeba o tym głośno mówić, a nie trzymać go pod kloszem. Piłkarz ma być przede wszystkim dobry. Jeśli jest młody i dobry - radość jest podwójna. A jeśli jest młody, ale czegoś mu brakuje, to rzucenie go na głęboką wodę grozi utonięciem. Później mówimy, że talenty się rozmieniają na drobne, że giną i mają problemy osobiste. Młodym piłkarzom trzeba pomóc wejść w dorosłą piłkę.

W Cracovii zawsze był problem z wprowadzaniem zdolnych zawodników. W klubie było wielu zdolnych piłkarzy z roczników 1988-1990, z których piłkarzem został tylko Mateusz Klich. Na czym może polegać problem z wprowadzaniem tych zdolnych zawodników do gry?

- Bardzo dobrze znam ten problem na przykładzie Drukarza Warszawa czy Jagiellonii Białystok, która zdobywała mistrzostwo Polski juniorów, a ci chłopcy grali najwyżej w II i III lidze. Mamy pewien problem z rozdzieleniem budowy zespołu w juniorach i nauki gry w piłkę najzdolniejszych jednostek i otoczeniu ich opieką. Potrafimy zbudować silne zespoły juniorskie, ale nastawione na wynik i jeśli nie będziemy stymulować rozwoju najzdolniejszych, tylko podporządkowywać ich pod wynik, to będziemy mieć coraz większy problem. Młodzi zdolni zawodnicy podporządkowani nie rozwojowi, a wynikowi w juniorach, w seniorach będą mieli kłopoty natury piłkarskiej i taktycznej.

Komentarze (0)